A było to tak. Zatrzymała się przed opuszczonymi rogatkami.
- Gdy poszły w górę, wjechałam na torowisko. Za chwilę barierki znów zaczęły się zamykać. Z boku widziałam nadjeżdżający pociąg. Udało mi się przejechać, ale do dziś się trzęsę - opowiada.
Jej opowieść zamieściliśmy w rubryce "Ludzie mówią".
Skontaktował się z nami zawodowy kierowca, który jest przekonany, iż kobieta wjechała na torowisko, gdy na sygnalizatorze mrugało jeszcze czerwone światło.
- Obserwuję taką sytuację na przejeździe w Gniewkówcu. Kierowcy ruszają, gdy rogatki nie są jeszcze podniesione do końca. Łamią przepisy ruchu drogowego - opowiada nasz czytelnik.
Zasady na przejeździe
Podobnego zdania jest Włodzimierz Kiełczyński z Zakładu Linii Kolejowych PKP. Tłumaczy, że gdy do przejazdu nie zbliża się pociąg sygnalizatory są ciemne, a szlabany znajdują się w pionie.
- Jadący do przejazdu pociąg włącza samoczynną sygnalizację przejazdową będąc około kilometra przed przejazdem. Pociąg jadący z prędkością 120 kilometrów na godzinę pokonuję tę odległość w około 30 sekund - opowiada.
Tłumaczy, że najpierw na sygnalizatorach zaczyna migać czerwone światło i dzwonić gong. 8 sekund później opadają rogatki. Wjeżdżający na przejazd pociąg wyłącza gong. 7 sekund po przejeździe ostatniego wagonu rogatki zaczynają się otwierać. Sygnalizatory gasną, gdy rogatki osiągają pion.
Nieroztropne działanie
- Dopiero, gdy sygnalizatory zgasną, a drągi półrogatek są w pionie, kierujący pojazdem samochodowym może wjechać na przejazd. W opisanym przypadku kierująca pojazdem wjechała na przejazd przy czerwonym migającym świetle na sygnalizatorach drogowych łamiąc przepisy kodeksu drogowego i narażając się na wielkie niebezpieczeństwo. Jest to działanie nieroztropne - mówi Włodzimierz Kiełczyński.