Jego wersję potwierdził przesłuchiwany w środę przed sądem 25-latek. To kolega jednego z mężczyzn poturbowanych przez oskarżonego i naoczny świadek szarpaniny przed blokiem na białostockim os. Wysoki Stoczek, do jakiej doszło w styczniu 2014 r.
- We trójkę wyszliśmy z psami na podwórko. Po naszej lewej stronie pojawili się mężczyzna i kobieta. Grzesiek podszedł do nich i uderzył tego człowieka pięścią w twarz. Kobieta krzyczała „zostawcie mojego męża, to jakaś pomyłka”. Widziałem przerażenie w ich oczach - zeznawał.
Powodem do konfrontacji były żarty z imienia psa Grzegorza D., które kilka godzin wcześniej padały z ust imprezowiczów z klatki obok. Grzegorz D. sądził, że wśród nich był oskarżony policjant Adam B. Zdaniem świadka - był w błędzie. 25-latek twierdzi, że próbował rozdzielić szamoczących się mężczyzn. Wtedy sam otrzymał cios od B. Gdy odchodził, widział jak uczestnicy bójki padają na ziemię. Roli Piotra L. drugiego pokrzywdzonego w tej sprawie, nie widział.
Więcej o sprawie: Ofiara czy napastnik? Policjant przed sądem
Z aktu oskarżenia wynika, że wkrótce na miejsce przyjechał patrol policji. Dwaj koledzy uciekli do mieszkania na parterze. Zamknęli się. Wtedy oskarżony wyważył drzwi i użył wobec nich gazu łzawiącego, który wypadł obecnej na miejscu funkcjonariuszce. Obezwładnił lokatorów.
Jeden z pobitych miał złamany oczodół i kości szczęki. Drugi siniaki i urazy głowy.
Żaden nie przyznaje się do zadawania ciosów policjantowi, a, co ciekawe, ten też miał poważne obrażenia: pęknięty staw skokowy, ułamany ząb. W innym procesie pokrzywdzeni byli oskarżeni. Zostali nieprawomocnie skazani za pobicie.
Sąd chce przesłuchać jeszcze jednego świadka. Kolejna rozprawa 19 października.
Zobacz także: Pobicie Krzysztofa Kononowicza. Ruszyła sprawa przed sądem