Po takich trzech intensywnych dniach teraz tydzień będziecie odpoczywać?
Nabiegaliśmy się, to prawda. Bez Przemka, kadrowiczów, jeszcze wypadł Łukasz, więc rotacja była strasznie okrojona. Młodzi chłopcy dostali duże minuty i odegrali ważne role w tych meczach. Na pewno wyszli z tego obronną ręką i udowodnili, że rozwijają się w odpowiednim kierunku. Myślę, że z całego turnieju możemy być dumni, tak my, jak i nasi kibice. Ze 120 minut zagraliśmy jakieś 105 na naprawdę dobrym poziomie. W ostatnim meczu walczyliśmy do końca o zwycięstwo, ale zwyciężyły braki kondycyjne. Niemcy grali szeroką rotacją i w końcówce mogli pozwolić sobie na agresywniejszą defensywę.
Tobie chyba pasowała taka intensywność, bo rozegrałeś trzy naprawdę dobre mecze.
Dostałem większą rolę na parkiecie, a każdy zawodnik to lubi. Jak wiesz, że te minuty będą, to nie boisz się, nie kalkulujesz ryzyka, tylko grasz swoją koszykówkę. Tak było w Memoriale, musiałem większą rolę wziąć na swoje barki, a że doświadczenia mi nie brakuje, to bardzo mi to odpowiadało. Udało się nieźle zagrać trzy mecze, ale cały czas liczę, że forma będzie jeszcze rosła. Mamy jeszcze dziesięć dni do pierwszego ważnego meczu. Nasza drużyna to świetny kolektyw, układa nam się praca na treningach i pozostaje tylko wszystko spokojnie budować.
Ruszył Memoriał Wojciecha Michniewicza w Toruniu. Polski Cuk...
Jak ci się grało obok Roberta Lowery'ego? Wiemy już po tym turnieju, że to inny gatunek rozgrywającego niż Glenn Cosey.
Każdy rozgrywający ma swój styl i trudno ich porównywać. Glenn był koszykarzem częściej rzucającym, szukał pozycji dla siebie, potem dopiero patrzył komu można podać. Robert jest pod tym względem przeciwieństwem, bo w każdej akcji najpierw szuka podania. To bardzo doświadczony zawodnik, jadł chleb z niejednego pieca, grał w mocnych ligach. Na pewno nam pomoże, jest w stanie otworzyć kolegów na dobrych pozycjach. Na razie jest jeszcze sporo niedokładności, ale to normalne, jesteśmy na etapie poznawania się, zgrywania. Robert sam musi zobaczyć, kto jak się zachowuje i co potrafi, a z czasem to będzie wyglądać coraz lepiej. Poza parkietem jest bardzo sympatycznym i wygadanym człowiekiem, także bardzo szybko wkomponował się w szatnie.
Z atmosferą w sumie w ogóle chyba nie ma problemu, bo przecież prawie wszyscy świetnie się znacie.
To procentuje, nie trzeba budować wszystkiego od zera. W innych sytuacjach zawsze trwa adaptacja, poznawanie zagrywek, kolegów. W Toruniu fundament jest budowany od trzech lat, a teraz dołączają tylko kolejne ogniwa. Mamy za sobą dwa super sezony, teraz też mamy wielkie apetyty. Jest chemia w zespole, dobrze się ze sobą czujemy, także poza parkietem i chcemy się bić o wysokie miejsca, wygrywać dla siebie i kibiców.
Co tam w Tsmokach Mińsk, interesujecie się już powoli pierwszym rywalem w kwalifikacjach Ligi Mistrzów?
Jeśli ktoś się interesuje koszykówką, to z pewnością zna część zawodników, my wiemy, że spotkamy znów D.J. Sheltona, Kudriawcowa i trenera Krutikowa. Nasz sztab z pewnością zrobi dobre rozpoznanie, będziemy wiedzieli co grają poszczególni zawodnicy i będziemy na sto procent przygotowani. Kluczem będzie pierwszy mecz w Toruniu, trzeba go wygrać i na razie nie wybiegamy dalej w przyszłość. Zamierzamy dobrze się do tych eliminacji przygotować i chcemy zagrać dobrą koszykówkę.