Zniknęły zbiorniki
Kontrole prowadziła sekcja kontrolno-rozpoznawcza Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Aleksandrowie Kujawskim. Podjęto je po doświadczeniach, jakie mieli strażacy w czasie akcji, szczególnie w okresie poprzedniej zimy.
Co wyszło w kontrolach? Otóż jeszcze nie tak dawno osiedla mieszkaniowe wyposażone były w podziemne i otwarte zbiorniki przeciwpożarowe. Zostały zlikwidowane, gdy poprowadzono sieci wodociągowe z hydrantami przeciwpożarowymi. Na dodatek zaniedbane zostały dojazdy lub punkty czerpania wody i w rezultacie do zewnętrznego gaszenia pożaru, czyli do tankowania pojazdów gaśniczych, pozostały jedynie hydranty.
- W czasie dziewięciu kontroli wskazano dwadzieścia dziewięć nieprawidłowości, dotyczących praktycznie setek hydrantów, wielu sieci wodociągowych i ujęć wody. - tłumaczy st. kpt. Dariusz Nędzusiak kierownik sekcji kontrolno - rozpoznawczej.
Gminy wiejskie są bardziej zdyscyplinowane
Strażacy stwierdzili, że zaniedbano coroczne przeglądy i konserwacje hydrantów, nie ma też ich oznakowania. Na części obszarów chronionych nie ma żadnego hydrantu, a te które są , nie mają wystarczających parametrów ciśnienia i wydajności. Wobec winnych zaniedbań wydano dziewięć decyzji administracyjnych, cztery upomnienia dotyczące zaległych obowiązków oraz dwa inne wystąpienia, adresowane do zarządców terenów, którzy odpowiedzialni są za sieci hydrantowe.
- Stwierdziliśmy też, że zaniedbania kumulowały się na przestrzeni wielu lat, co świadczy o permanentnym lekceważeniu tego problemu, można powiedzieć, że "od zawsze" - nie ukrywa st. kap. Nędzusiak.
Co ciekawe - w toku działań pokontrolnych stwierdzono istotną poprawę stanu hydrantów na obszarach gmin wiejskich, za to w miastach, gdzie zagrożenie pożarowe jest większe, stan hydrantów jest nadal - jak mówi nasz rozmówca - katastrofalny.
W miastach z reguły stosuje się hydranty podziemne. Ich usytuowanie musi być oznakowane znakiem zgodnym z polską normą, a dokładną lokalizację studzienki hydrantowej powinna pokazywać tablica orientacyjna. Tymczasem takich dobrze oznakowanych, a w dodatku sprawnych hydrantów jest znikoma ilość.
- W Aleksandrowie jest około osiemdziesięciu hydrantów, z czego siedemdziesiąt procent jest sprawnych. Niestety wiele hydrantów przy okazji budowy nowych chodników część zostało po prostu przykrytych. Te które zostały, są prawidłowo oznakowane. Zamontowanie nowego hydrantu to koszt około tysiąca pięciuset złotych - wyjaśnia Ryszard Nowakowski z aleksandrowskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej i Wodociągowej.
Po prostu kradną
W gminie Wagniec na sto hydrantów dobrze działających strażacy naliczyli około dwudziestu.
- Zdarza się, że co tydzień robimy przegląd i stwierdzamy, że przy hydrantach ktoś "majstrował", urwał lub skrzywił zasuwę albo po prostu ukradł aluminiowe elementy - tłumaczy Piotr Marciniak, wójt gminy Waganiec i jednocześnie prezes Zarządu Oddziału Powiatowego Ochotniczej Straży Pożarnej.
W innych gminach wiejskich sytuacja jest podobna. Samorządowcy zgłaszają ten sam problem: bezmyślna dewastacja hydrantów.
Podczas minionej zimy odnotowano w powiecie aleksandrowskim 102 pożary. Brak sprawnych hydrantów powoduje, że wodę do celów gaśniczych trzeba dowozić. Do tego konieczne jest dysponowanie większą ilością samochodów. W rezultacie do małych pożarów trzeba było wysyłać niekiedy zamiast dwóch nawet sześć i więcej pojazdów gaśniczych.
W efekcie wniosków pokontrolnych wdrożono odpowiednie procedury administracyjne, jednak, jak podkreślają sami strażacy, musi minąć trochę czasu, zanim przyniosą oczekiwane rezultaty.