Przyjechał premier do Elbląga, to zamiast zapytać go o zdrowie, bo przecież nogę skręcił wykonując na boisku partyjne obowiązki integracyjne, to zaczęli go męczyć pytaniami o pieniądze, za które kupował żonie sukienki. Pieniądze - dodajmy partyjne, a nie budżetowe - jak tłumaczył premier. Czego tu się dziwić. Życie drożeje, trzeba oszczędzać. Najlepiej na innych.
Czytaj: PO obiecuje i liczy na głosy
Czego jeszcze nie wiemy o wydatkach naszych partii? Na co jeszcze chłopcy i dziewczęta wydawali kasę, żeby tylko piękniej wyglądać przed kamerami i wyborcami? Jakich to jeszcze alkoholi próbowali, żeby wymyślić, jak tu zadowolić wyborców? Pewnie poślednich win, choć nie podejrzewam, żeby po flaszki biegali do "Biedronki". Może oni za mało tej kasy z budżetu dostają? Należałoby bardziej zadbać o ich podniebienia, karmić i poić jeszcze lepiej naszą przewodnią siłę narodu?
"Trzeba mieć dyszel w głowie" - mawiał wuj przyjaciela. Jaka szkoda, że nasi politycy tak
rzadko o tym pamiętają.