Coraz więcej Polaków kupuje żywność przez internet. To szansa dla producentów rolnych

Z badań firmy CBRE wynika, że artykuły spożywcze kupuje przez internet co piąty mieszkaniec wielkiego miasta w Polsce, średnio w kraju - co dziesiąty. - Bezpośrednie dostawy żywności do konsumentów będą coraz bardziej powszechne - prognozuje Beata Hryniewska, szefowa działu powierzchni magazynowych i przemysłowych w CBRE. - Na razie ten segment jest w fazie rozwoju, m. in. dlatego, że brakuje firm wyspecjalizowanych w dostawach żywności. A wiadomo, że dostarczenie do klienta świeżych warzyw czy owoców znacząco różni się od przewozu odzieży czy kosmetyków. Początek pandemii przyspieszył tę rewolucję i w kolejnych latach ten trend będzie się umacniał.

Tymczasem rozwija się internetowa sprzedaż żywności bez pośredników. Obserwuje to Magdalena Kulus, specjalista ds. przetwórstwa i bezpieczeństwa żywności w Kujawsko-Pomorskim Ośrodku Doradztwa Rolniczego w Minikowie, który prowadzi „Kujawsko-pomorski e-bazarek”. Swoje produkty oferuje na e-bazarku wielu lokalnych producentów rolnych.

- Od 30 czerwca do dziś z bazarku skorzystało 12 722 użytkowników, z czego 12 638 to użytkownicy nowi – informuje Magdalena Kulus. - Internet pomaga producentom rolnym w dotarciu do klientów. Ludzie wyszukują ich na takich platformach, jak e-bazarek i sami umawiają się na formę zapłaty i odbioru towaru. Zainteresowanie mięsem jest bardzo duże. Na infolinię e-bazarku dzwoni wielu ludzi z pytaniami o tuszki gęsi, kaczek, jest też sporo zapytań o dziczyznę, np. półtusze sarniny. I dzwonią nie tylko osoby z Kujaw, chwilę temu pan z Koszalina szukał tuszek gęsi i dziczyzny.

- Korzystam z „Wiejskiej e-skrzynki” i przy niej zostanę, bo nie muszę chodzić do sklepów, dostawa jest pod drzwi – zachwala klientka z Tryszczyna w powiecie bydgoskim. - Kupuję różne produkty bezpośrednio od rolników: ziemniaki, chleb wiejski, sery. Wszystko smaczne i świeże.

Internetową sprzedaż wędlin, również za pośrednictwem „Wiejskiej e-skrzynki”, rozwija Witold Śledź, właściciel Manufaktury Wędliniarskiej „Olchowy dymek" we Franciszkowie w powiecie świeckim.
- Nie można bagatelizować sprzedaży przez internet, ale to jeszcze tylko dodatek w tej branży. Podstawowa sprzedaż jest blisko klienta – uważa producent. - Ludzie chcą najpierw posmakować, a dopiero potem kupią więcej, bo wędliny nie można reklamować jak butów. Sprzedaję przez internet coraz więcej, ale głównie klientom, którzy znają już moje produkty.

I w tej dziedzinie eksperci prognozują zmiany na korzyść internetu.
– Chęć zobaczenia fizycznego produktu w przypadku jedzenia to bariera, która na razie jest dosyć istotna, ale wydaje się, że łatwo można ją przełamać. Dużo trudniej jest dobrać odpowiedni rozmiar ubrań niż zdecydować o zakupie standardowych produktów, które znamy i lubimy. Dochodzi też aspekt oszczędności czasu, który w przypadku zakupów spożywczych jest bardzo duży – mówi Beata Hryniewska.

Zmiana w kierunku e-zakupów jedzenia będzie wymagać budowy kolejnych magazynów chłodniczych, ale eksperci CBRE wskazują przeszkody: - Deweloperzy rzadko decydują się na budowę chłodni ze względu na złożoność i koszt budowy obiektów z kontrolowaną temperaturą. Budowa tego typu magazynu zazwyczaj rusza na zlecenie konkretnego najemcy. Powierzchnia musi być zabezpieczona umową najmu, inwestycje spekulacyjne w tym przypadku niosą ze sobą zbyt duże ryzyko. Poza tym, chociaż jest to możliwe, przekształcenie chłodni w magazyn suchy jest trudne i kosztowne.