28 listopada sierżanci Marek Tokarski i Mariusz Gronczewski byli na patrolu. Mieli zabezpieczyć przejazd kibiców. Ale kilkanaście minut po 8 rano dostali sygnał: w Wiśle tonie człowiek. - Podjechaliśmy do bazy przy Popiełuszki - mówi Tokarski. - Nie mieliśmy akurat do dyspozycji służbowej łodzi, ale wykorzystaliśmy niewielką motorówkę należącą do wędkarza.
Kiedy dotarli do tonącego 34-latka, zobaczyli, że mężczyzna utrzymuje się na wodzie tylko dzięki wypełnionemu powietrzem plecakowi. - Widać było tylko czubek jego głowy i oczywiście plecak - relacjonuje Tokarski.
Mundurowi wyciągnęli mężczyznę i rozpoczęli jego reanimację. - Kolega robił masaż serca, a ja sterowałem łodzią - opowiada Gronczewski. Poziom wody był bardzo niski, trzeba było bardzo uważać, ale udało nam się dopłynąć. Co czułem podczas akcji? Nie mam pojęcia - w takich momentach człowiek nie skupia się na sobie. Ważne było tylko jedno: płynąć ostrożnie, ale jak najszybciej, by uratować mężczyznę.
To się udało: po pięciu minutach motorówka z niedoszłym topielcem była już na brzegu. Tam czekała na nią już karetka, a 34-latek trafił do szpitala.
Mundurowi przyznają, że takie akcje dają im ogromną satysfakcję. - Przede wszystkim dlatego, że tego człowieka nie było już wśród nas - a teraz znowu jest - mówi Marek Tokarski.
- Wiedza o tym, że ma się takich policjantów, napawa dumą i daje energię do pracy - przyznaje Wojciech Machelski, szef toruńskiej policji.
Mundurowym podziękował Michał Zaleski, prezydent miasta. Wręczył im list gratulacyjny oraz upominki.
Czytaj e-wydanie »