https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Po deszczu

Rozmawiał ADAM WILLMA [email protected]
Pielęgnuję każdą chwilę, bo znam wartość tych chwil.
Pielęgnuję każdą chwilę, bo znam wartość tych chwil. Fot. Archiwum
Rozmowa z SŁAWOMIREM SIKORĄ człowiekiem ułaskawionym

SŁAWOMIR SIKORA (43 lata), pierwowzór Stefana - bohatera filmu "Dług" Krzysztofa Krauzego. Jako młody człowiek zajął się biznesem. Razem ze swoim wspólnikiem Arturem Brylińskim był ofiarą wymuszeń, pobić i zastraszeń ze strony bandytów. W marcu 1994 roku wraz z Arturem Brylińskim dopuścił się podwójnego morderstwa na swoich oprawcach. W 1997 za ten czyn został skazany na 25 lat więzienia. Od roku 2004 ze względu na stan zdrowia zezwolono na przerwę w odbywaniu kary. 5 grudnia 2005 roku ułaskawiony przez Aleksandra Kwaśniewskiego. (źródło: Wikipedia)

- Czujesz się wolnym człowiekiem?
- Nie do końca, bo moja wolność ma swoje ograniczenia. Ułaskawienie, które wobec mnie zastosowano, ma na razie formę warunkowego zwolnienia. Mam kuratora, obecnie już szóstego. Wszystko dlatego, że nie posiadam własnego mieszkania w Warszawie i przez dłuższy czas praktykowałem nową formę bezdomności, to znaczy opiekowałem się mieszkaniami znajomych, którzy na jakiś czas wyjeżdżali. W ten sposób regularnie zmieniałem adres w Warszawie, a co za tym idzie - obwody kuratorów. Mokotów, Praga, Wola - wszystkie te dzielnice mają odrębnych kuratorów, których po kolei poznaję, a wraz z nimi wgłębiam się w problemy środowiska kuratorów w Polsce (śmiech). Każdy mówi mi, że tak naprawdę nie jest mi potrzebny kurator, ale formalności trzeba odbębnić.

- Jakie formalności?
- Trzeba pisać raporty o tym, czym się zajmuję, czy kontaktuję się ze światem przestępczym itp.

- Wprost z więzienia awansowałeś na gwiazdę medialną.
- No, nie! Znowu ta "gwiazda". Jestem rozpoznawalny, ale to nie gwiazdorstwo. Rozpoznawalność to jest zresztą dość męczący bagaż - siedzisz sobie w metrze i widzisz jak człowiek z naprzeciwka usiłuje sobie skojarzyć z czymś twoją twarz. Aktor? Polityk? Dziennikarz?

- Dziennikarstwa próbowałeś.
- Zaproponowano mi prowadzenie w Polsacie programu o największych przestępstwach w dziejach Polski. Jakby nie patrzeć, moja wiedza o świecie przestępczym za sprawą tylu lat odsiadki jest większa niż u statystycznego dziennikarza. Miałem nadzieję, że wyjdzie z tej pracy coś dobrego, że może przyczynię się do ujęcia jakichś przestępców. To miało być coś w konwencji programów Wołoszańskiego. Próby wyszły chyba całkiem nieźle. Ale Tomasz Lis orzekł, że mój udział w programie byłby nieetyczny, że to tak samo jakby Goebbels prowadził programy z etyki biznesu. Z jednej strony jestem człowiekiem ułaskawionym i wolnym, a z drugiej nie ma znaczenia jakość mojej pracy. Każe mi się każdego dnia pamiętać o przeszłości. Nie mogę pogodzić się z opinią pana Lisa.

- Fundacja, którą założyłeś również nie pozwoli ci zapomnieć o przeszłości.
- To inna sprawa. Ciąży na mnie dług. W moje uwolnienie zaangażowało się mnóstwo ludzi. Ci ludzie oczekują dziś ode mnie czegoś więcej niż pogrążenie się w życiu prywatnym i czerpanie przyjemności z przebywania po drugiej stronie krat. Ja zresztą wcale nie zamierzam uciekać od przeszłości, nie udaję że w moim życiu nie było tych lat spędzonych w więzieniu. Wielu ludzi się tego wstydzi, ucieka od przeszłości, udaje że jej nie było. Ja mam poczucie, że jest moim obowiązkiem mówić o tym, że w polskich więzieniach łamane są prawa człowieka. Bo kto ma o tym mówić? Przecież nie powie tego żaden funkcjonariusz służby więziennej, bo natychmiast wyleciałby za to z roboty.

