Taki ruch władze miasta zapowiadały już od dawna. Siatkarska "Łuczniczka" i żużlowa Polonia to ostatnie sportowe spółki, w których miasto posiada większościowy pakiet udziałów. Wcześniej, w 2009 roku, sprzedano akcje piłkarskiego Zawiszy. Nabył je Radosław Osuch, płacąc niewiele ponad 500 tysięcy złotych.
Polonia to duży problem
Siatkówka i żużel także zostały już wycenione. W "Łuczniczce" miasto posiada 92,60 procent udziałów. Cena pojedynczej akcji to 26 zł, więc za całość trzeba zapłacić niewiele ponad 2 mln 300 tysięcy złotych. Na 25 złotych wyceniono jedną akcję Polonii, a miasto ma 98,87 procent kapitału zakładowego (122 900 akcji). Wstępnie, łączna kwota to 3 mln 72 tys. 500 zł.
Wczoraj władze miasta zaprosiły do negocjacji potencjalnych nabywców. Na sygnały od zainteresowanych ratusz czeka do 6 grudnia. Jeśli oferty się pojawią, potencjalni nabywcy otrzymają pełne informacje o stanie obu spółek. Potem rozpoczną się kolejne etapy niezbędnych procedur.
- O siatkarzy jestem spokojny - zapewnił prezydent Bruski. - Pan Piotr Sieńko wspominał, że przystąpi do negocjacji.
- Jeśli chodzi o akcje Polonii, ktoś już delikatnie sygnalizował zainteresowanie, ale nic więcej nie mogę powiedzieć. Może poza tym, że na pewno nie był to Jan Kulczyk - dodał zastępca prezydenta Bydgoszczy Jan Szopiński.
Władze miasta liczą na zainteresowanie i są zdeterminowane, by odsprzedać udziały w spółkach. O ile z siatkarzami nie ma kłopotów, o tyle żużlowcy przysparzają ich każdego roku. Chodzi oczywiście o finanse; każdy kolejny sezon Polonia kończy na coraz większym minusie, a miasto nie nadąża spłacać wszystkich zobowiązań zaciągniętych przez kolejnych prezesów.
Wszyscy mają już dość
- Na ostatnim posiedzeniu Rady Sportu, prezesi pozostałych bydgoskich klubów bardzo negatywnie wyrażali się o tym, co dzieje się w żużlowcym klubie. W żadnym innym nie ma takich problemów, mimo tak wydatnej pomocy miasta - podkreślił prezydent. Dodając, że w tym roku Polonia wydała 8,5 mln złotych. Z tego na wynagrodzenia zawodników aż 5,2 mln złotych. - To ogromne kwoty. Tym bardziej, że sezon nie zakończył się sukcesem sportowym, a spadkiem do I ligi - dodał prezydent. Zdradził też, że na tym samym spotkaniu padły mocne słowa. O tym, że zarząd klubu oszukał radę nadzorczą i właściciela spółki. - Poprosiłem więc członków Rady Nadzorczej Polonii o rozwinięcie tej informacji.
Wiadomo, że chodzi o ostatniego prezesa Jarosława Deresińskiego, który zadłużył klub na kolejny milion złotych. Do 2 milionów kredytu, Polonia musi więc dobrać kolejny, by przetrwać. O powiększeniu poręczenia pożyczki zdecyduje rada miasta na najbliższej sesji.
Cierpliwość władz miasta się jednak kończy. Tym bardziej, że na jaw wychodzą kolejne afery związane z klubem. Jak się okazało, w trakcie sezonu zarząd klubu podpisał aneksy do umów z zawodnikami, anulując ewentualne kary za gorsze wyniki w sezonie, które można egzekwować po rozgrywkach. Ten fakt Deresiński skutecznie ukrywał przed radą nadzorczą. Jeśli dodać do tego jego decyzje o poddaniu drużyny przed najważniejszymi meczami i brak spłaty raty kredytu, wnioski o działaniu na szkodę spółki nasuwają się same. Jeśli takie działania zostaną udowodnione byłemu prezesowi, Deresiński może zostać pociągnięty do odpowiedzialności.
Prezydent jest też niezadowolony z nadzoru nad zarządem, jakie powinna sprawować Rada Nadzorcza Polonii. Już zapowiedział, że zmieni się sposób kontrolowania finansów spółki. - Oczywiście wszyscy chcemy, by żużel w Bydgoszczy istniał i zrobimy wszystko, by pomóc. Nadal będziemy wspierać Polonię. Ale ten klub musi zacząć wreszcie funkcjonować na innych zasadach - podkreślił Rafał Bruski.
Czytaj e-wydanie »