Częściowo umorzone
To już jest pozamiatane - tak Krzysztof Pieczkowski, przewodniczący rady wierzycieli nieszawskiej spółki ocenia zakończone postępowanie prokuratorskie. Wierzyciele są rozgoryczeni. Jak w roku 2010 zaufali prokuraturze tak teraz - gdy sprawa trafiła do Sądu Okręgowego we Włocławku - wytykają jej zaniechania, zaniedbania oraz lekceważenie pokrzywdzonych.
Nieszawska spółka Jantur, należąca do rodziny Ch. skupowała zboże i nie płaciła rolnikom. Biegła powołana przez prowadzącą postępowanie Prokuraturę Okręgową w Bydgoszczy ustaliła, że już w 2008 roku spółka nie miała płynności finansowej. Mimo to skupowano zboże, wydłużając okres płatności nawet do 223 dni i nie informując rolników o problemach finansowych.
Prokuratura doliczyła się równo 660 poszkodowanych. Największą grupę stanowią rolnicy, którym Jantur winien jest ponad 21 mln złotych, ale są i inni wierzyciele, w tym banki.
Na ławie oskarżonych zasiądą bracia Roman Ch. (prezes zarządu Janturu) i Krzysztof Ch. (wiceprezes) oraz Jolanta O., główna księgowa spółki, której prokuratura zarzuca m.in. pomoc w oszustwach, fałszowanie dokumentacji księgowej i podrabianie podpisów. Prokurator umorzył częściowo postępowanie wobec rady nadzorczej, która - jego zdaniem - nie wiedziała, co robi zarząd, choć kierował nią trzeci z braci Ch., a członkami rady była ich siostra oraz córki prezesa i wiceprezesa.
- To my w marcu 2010 roku powiadomiliśmy prokuraturę o procederze wyłudzeń zboża. Jesteśmy pokrzywdzeni, a prokurator informuje nas, że nie jesteśmy stroną w sprawie - denerwuje się rolnik spod Inowrocławia. Jemu i jego rodzinie Jantur winien jest prawie 84 tys. złotych. O częściowym umorzeniu śledztwa dowiedzieli się z "Pomorskiej".
Podobnie jak członkowie rady wierzycieli, którzy także o tym, że śledztwo zostało zakończone, dowiedzieli się najpierw od nas. Informujące ich o tym pisma z pouczeniem o prawach poszkodowanych, datowane 2 stycznia dostali 27 dni później. Niemniej już na początku stycznia rada wystąpiła do Sądu Okręgowego we Włocławku o kopię aktu oskarżenia. Nie ma jej do dziś.
- Dowiedzieliśmy się, że musimy czekać na wyznaczenie przez sędziego stosownej opłaty. Gdy telefonuję do sądu, stale słyszę, że sędzia takiej opłaty jeszcze nie wyznaczył - mówi Krzysztof Pieczkowski, przewodniczący rady wierzycieli.
Piszą do generalnego
Rolnicy wysłali skargę do prokuratora generalnego. Informują w niej też m.in.o mechanizmach oszustwa, dokonanego przez rodzinę Ch., w tym o zbywaniu majątku osobistego członków zarządu głównie na rzecz bliższej i dalszej rodziny, w tym córki prezesa (członka rady nadzorczej), na przykład dziewięciu nieruchomości gruntowych, niektórych z domami w gminach Nieszawa i Waganiec.
Dołączyli wypisy z ksiąg wieczystych założonych w latach 2009-2010. Pytają, dlaczego prokuratura nie sprawdziła, skąd dwudziestoparoletnia kobieta, mieszkająca w Warszawie, miała pieniądze za zakup tego majątku.
Skarga trafiła także do ministra sprawiedliwości, Rzecznika Praw Obywatelskich, europosła Zbigniewa Ziobro i posła Andrzeja Rozenka.
Aferą Janturu od początku interesował się poseł Łukasz Zbonikowski, który sam złożył doniesienie do prokuratury, by sprawdziła działalność spółki. Teraz postarał się o znanego warszawskiego prawnika, który ma wspierać oskarżycieli posiłkowych na procesie. O taki status będzie zabiegać grupa pokrzywdzonych rolników.