Torunianie mają za co się rehabilitować. Po dwóch meczach półfinałowych I ligi przegrywają ze Śląskiem 0:2. Niby żadna niespodzianka, ale oba pojedynki były skrajnie odmienne.
W pierwszym PC SIDEn był bardzo blisko niespodzianki, jeszcze na dwie minuty przed końcem remisował. W drugim został zdeklasowany. Już do przerwy było 63:18, a skończyło się na różnicy 43 punktów. To trzecia najwyższa porażka w tym sezonie. Wcześniej ze Śląskiem Astoria Bydgoszcz przegrała 53:104, a SKK Siedlce 35:84. Tyle, że to spadkowicze, a nie półfinaliści rozgrywek i pretendenci do Tauron Basket Ligi.
Teraz rywalizacja przenosi się do Torunia. Podopieczni trenera Grzegorza Sowińskiego przegrali już cztery mecze ze Śląskiem w tym sezonie (plus piąty sparingowy) i także raz byli gorsi we własnej hali. Czy tym razem mają szanse na zwycięstwo? Ewentualna wygrana w sobotnim meczu mogłaby podnieść na tyle morale w ekipie, że można byłoby jeszcze powalczyć o wyjazd na decydujące spotkanie we Wrocławiu.
Co musi się stać, aby PC SIDEn przynajmniej przedłużył rywalizację w półfinale? Lista warunków jest bardzo długa. We Wrocławiu torunianie zrealizowali praktycznie tylko jeden - poważnie ograniczyli poczynania Pawła Kikowskiego. Lider Śląska zdobywał po 13 punktów, czyli poniżej swojej średniej i to przy przeciętnej skuteczności z gry (ok. 40 proc.).
Na nieszczęście torunian kłopoty lidera nie są problem dla wrocławian. Zwłaszcza w drugim meczu faworyt I ligi pokazał siłę całego zespołu. Ponad 50 procent skuteczności z gry i ogromna przewaga pod tablicami (44:22) - to są dwie kwestie, które nasz zespół musi rozwiązać w meczu numer 3.
Zdecydowanie lepiej muszą zagrać Adam Lisewski (8 pkt i 12 zbiórek w dwumeczu we Wrocławiu) oraz Wojciech Barycz (bez punktu w meczu numer 2). Sporo zastrzeżeń było do organizacji gry przez Łukasza Żytko (zaledwie 2 asysty przy 11 stratach).
W sobotę PC SIDEn zagra ze Śląskiem o godz. 17.30 w hali przy ul. Grunwaldzkiej. Jeśli zwycięży, to czwarty mecz rozpocznie się w niedzielę o godz. 18.00.
Czytaj e-wydanie »