Bydgoski sąd oddalił w całości pozew, w którym domagano się od Wojciecha Piniewskiego, byłego zastępcy prezydenta Inowrocławia zaprzestania komentowania sprawy dotyczącej uchwały, m.in. w sprawie nadania nazwy Skweru Praw Kobiet. Pozew skierował do sądu komitet Porozumienie Samorządowe, z którego o prezydenturę w Inowrocławiu ubiega się w wyborach samorządowych Ewa Koman.
Warto dodać, że oboje z sądowych adwersarzy byli zastępcami tego samego prezydenta miasta, Ryszarda Brejzy. Spór wywiązał się w marcu, kiedy na komisji rady miasta Inowrocławia miał być procedowany wniosek o zmianę nazwy jednego z miejskich placów. Projekt, który złożył Piniewski, obecnie również ubiegający się o prezydenturę (ale z komitetu KO), został wstrzymany.
Spór o plac w Inowrocławiu
Wojciech Piniewski wskazywał podczas wystąpień publicznych, że zatrzymanie procedowania uchwały było wynikiem działań, między innymi Ewy Koman i (bezprtyjnej) i radnych z Solidarnej (obecnie Suwerennej, red.) Polski. Koman żądała zaprzestania komentowania przez Piniewskiego sprawy i zapłaty przez niego na rzecz inicjatywy charytatywnej.
W Sądzie w Bydgoszczy Piniewskiego reprezentowała mec. Dorota Brejza, a przy orzeczeniu obecny był również były senator i poseł, obecnie eurodeputowany z Koalicji Obywatelskiej, Krzysztof Brejza. Jedna z podnoszonych przez Piniewskiego kwestii, która stała się zarzewiem sprawy sądowej, dotyczyła komentarzy, jakoby środowisko Ewy Koman i polityków Suwerennej Polski zawarło "nieformalny sojusz". - Zarzucano mi, że takie coś nie miało miejsca, ale przecież to jest faktem - komentował Piniewski przed bydgoskim sądem.
- Doszło wcześniej do konferencji prasowych, na których zarówno kobiety, które były oburzone zachowaniem rady miasta, jak i prezydent Piniewski, któremu również nie podobało się to, co się wydarzyło, wyrazili kilka swoich ocen, między innymi że doszło do głosowania przeciwko kobietom, że projekt został wyrzucony do kosza i że doszło do nieformalnej koalicji z PiS-em - że radni, którzy popierają Ewę Koman, idą w tym samym kierunku politycznym w tej chwili - mówi mec. Brejza. - Jest to po prostu sprawa o wolność słowa.
