- Jeśli jak najwięcej pracy w gospodarstwie będzie można wykonywać bez bezpośredniego udziału człowieka, to stanie się ona bezpieczniejsza - uważa Arkadiusz Przygodziński, który pod koniec minionego roku przejął resztę rodzinnego, 90-hektarowego gospodarstwa w Dąbrowie Biskupiej (pow. inowrocławski).
Jego rodzice: Alicja i Waldemar Przygodzińscy bez obaw przekazali mu pałeczkę, widząc dokonania syna. Zresztą ich starszy syn Przemysław - który wyprowadził się z rodzinnego domu i pracuje już poza gospodarstwem - także przyczynił się do tych sukcesów.
Technika rolnicza to ich rodzinna pasja
- Skończyliśmy studia rolnicze w Poznaniu - mówi Arkadiusz. - Ja na kierunku technika rolnicza, brat - ochrona roślin, ale on także pasjonuje się techniką rolniczą - dodaje. Efektem tej pasji jest wiele przeróbek, innowacji wprowadzonych w gospodarstwie.
W minionym roku Alicja, Waldemar i Arkadiusz Przygodzińscy wygrali etap wojewódzki konkursu Bezpieczne Gospodarstwo Rolne. Była to XV edycja, którą zorganizowali: Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi, Kasa Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego i Państwowa Inspekcja Pracy.
Zobacz też: CENY ZIEMI rolnej 2018. Ile trzeba zapłacić za hektar gruntów w województwach?
Podczas targów AGRO SHOW w Bednarach odebrali nagrodę specjalną od Państwowej Inspekcji Pracy za stosowane innowacje. Ale to nie jedyne wyróżnienie i na pewno nie ostatnie, bo Przygodzińscy mają wiele ciekawych pomysłów. - Zwykle wspólnie z bratem wprowadzamy jakąś przeróbkę w maszynie - mówi pan Arkadiusz. - Na koniec przychodzi nasz tata i ocenia, czy to się sprawdzi. On weryfikuje nasze pomysły.
Pan Waldemar ocenia na przykład, czy wprowadzona zmiana rzeczywiście ułatwi pracę rolnikom. Bo Przygodzińscy wychodzą z założenia, że nawet najlepszej elektroniki nie może być za dużo w ciągnikach i maszynach rolniczych, ponieważ wtedy bardziej to przeszkadza niż pomaga podczas pracy w gospodarstwie. A jeśli coś przeszkadza i rozprasza uwagę, to nie sprzyja bezpiecznej pracy.
Kilka minut na przypomnienie obsługi powinno wystarczyć
- W dużym gospodarstwie (liczącym np. kilkaset hektarów), gdzie jedna osoba obsługuje niewiele maszyn, nie jest aż tak źle - mówi Waldemar Przygodziński. - Booperator raczej zdąży je dokładnie poznać. Jednak wmniejszych gospodarstwach, wktórych rolnicy muszą częściej przesiadać się zmaszyny domaszyny, powinni mieć możliwość przypomnienia sobie jej obsługi wpięć minut.
- Nie powinno być tak, że każdy ciągnik i każda maszyna mają odrębne monitory na których oprócz rzeczy naprawdę istotnych, wyświetlają się także te nieważne w danym momencie - wyjaśnia młody rolnik. - Z tego powodu niektórzy gospodarze rezygnują z czegoś, co jest zbyt naszpikowane elektroniką, szukają prostszych rozwiązań - tłumaczy. On szuka tych prostszych rozwiązań i je testuje na swoich polach.

Maszyny nie dogadują się, więc trzeba wprowadzić zmiany
- Poza tym niektóre ciągniki „nie dogadują się” zmaszynami - wyjaśnia pan Arkadiusz. - A powinien być uniwersalny terminal, wspólna magistrala sterowników.
Coraz więcej producentów ciągników maszyn także zauważa ten problem i zaczyna wprowadzać uniwersalne rozwiązania. Bo gospodarze raczej nie pozostają wierni tylko jednej marce i oczekują, że maszyny będą się ze sobą współpracować.
