https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Podgórz idzie do cywila

Waldemar Pankowski
Przez ostatnie półtora wieku Podgórz żył z wojska i kolei. Z armią związane były całe rodziny, na potrzeby mundurowych pracowali rzemieślnicy. Dziś wojsko wycofuje się z lewego brzegu. W jego miejsce wkracza bieda.

     Jeszcze w 1861 roku Podgórz był niewielką mieściną (nawet bez praw miejskich), która z trudem podnosiła się po wielkim pożarze, który w 1813 roku zniszczył wszystkie budynki. Mieszkało tu zaledwie 779 osób. 20 lat później było ich jednak już 2386, w 1903 3 tys., a w 1939 r. prawie 7 tys.
     Co spowodowało ten gwałtowny rozwój?
     
Dwa zjawiska: budowa linii kolejowej Berlin-Warszawa i związany z tym rozwój toruńskiego węzła kolejowego. Na i przy kolei znalazło pracę wielu mieszkańców lewego brzegu. Drugim, równie ważnym czynnikiem, było wojsko. Już wtedy na Podgórzu zlokalizowano poligon artyleryjski. Obok niego, w rejonie dzisiejszych ulic Inowrocławskiej i Okrężnej, pojawiły się koszary. Z dostaw dla armii (wtedy jeszcze pruskiej) żyło wielu podgórzańskich urzędników. A samo miasto zaczęło się rozbudowywać w kierunku koszar.
     Ze współpracy z wojskiem żyły całe firmy, jak owa "Cohn i Borchardt", która w 1900 roku za 72 tys. marek "wydzierżawiła wolność zbierania i użytkowania odłamków nabojów armatnich, które wystrzelane zostaną na Podgórzu" - jak pisała ówczesna "Gazeta Toruńska".
     Szyby drżały
     
W latach 60. i 70. XX wieku wpływ armii na życie Podgórza jeszcze się pogłębił. - Bez przerwy szyby drżały w oknach, bo wciąż strzelali na poligonie - wspomina Janina Klimkowska.
     - Tu na rampie, co kilka dni rozładowywały się nowe jednostki artyleryjskie, które przyjeżdżały z całej Polski by ćwiczyć u nas strzelanie - mówi podgórski radny Włodzimierz Rudziński, emerytowany pułkownik WP.
     Na lewym brzegu były jednak nie tylko jednostki przyjezdne. W połowie lat 70. na Podgórzu na stałe stacjonowało kilka dużych jednostek wojskowych. Szósta i siódma brygada artylerii, dywizjon rakietowy, dywizjon rozpoznania artyleryjskiego, dwie jednostki lotnicze, no i oczywiście była jeszcze komenda poligonu. Samych mundurowych kilka tysięcy. Do tego ich rodziny. Przy armii, w Wojskowej Administracji Koszar, była też praca dla cywilów.
     W krótkim czasie powstały trzy osiedla betonowych bloków, w których zamieszkali sami żołnierze. Przy ul. Strzałowej mieszkali ci z Szóstej Brygady, siódma zasiedliła okolice Armii Ludowej, przy Drzymały można było znaleźć wojskowych z różnych jednostek. Obok wyrosły sklepy.
     - Na ulicach było widać, że Podgórz to dzielnica wojskowych - _przyznaje Rudziński.
     Czasem bywały i z tym problemy, jak miejscowi (zwłaszcza ci z tzw. Meksyku, czyli slumsów obok koszar) wypowiadali wojnę mundurowym. Kończyło się jednak zwykle na kilku siniakach.
     Jedna po drugiej
     
Pierwsza zniknęła Siódma Brygada. Po niej kolejno inne jednostki. Od 1 stycznia br. przestała istnieć Szósta (która otrzymała imię "Toruńskiej"). Dziś całe wojsko na Podgórzu to Szósty Dywizjon Artylerii, jedna jednostka lotnicza i Centrum Szkolenia Wojsk Rakietowych i Artylerii na poligonie. Nie wiadomo zresztą czy i ono się utrzyma. Z Ministerstwa Obrony Narodowej płyną sprzeczne informacje. Wyższa Szkoła Oficerska im. Józefa Bema, która najczęściej korzystała z podgórskiego poligonu, też wkrótce przestanie istnieć.
     Wraz z żołnierzami, którzy albo stracili pracę, albo (starsi) przeszli na emeryturę "na bezrobocie" przeszli pracujący w jednostkach cywile. Stracili klientów dostawcy.
- Dziś do wielu domów zagląda bieda - przyznaje Klimkowska.
     A płk. Rudziński z rozrzewnieniem wspomina czasy, gdy na poligonie przysięgę składało jednocześnie 700 żołnierzy. Dziś w oknie Klimkowskiej szyby już nie drżą. I nie tylko dlatego, że wstawiła sobie "plastyki". Strzelające działa na poligonie to dziś już rzadkość. A jak nawet strzelają, to nie jak kiedyś dużymi jednostkami. Od popuka sobie jedna, dwie baterie i koniec.
     Zostały tylko grzyby
     
Sto lat temu, jak donosiła "Gazeta Toruńska" w czerwcu 1900 roku, "na placu strzeleckim przy zbieraniu odłamków nabojów armatnich pękł skutkiem nieostrożnego obejścia się zapał granatowy. Robotnikowi Cielaskowi rozerwał wnętrzności, robotnicy Damratowej popalił twarz i pokaleczył na całym ciele". Zbieranie łusek armatnich, a bywało, że i rozbrajanie niewybuchów, i dostarczanie ich do skupu złomu, było sposobem dodatkowego zarobkowania dla wielu podgórskich rodzin przez wiele lat. Dziś z racji ograniczenia ilości ćwiczeń nie za bardzo jest co zbierać. Dzięki czemu ofiar niewypałów jest mniej (ostatni raz zanotowano taki przypadek sześć lat temu). Poligonem zainteresowali się za to grzybiarze oraz zorganizowani złodzieje. Kilka miesięcy temu próbowali ukraść... czołg, który służył za tarczę strzelniczą. Zanim odjechali z łupem zatrzymała ich policja.
     WŁODZIMIERZ RUDZIŃSKI, radny miejski z Podgórza: - _Tu na rampie, co kilka dni rozładowywały się nowe jednostki artyleryjskie, które przyjeżdżały z całej Polski by ćwiczyć u nas strzelanie
(...)Na ulicach było widać, że Podgórz to dzielnica wojskowych.**

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera

Wybrane dla Ciebie

Jajko na miękko. Przy tych chorobach lepiej unikać jajka w tej formie

Jajko na miękko. Przy tych chorobach lepiej unikać jajka w tej formie

Tragiczny finał wypadku w Grudziądzu. Zmarła potrącona rowerzystka

Tragiczny finał wypadku w Grudziądzu. Zmarła potrącona rowerzystka

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska