- Pamiętam to zdarzenie. Kiedy schodziliśmy po meczu do szatni spojrzałem w stronę grupy 30-50 kibiców miejscowej drużyny, którzy mieli wrogie zamiary. Dostrzegłem, że jeden z nich biegnie w moim kierunku z butelką, jednak w porę ostrzegł mnie kolega z drużyny i odsunął mnie - opowiada piłkarz. - Później zaczęła się szamotanina z miejscowymi chuliganami, którzy zaczęli mnie okładać pięściami, wskutek czego upadłem. Czułem chwilę jak mnie kopią, po czym straciłem przytomność.
Przeczytaj też: Kibice pobili piłkarza po meczu Pucharu Polski K-PZPN. Zatrzymano podejrzanych
Do Torunia na tomografię
- Kiedy oprzytomniałem, prezes Marek Zając zabrał mnie i zawiózł na pogotowie w Chełmży. Na miejscu opatrzono mnie, jednak okazało się, że mam złamany nos. Dziś już mnie tak nie boli. Byłem w przychodni, jednak miejscowi lekarze nie mogli stwierdzić, czy mam jakieś obrażenia czaszki. Na głowie mam krwiak, więc dostałem skierowanie do szpitala na Bielanach w Toruniu, celem wykonania dalszych badań tomograficznych. Na razie otrzymałem tydzień zwolnienia lekarskiego, bowiem pracuję zawodowo w toruńskiej firmie Gamet - mówi ofiara napaści.
Przeczytaj również: Rozegrano mecze Pucharu Polski K-PZPN. Kibice pobili piłkarza!
Już wiadomo, że piłkarz złoży także pozew cywilny. Policja w Chełmnie zatrzymała dwóch podejrzanych o pobicie. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że to 21-latek i 27-latek. Obaj zostali aresztowani.
Klub organizujący mecz mogą czekać surowe konsekwencje za brak ochrony.
O szczegółach czytaj we wtorkowym, papierowym wydaniu "Pomorskiej".
Czytaj e-wydanie »