Ważne jest także, by innowacyjne rozwiązania odciążyły człowieka. - Coraz trudniej jest o pracowników w rolnictwie - mówi pan Waldemar. - Niektórzy zatrudniają Ukraińców, ale do bardziej specjalistycznych prac trzeba ich przeszkolić, a to łatwe nie jest.
W ich gospodarstwie ludzie mają coraz mniej do zrobienia
W ich gospodarstwie nie potrzeba dodatkowych pracowników. Na 90-ciu hektarach uprawiają ziemniaki skrobiowe, buraki cukrowe, cebulę, kukurydzę, marchew, groch, pszenicę. - W minionym roku największym problemem była pogoda - mówi pan Waldemar. - Co prawda po wiosennych przymrozkach przyroda trochę nadrobiła zaległości, ale potem było za dużo deszczu. Z tego powodu wydajność buraków była mniejsza, polaryzacja także (zaledwie 16 proc.)
Czasami w gospodarstwie pomoże rodzina. Jednak najwięcej pracy wykonują maszyny. Po ich polach jeżdżą autonomiczne ciągniki! To znaczy może je prowadzić człowiek siedzący w kabinie, ale dzięki przeróbkom i systemom jazdy automatycznej - w połączeniu z monitoringiem maszyn - operator może tylko nadzorować ich pracę. I nie chodzi tylko o prosty przejazd z punktu A do punktu B, bo ciągnik z maszyną jeździ np. po łuku, omija przeszkody.
Pan Arkadiusz zwraca uwagę, że bardzo precyzyjna praca oszczędza także czas i środowisko. Bo wykorzystana jest maksymalna szerokość pracy maszyn, nie trzeba robić tzw. zakładek, zużywa się mniej środków chemicznych, nasion.
- Ważna jest też powtarzalność przejazdów - dodaje gospodarz. - Zapisane dane trzeba jednak odpowiednio skorygować ponieważ w następstwie ruchu obiegowego Ziemi i zmian położenia satelitów potrzebny jest współczynnik korygujący uzyskiwany ze stacji naziemnych, co daje dokładność kilku centymetrów.
On wie jak to zrobić, więc sąsiedzi są pewni, że Przygodzińscy nie będą się im worywać w granice działek.

Młody rolnik testował maszyny nawet we Francji
Serwisanci nie denerwują się na młodego rolnika, który o technice rolniczej wie dużo. Pozwalają na wprowadzanie pewnych poprawek, bywa że robią to wspólnie i potem obserwują efekty zmian.
- Nawet konstruktorzy z największych firm produkujących maszyny doceniają wiedzę i doświadczenie Arkadiusza - mówi tata. - Jego brat też ma do tego smykałkę i techniczny umysł. Czasami wspólnie testują nowe rozwiązania. Co jakiś czas do naszego domu dociera paczka z towarem do testowania. Na przykład jest to nowe oprogramowanie z firmy sprzedającej systemy automatycznego prowadzenia.
Co prawda takie testy zajmują sporo czasu i mniej go zostaje na pracę na roli, ale przecież zdobyte doświadczenie też kiedyś się przyda. Pan Arkadiusz testował ładowarki nawet we Francji! - Wsadzili mnie do samolotu, potem zawieźli na zamknięty plac przy fabryce i poprosili o pomoc - wspomina z uśmiechem. - Prototyp ładowarki testowałem przez kilkanaście godzin. Mogłem zrobić z nią wszystko, bylebym siebie nie skrzywdził. Swoje uwagi notowałem po angielsku.
Przyznaje, że konstruktorzy maszyn i serwisanci coraz częściej doceniają pomoc takich rolników jak on. I chcą z nimi - praktykami - współpracować. On otrzymywał nawet propozycje pracy, ale nie skorzystał z nich, bo woli pozostać rolnikiem. - Chyba zawsze chciałem nim być - wspomina pan Arkadiusz. - Nawet nie myślałem o innym zawodzie - .
Tata słucha tego z uśmiechem. Ma powody do dumy.