- Oto przykład polityki prorodzinnej rządu - żartuje Maciej Zieliński, współpracownik Centrum im. Adama Smitha oraz jeden z autorów raportu na temat wolności podatkowej. - Poza tym w tym roku na jednego obywatela przypada 19 tysięcy złotych długu publicznego. Z takim minusem zaczyna swoje życie każde rodzące się w Polsce dziecko.
Ale od 23 czerwca pracujemy tylko na siebie
Tegoroczny Dzień Wolności Podatkowej przypadł 23 czerwca. To o dziewięć dni później niż w ubiegłym roku. Powód? Wysoki dług publiczny, spowodowany wydatkami państwa. Także na emerytury i pensje urzędników.
- Podatki to dla mnie duże obciążenie. Do wszystkiego są doliczane - mówi Bogumiła Babińska, emerytka z Kruszwicy. - Z powodu VAT rachunki za telefon, prąd, internet są wyższe. Najlepiej, aby w ogóle nie było podatków, albo żeby były one niższe.
Dzień Wolności Podatkowej to moment, gdy przestajemy pracować na zapłacenie podatków, a zaczynamy dla siebie. Przynajmniej symbolicznie.
Obliczaniem, kiedy przypada ten szczególny dla podatników dzień zajmuje się od 1994 roku Centrum im. Adama Smitha. Bierze przy tym pod uwagę udział wydatków publicznych w stosunku do produktu krajowego brutto.
Pracujemy pół roku, by inni dostali emeryturę
W poprzednich trzech latach Dzień Wolności Podatkowej przypadał w okolicach połowy czerwca. Dlaczego tym razem musieliśmy o kilka dni dłużej pracować na zapłacenie podatków? - Bo o ponad 40 miliardów złotych wzrósł dług publiczny - tłumaczy Maciej Zieliński.
Rząd wydaje najwięcej na emerytury i renty oraz obowiązkowe ubezpieczenia społeczne. Kolejne w zestawieniu są: obsługa zadłużenia oraz wynagrodzenia pracowników budżetówki.
- Mówiąc inaczej, pracujemy przez prawie pół roku po to, aby inni mogli dostać świadczenia i pensje - dodaje Maciej Zieliński. - Jeżeli chcemy mniej oddawać państwu, to rząd musi zmniejszyć swoje wydatki. Potrzebne są reformy, chociażby emerytalne.
Czytaj też: Mamy wysokie podatki, bo mamy za dużo emerytów! - twierdzi prof. Leszek Balcerowicz
Czytaj też: Nie kupuj drogich prezentów, bo będziesz musiał podzielić się nimi z fiskusem!
Co Państwo na to, że na każdego Polaka, już w chwili urodzenia, przypada 19 tys. zł długu publicznego?