Nikt nie będzie słuchał człowieka skazanego za gwałt, rozboje, morderstwo ze szczególnym okrucieństwem, bo istnieje przekonanie, że taki człowiek powinien zgnić w więzieniu. Moja historia jest dość nietypowa, więc mam to szczęście, że na ogół jestem słuchany. Założyłem Fundację "4 3dom" (wymowa zbliżona do angielskiego for freedom - dla wolności - red.), chcę zajmować się szeroko rozumianą wolnością, dać szansę wypowiedzenia się więźniom, strażnikom, ale i dziennikarzom oraz naukowcom, niebawem ruszy nasz portal internetowy.

- Słuchają cię naukowcy, studenci, politycy, dziennikarze. Ta popularność ze zbrodnią w tle nie wprawia cię w zakłopotanie?
- Patrzę na to pod kątem dobrych rzeczy, które mogą się z niej urodzić. Przecież to nie ja sprawiłem, że przez miesiąc media niemal codziennie karmiły ludzi informacjami o zwolnieniu Sikory, a minister Dubaniowski zorganizował nawet konferencję prasową w tej sprawie. Ale jeśli dzięki temu moje nazwisko jest rozpoznawalne, warto przekuć to na jakąś pożyteczną inicjatywę. Notabene któryś z kolegów uświadomił mi później, że z panem Dubaniowskim mam wspólne zdjęcie. Okazało się, że razem przystępowaliśmy do komunii w kościele na Mokotowie i byliśmy w jednej grupie modlitewnej.

- Wolność jest trudna?
- Bywa trudna z kilku przyczyn. Po pierwsze dlatego, że w więzieniu świat jest znacznie prostszy, czarno-biały, dobry i zły. Okazuje się, że na wolności istnieje mnóstwo odcieni szarości. Więzienie jest światem, w którym toczy się nieustanna wojna, podczas tej wojny byłem wielokrotnie raniony, ale potrafiłem przetrwać. Ludzie wychodzący z więzienia borykają się z syndromem podobnym do tego, który dotyka żołnierzy powracających z frontu. Na wolności znajdujesz się w świecie pokoju i to jest problem. Potrzeba sporo czasu, żeby to wszystko poukładać i kilku porozbijanych związków z kobietami, żeby się dostosować.

- Chcieli cię zagospodarować politycy?
- I to dosłownie ze wszystkich opcji. Niestety, polityka zupełnie mnie nie interesuje, również z tego powodu, że moje ułaskawienie nie obejmuje praw publicznych, które nadal mi nie przysługują. Nie posiadam więc ani biernego, ani czynnego prawa wyborczego. Zresztą muszę pamiętać, że kwestia mojego ułaskawienia połączyła młodzieżówki partyjne niemal wszystkich ugrupowań. Podobno wcześniej taka współpraca zaistniała tylko raz - przed wstąpieniem Polski do Unii Europejskiej. Ci sami młodzi ludzie co roku przepychają się na przykład przed domem generała Jaruzelskiego.

- Artur, twój kolega, który podobnie jak ty, skazany został na 25 lat wolności również przebywa już na wolności. Spotkaliście się?
- Tak, widzieliśmy się w październiku, trzeba było wreszcie kilka spraw sobie wyjaśnić. Zdaliśmy sobie sprawę, ze jesteśmy już bardzo oddaleni od siebie, o przyjaźni nie ma mowy, będziemy co najwyżej towarzyszami niedoli. Nie możemy żyć blisko, bo patrząc na siebie będziemy ciągle wracali do sprawy zabójstwa i ciągle będziemy nawzajem się obwiniać za te stracone 12 lat życia. Ale zależało mi na tym kontakcie, bo Artur jest nadal jedną nogą w więzieniu. Przebywa na wolności, ale nie wskutek ułaskawienia, ma jedynie przerwę w odbywaniu kary. To jest stan strasznie niszczący psychikę. Czas, który leci nie jest wliczany w poczet kary, a w każdej chwili można też zostać na nowo wtrąconym do wiezienia. Procedura ułaskawieniowa trwa u Artura już od roku i nie wiadomo, kiedy się zakończy.

