Policja jeszcze nie wie

     Nasza rozmówczyni twierdzi, że we wsi od dwóch lat giną psy, tygodniowo cztery - pięć. Według niej, zabija je i zakopuje na swojej posesji jeden z mieszkańców. Gdy ostatnio zaginęły cztery psy, ich właściciele wezwali policję i domagali się zwłok swoich czworonogów, ale ich nie dostali.
     - Jesteśmy przekonani, że psy zostały zastrzelone. A później być może sprzedane?! Co stało się z psami, które giną już od dwóch lat? - mówi rozmówczyni. - Zdajemy sobie sprawę, że psy powinny chodzić na smyczy, chociaż jego psy też można spotkać biegające luzem. Gotowi byliśmy ponieść karę za niedopilnowanie, lecz policja to zbagatelizowała.
     Psy są w kojcu
     Kierownik komisariatu policji w Kęsowie Jacek Kłosowski potwierdził, że policja otrzymała takie zgłoszenie. Jak mówi, mieszkaniec Piastoszyna ma duże psy, które trzyma w specjalnym kojcu. Jednak w miejscu, przez które wkładane są miski z karmą, przerwa w ogrodzeniu jest większa i zdarzyło się, że psy ze wsi przeszły przez nie i zostały zagryzione. - Nie dopatrzyliśmy się nieprawidłowości - informuje Kłosowski. Także w tym, że mieszkaniec Piastoszyna oddał zagryzione psy do utylizacji. - Prowadzi skup żywca. Na bieżąco wywozi odpady zwierzęce do utylizacji. Nie wiedział, do kogo te psy należą - mówi kierownik posterunku. Dodaje, że gdyby psy nie biegały luzem po wsi, nie doszłoby do takiej sytuacji.
     Nie chce rozmawiać
     Skontaktowaliśmy się także z mieszkańcem Piastoszyna, który po krótkiej rozmowie stwierdził, że nie życzy sobie, żebyśmy o tym pisali. - Nie chcę rozmawiać, nie mam czasu - oświadczył. Wcześniej jednak powiedział nam, że psy weszły na jego posesję i atakowały jego rodzinę. Stwierdził, że nie posiada broni i kłamstwem jest, że strzelał do psów.
     Jak sprawdziliśmy, o sprawie psów w Piastoszynie nic nie wie Urząd Gminy w Kęsowie.