Stoisko owocowo-warzywne w sklepie dużej sieci. Małżeństwo w średnim wieku zatrzymuje się przy mandarynkach sprzedawanych luzem. Mężczyzna obiera jeden z owoców, częstuje żonę. Skórka po mandarynce ląduje na dnie pojemnika z cytrusami. - Nie są słodkie, nie kupujemy - stwierdza kobieta i po chwili podjada już winogrona.
Podjadają, ale niektórzy płacą za zjedzone
Inny klient zastanawia się nad kupnem borówek amerykańskich. Są zapakowane w przezroczyste pojemniczki, zatem dobrze widać zawartość. Niestety wieczko można łatwo zdjąć, więc mężczyzna otwiera pojemniczek i kosztuje. Chyba mu zasmakowały, ale wybiera pojemniczek stojący najniżej. Ten z uszczuploną zawartością odstawia.
- Najczęściej wyjadają nam owoce - mówi pracownica dyskontu spożywczego. - Są przekonani, że mają do tego prawo, a tak nie jest. Niektórzy sięgają także po cukierki sprzedawane luzem, a bywa, że otworzą opakowanie ze słodyczami, albo z ogórkami kiszonymi, kapustą.
Jej koleżanka pamięta klienta, który otworzył opakowanie masła i palcem przejechał po kostce, potem go oblizał: - A jaki był oburzony, gdy zwróciłam mu uwagę, że tak nie można, bo to niekulturalnie i niehigienicznie! Przecież taki towar nadaje się już tylko do wyrzucenia.
To też może Cię zainteresować
Niektórzy - dotyczy to przede wszystkim osób z małymi dziećmi - okazują przy kasie tylko opakowanie po produkcie, by zapłacić za towar zjedzony na terenie sklepu.
- Kupiłem bułki, ale mój mały synek był głodny i po drodze do kasy jedną zjadł - przyznaje bydgoszczanin. - Pani kasjerce powiedziałem, żeby doliczyła i za tę zjedzoną. Nie była zachwycona, ale awantury nie zrobiła. Szczerze mówiąc, to wciąż nie wiem, czy tak można robić.
Jakub Mazur, mł. menedżer ds. komunikacji korporacyjnej w sieci Biedronka wyjaśnia: „W przypadku konsumpcji na terenie sali sprzedaży, klient jest zobowiązany do uiszczenia opłaty za spożyty towar przy kasie. W przypadku towarów sprzedawanych na wagę pojawiają się oczywiste trudności w precyzyjnym ustaleniu wartości takiego towaru. Dlatego stale, na bieżąco informujemy naszych klientów, że konsumpcja tego typu produktów w sklepie nie jest dozwolona. Wyjątkiem są organizowane przez sieć Biedronka degustacje, w ramach których także takie produkty można spożywać w sklepie. (...)
Dr Andrzej Maria Faliński, niezależny ekspert ds. handlu twierdzi, że nie tylko podjadanie, ale także np. otwieranie opakowań z żywnością oznacza straty dla sklepów (ok. 2 proc. obrotów). - Jeśli klient otworzy np. wiaderko z kiszonką kapustą, żeby sprawdzić jak smakuje, to ten towar trzeba już wycofać ze sprzedaży.
I taka żywność trafia niestety do utylizacji.
Kosztowanie, w świetle prawa, to wykroczenie
Faliński dodaje, że niektórzy klienci sądzą iż jedna mandarynka czy odrobina kiszonej kapusty nie uszczuplą budżetów bogatych sieci handlowych, często z zagranicznym kapitałem: - A nie zdają sobie sprawy, że pracownicy sklepu, w którym klienci podjadają albo otwierają opakowania, mogą nie dostać premii!
W niektórych krajach za podjadanie w sklepach można zostać srogo ukaranym. - W Stanach Zjednoczonych traktuje się to jak kradzież - dodaje Faliński. - Srogo podchodzą do tego także w Niemczech czy w Belgii, mniej restrykcyjnie jest na przykład we Francji. Właściciele sklepów w Polsce nie chcą karać klientów, bo to by źle wpłynęło na wizerunek sieci.
Luiza Urbańska reprezentująca ALDI Sp. z o.o. informuje: „Każdą sytuację związaną z kosztowaniem produktów przez klientów na sali sprzedaży, jeszcze przed ich zakupem rozpatrujemy indywidualnie w zależności od skali zjawiska, uważnie monitorując takie zachowania. W świetle prawa jest to wykroczenie.
Rzeczywiście zdarza się, że klienci spożywają produkt (typu woda, słodycze, przekąski, sok itp.) na sali sprzedaży, dopuszczamy tych sytuacji, jeżeli klient poinformuje o tym fakcie kasjera i zapłaci za spożyty produkt w kasie należną kwotę.”
- Dzieciom to się nie dziwię, ale starszych „podjadaczy” nie rozumiem - mówi pracownica bydgoskiego sklepu.