Zaoferowano mu więc wolność bez prawa do zapuszczenia korzeni. Znam ten stan, bo miałem okazję go doświadczyć. Dzwonią do ciebie znajomi, którzy mają ochotę się spotkać i pogadać, a ty odmawiasz, bo nie masz czasu, bo chcesz się nacieszyć każdym dniem. Czas dzieli się na 3-miesięczne okresy, po których zbiera się komisja i decyduje, czy nie powinieneś wrócić za kraty. A ty stoisz na deszczu i czekasz...

- Na deszczu?
- Miałem taką sytuację. Podczas jednej z przerw, poprosił mnie o rozmowę dziennikarz. Umówiliśmy się w restauracji, on spóźnił się kwadrans. Stałem więc na deszczu i czekałem na zewnątrz, bo nie miałem ani grosza na szatnię. Chodziłem piechotą, bo nie miałem na bilet, a jednocześnie spotykałem się z ludźmi, którzy mieli mnóstwo pieniędzy. Miałem świadomość, że nie mogę im powiedzieć, że jestem głodny, że nie mam na bilet, bo wiem, że syty nie ma ochoty rozmawiać z głodnym. Ludzie przegrani nie są komfortowymi rozmówcami, takich ludzi się unika. A ja nie mogłem sobie wówczas pozwolić na to, żeby mnie unikali, bo przecież walczyłem o swoje ułaskawienie.

- Dziś już nie brakuje ci pieniędzy na szatnię.
- Wydaję właśnie drugą książkę, pracowałem jakiś czas w Polskim Towarzystwie Higieny Psychicznej, obecnie współpracuję z firmą zajmującą się kreowaniem wizerunku...

- ....firmą Piotra Tymochowicza. Kreujesz wizerunek człowieka zresocjalizowanego?
- Bynajmniej. Długo się zastanawiałem, gdy po wyjściu z więzienia Piotr Tymochowicz zwrócił się do mnie z propozycją współpracy. Nie chcę, aby ktokolwiek pomyślał sobie, że to Piotr Tymochowicz "wykreował" moje ułaskawienie. Przyznam jednak, że od Tymochowicza wiele się nauczyłem i praca u niego pozwoliła mi zarobić na utrzymanie. Chcę jednak iść w innym kierunku, zajmuje mnie praca dla wielkich korporacji w kierunku humanizowania biznesu, bo to przyszłościowy kierunek.

- Kurator ma ułatwioną pracę, bo każdy szczegół swojego życia opisujesz w internecie.
- Założyłem blog po tym, jak rzuciła mnie dziewczyna. Uznałem, że nie ma sensu ukrywać się pod pseudonimem. Ktoś wychwycił te moje notatki i ku mojemu zdumieniu blog stał się najpopularniejszym w Interii. Polubiłem tę formę, bo blog jest też rodzajem listu do znajomych. Czasem spotykam kogoś po długim czasie, a on wie dokładnie, co się dzieje w moim życiu. "Skąd wiesz" - pytam zdumiony. "Sam o tym napisałeś w blogu". Ale najfajniejszą rzeczą jest dla mnie to, że równie wielkim powodzeniem w Interii cieszy się blog mojego brata "TataAmelki". To są notatki człowieka, którzy nie ma na koncie takich zakrętów jak ja. Pisze o swoim dziecku, o nurkowaniu itp. Cieszę się, że takie historie ludzi obchodzą.

- Co będzie można przeczytać za kilkadziesiąt lat pod hasłem "Sławomir Sikora" w Wikipedii?
- Chciałbym, żeby wspominano mnie jako człowieka, który "przyczynił się do urzeczywistniania prawa". Bo wierzę, że prawo musi być przestrzegane, ale to przestrzeganie oznacza również prawo więźnia do zachowania godności podczas odbywania kary.

- Masz poczucie, że wyszedłeś na prostą?
- Tak. Po raz pierwszy od dawna czuję wewnętrzny spokój. Przestałem liczyć mijające lata, cieszę się tym, co przynosi życie. Żyję tu i teraz. Pielęgnuję każdą chwilę, bo znam wartość tych chwil.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska