- Jak zareagowała Pani na wiadomość o trzęsieniu ziemi we Włoszech?
- Bardzo poruszyła mnie ta informacja, z tego względu, że wielokrotnie przebywałam we Włoszech i jestem miłośniczką Italii. Gdy rano usłyszałam o tym, co się stało, to przede wszystkim pojawiła się we mnie wielka obawa o znajomych, którzy tam mieszkają.
- Zadzwoniła Pani do nich?
- To była moja pierwsza myśl - zadzwonić i sprawdzić, czy wszystko w porządku, ale uzmysłowiłam sobie, że godzina 7.00, kiedy zaczęłam pracę, nie jest najlepszą porą. Ochłonęłam chwilkę i pomyślałam, czy jacyś z nich mogli znajdować się najbliżej trzęsienia. Na szczęście nie. Sprawdziłam to też na mapie satelitarnej. W rejonie Rzymu nie ma również "moich" studentów, wyjeżdżających do Włoch w ramach programu Erasmus. Na razie powstrzymałam się więc z telefonami. Jednak za każdym razem, gdy pojawia się komunikat w radio, to przeszywa mnie dreszcz. Szalenie ubolewam, że tak piękny kraj, z cudowną naturą i wspaniałymi zabytkami dotykany jest takim kataklizmem. Najtragiczniejsze jest to, że z godziny na godzinę przybywa ofiar. W tej sytuacji cieszę się, że Polska jest tak daleko.
- Czy przebywając we Włoszech zetknęła się Pani z trzęsieniem ziemi?
- Nie, choć wiem, że system sejsmologiczny został tam dobrze rozwinięty i Włosi powinni wiedzieć, jak się zachować. Domyślam się jednak, że gdy pojawia się zagrożenie, to trudno zareagować właściwie. Naturalnym jest popadanie w panikę.
- Planowała pani w najbliższym czasie podróż do Włoch?
- Tydzień temu dowiedziałam się od obecnego pracodawcy, że taki wyjazd jest planowany, ale na północ, a wydaje się, że w tamtym rejonie nie ma zagrożenia trzęsieniem ziemi.
- Pojedzie Pani?
- Kocham ten kraj i mam wielką chęć przebywania w nim, więc nie myślę nawet, że mogłabym odłożyć wyjazd. Jeżeli tylko dojdzie do skutku, to na pewno pojadę.