Wracamy do sprawy, o której pisaliśmy w połowie lutego. To historia Czesława Weyny, który od 2002 roku walczy o prawo do ojcowizny w Fordonie. Ubiega się o prawo do pierwokupu działki o powierzchni około 8 tys. m kwadratowych w rejonie ul. Twardzickiego, na Przylesiu.
- Ziemię 32 lata temu państwo odkupiło od moich rodziców - wyjaśnia Weyna. - Po latach, z rodzeństwem postanowiliśmy odzyskać teren na zasadzie pierwokupu.
Gmina Bydgoszcz odmówiła sprzedaży terenu, bo ziemia była już... wykupiona. - Miesiąc po tym, jak złożyłem pismo do urzędu miasta, w którym wyraziłem zainteresowanie kupnem ojcowizny, teren został sprzedany - wspomina mężczyzna. - Nowi właściciele to handlowcy, którzy do 2002 roku dzierżawili grunt od miasta. Tylko, że w ratuszu nikt nie powiedział mi o tym.
Przeczytaj: Bydgoski urzędnik podrobił podpis. Poszkodowany prosi o pomoc posła Latosa
Sprawa trafiła do sądu. W 2009 roku, podczas jednej z rozpraw, w której stroną był bydgoski ratusz, Weyna osłupiał: - Urzędnik wmawiał mi, że podpisałem jakieś pismo sprzed 9 lat. Widziałem je pierwszy raz.
Biegły orzekł, że podpis na dokumencie ratusza informujący o planach sprzedaży gruntu w Fordonie, jest sfałszowany. Mimo to, w grudniu ubr. prokuratura umorzyła śledztwo, w tej sprawie z braku możliwości wykrycia sprawcy.
Weyna złożył zażalenie na postępowanie prokuratury. W lutym tego roku sąd odrzucił jego wniosek. Nasz Czytelnik postanowił poszukać ratunku u Tomasza Latosa, parlamentarzysty PiS.
- Brak jest transparentności w postępowaniu miasta - mówi poseł. - Sprawę można prawdopodobnie skierować do sądu na podstawie skargi pauliańskiej. Jest to możliwe w sytuacji, gdy instytucja, która występuje jako dłużnik, działa na szkodę wierzyciela - w tym przypadku Czesława Weyny - dodaje Latos.
Skarga pauliańska to casus, który wywodzi się jeszcze z prawa rzymskiego. W Polsce funkcjonuje na podstawie art. 527 Kodeksu Postępowania Cywilnego.
Czytaj e-wydanie »