Zwierzaki najczęściej porzucane są w okolicznych lasach, na ulicach i przy śmietnikach. Ich liczba jest przerażająco duża.
To rzeczywiście duży kłopot. M.in. dlatego, że kilka razy w ciągu miesiąca pracownicy schroniska odbierają psy pijanym torunianom zatrzymanym przez policję.
Nie każde zwierzę ma jednak tyle szczęścia. Większość czworonogów trafiających do schroniska przy ulicy Przybyszewskiego jest zaniedbana, wyziębiona i wygłodzona. Jak mówi Agnieszka Wiśniewska, ludzie często traktują swoje psy jak zabawkę lub narzędzie.
W toruńskim schronisku jest miejsce dla stu trzydziestu zwierzaków. W tej chwili w kojcach jest już ponad dwieście psów i sześćdziesiąt kotów.
Zimą zwierzęta mają ocieplane klatki, grubszą podściółkę, wysokoenergetyczną karmę i koce. To jednak wciąż za mało.
Ci, którzy nie mają warunków, by przygarnąć bezpańskie zwierzęta mogą pomóc przynosząc do schroniska karmę, olej opałowy, koce i makulaturę.