Polonia Bydgoszcz-Lech Rypin
POLONIA/OSTROMECKO - LECH DiM 1:2 (0:1)
Bramki: Robert Sawicki (74. wolny) - Paweł Piceluk (44), Przemysław Goc (73)
POLONIA: Świetlik - Baran, Gabruś, Podraza (60. Kasprowicz), Dahlke - Pawełczak (58. Andrearczyk), Janka (63. Paczkowski), Sawicki, Kubacki, Plewiński - Bruski (56. Kawałek).
LECH: Ryłka - Buchalski (46. Ewert), Koprowski, Baranowski, Bojaruniec, Dylewski, B. Feter (56. Goc), Gajkowski, Lewandowski, Piceluk (46. Kukowski), Sarbinowski (46. Konon).
Żółtka kartka: Gabruś.
Obie zdawały sobie sprawę ze stawki spotkania, więc nikt nie zdecydował się na grę w słabszym zestawieniu. Od pierwszych minut więcej z gry mieli lechici, którzy dłużej utrzymywali się piłce i przeprowadzali składniejsze akcje.
Gospodarze bez ryzyka
Cierpliwość w ich konstruowaniu przełożyła się na jakość bramkowych szans. Bliski powodzenia był Adam Dylewski, który wymanewrował trzech polonistów i strzelił obok słupka. Jeszcze lepsze okazje zmarnowali Piotr Sarbinowski i Radosław Gajkowski. Ten pierwszy, po dograniu wzdłuż bramki, trafił z pięciu metrów wprost w interweniującego Piotra Świetlika. Jego młodszy kolega minimalnie chybił po centrze Pawła Piceluka, posyłając piłkę w boczną siatkę.
Poloniści grali bardzo asekuracyjnie, momentami nawet zbyt bojaźliwie. Lech nie forsował tempa, a gospodarze - tyko z wysuniętym w ataku Tomaszem Bruskim - ograniczali się do kontrataków. Osamotniony "Brutus" kilkakrotnie próbował urwać się defensorom z Rypina, ale skończyło się na próbach.
Proste błędy prowadzą do goli
W środku pola mogła podobać się gra Rafała Kubackiego czy Roberta Sawickiego. Wyróżniali się na tle drużynowych kolegach, choć… mieli udział przy straconych bramkach. Tuż przed przerwą Kubacki zgubił futbolówkę na własnej połowie. Z prezentu młodego polonisty skorzystał Piceluk, który pewnym strzał pokonał Świetlika. - Takie straty, grając przeciwko drużynie z drugoligowymi aspiracjami, są bolesne - komentuje Maciej Karabasz, szkoleniowiec Polonii/Ostromecko.
Przy drugiej bramce nie popisał Sawicki, po którego stracie drugiego gola dla Lecha strzelił Przemysław Goc. Pomocnik biało-czerwonych zrehabilitował się za to w 74. minucie. Wprowadzony w drugiej połowie Paweł Andrearczyk po indywidualnej akcji wywalczył rzut wolny , a Sawicki uderzeniem w same "okienko" bramki Kamila Ryłki przywrócił nadzieje gospodarzy na korzystny rezultat przy Sportowej.
Pogoń za remisem
Podopieczni Karabasza, grający w ostatnich minutach trójką nominalnych napastników - wprowadzonymi po przerwie Robertem Kawałkiem, Piotrem Paczkowskim i Andrearczykiem - nie chcieli poprzestać na jednym trafieniu. Najbliżsi wyrównania byli Kubacki, którego próbę przelobowania Ryłki wybił z linii bramkowej Dariusz Koprowski, oraz Sawicki, który za pierwszym razem minimalnie spudłował z rzutu wolnego, a za drugim uderzył nad poprzeczką.
Lech wyczekuje finału
- Wyraźnie nie ulegliśmy Lechowi. Momentami prowadziliśmy równorzędną walkę. Takie mecze są dla młodych chłopaków najlepszą lekcją, gdyż obnażają nasze braki - tłumaczy Karabasz. - Teraz jeszcze lepiej wiemy, nad czym musimy pracować. Pomimo porażki jestem zadowolony z postawy drużyny.
Z kolei Zbigniew Kieżun, opiekun Lecha, zdradził klucz do sukcesu w rewanżowym meczu. - Nie forsowaliśmy tempa, mieliśmy przecież dwubramkową zaliczkę z pierwszego spotkania. Najważniejsze dla nas było nie stracić gola do przerwy. Udało się nawet wyjść na prowadzenie, dzięki czemu więcej minut dostali zmiennicy - tłumaczy szkoleniowiec, którego ekipa zaciera ręce na myśl spotkania finałowego ze Spartą/Unifreeze. - Wszyscy w Rypinie palą się do występu, gdy przychodzi grać przeciwko brodniczanom. Pewnie stadion zapełni się większą ilością kibiców. Nie możemy ich zawieść w finale - dodaje.