https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Postawili na edukację domową

Anna Nowicka
Marek Budajczak
Marek Budajczak Anna Nowicka
Dzieci można uczyć w domu i nie posyłać ich do szkoły. Tak zrobili Marek Budajczak i jego żona, Izabela. Pan Marek przyjechał do Bydgoszczy z Poznania na wykłady o edukacji domowej w Kujawsko-Pomorskiej Szkole Wyższej.

- Państwo jako jedni z pierwszych rodziców w Polsce zdecydowali się nie posyłać dzieci do szkoły?
- Rzeczywiście, przecieraliśmy szlaki. W 1995 roku uzyskaliśmy zgodę na nauczanie domowe. Wcześniej próbowano nas przekonać, że jest to niezgodne z przepisami, a to nie była prawda.

- Dzieci chodziły kiedyś do szkoły?
- Wspólnie z żoną zadecydowaliśmy, że pójdą do szkoły, aby zobaczyć, jak to jest. Córka uczęszczała do niej przez dwa lata, a syn przez rok. Potem podjęliśmy wspólnie decyzję, że będą się uczyć w domu.

- Jakie są zalety nauki w domu?
- Dzieci uczą się o wiele szybciej niż w szkole i mogą rozwijać swoje zainteresowania. Plusem jest także to, że do każdego dziecka podchodzimy indywidualnie. Rodzic od razu widzi, gdy dziecko czegoś nie rozumie i może dopilnować, aby nie powstawały zaległości w wiedzy. Dzieci są też dzięki nauce w domu bardziej zżyte z rodzicami.

- A wady?
- Każde dziecko co roku musi zdać egzaminy klasyfikacyjne. Są one bardzo stresujące dla ucznia. Przez wiele godzin odpowiada bowiem na pytania, nieraz bardzo szczegółowe. Kolejną wadą takiej nauki jest to, że dziecko jest postrzegane przez rówieśników jako odmieniec, bo nie chodzi z nimi do szkoły. Minusem jest także to, że jeden z rodziców musi się poświęcić i zająć nauką dzieci. U nas była to moja żona. Dla nas jednak największym problemem była niechęć urzędników do zaakceptowania naszego wyboru. Do tej pory, mimo że nasze dzieci są już dorosłe, formalnie nie mają ukończonej nawet podstawówki. Walczymy jednak o uznanie ich wykształcenia.

- Jednak córka i syn radzą sobie na rynku pracy?
- Na szczęście tak. Córka Emilia uczy angielskiego małe dzieci, a syn Paweł jest wolontariuszem.

- Dzieci nie mają pretensji, że nie chodziły do szkoły?
- Nie było im łatwo. Syn formalnie nie może być studentem, bo nie ma świadectw ukończenia szkół, ale chodzi na wykłady akademickie jako wolny słuchacz. Dzieci nigdy nie narzekały i zawsze wiedziały, że w każdej chwili mogły wrócić do szkoły, jeśli by tak zadecydowały.

- Pan jest z wykształcenia pedagogiem. Czy trzeba mieć ukończone studia pedagogiczne, aby uczyć w domu?
- Takie wykształcenie się przydaje, ale nie jest konieczne. Żona jest ekonomistą, a mimo to na niej głównie spoczywał obowiązek nauki dzieci.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska