Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Powiat. Jakie dożynki, gdy plon w polu?

Monika Smól
- Wielu rolników nie zebrało upraw, są na polu, więc co oni chcą świętować? - pyta Stanisław Kulwicki, rolnik i były sołtys Borówna
- Wielu rolników nie zebrało upraw, są na polu, więc co oni chcą świętować? - pyta Stanisław Kulwicki, rolnik i były sołtys Borówna fot. Monika Smól
- Zamiast organizować dożynki w dotkniętym powodzią Unisławiu starosta mógł pieniądze przekazać na wykoszenie kanałów! - mówi były sołtys Borówna Stanisław Kulwicki. Zdzisław Gamański zapewnia, że nie mógł.

W sobotę w Unisławiu odbędą się dożynki powiatowo-gminne.

- Kanały dotąd nie są skoszone, ludzie nie mają pieniędzy nawet na bilet, by na dożynki dojechać! - mówi Stanisław Kulwicki, rolnik i były sołtys Borówna. - Starosta wydaje pieniądze na zabawę, podobnie jak wcześniej na imprezę dla strażaków za akcję "powódź" zapominając o podziękowaniu sołtysom i zwykłym mieszkańcom, którzy na wałach pracowali społecznie. Pytam: dla kogo są robione dożynki? Dla ludzi? Zrezygnowałem z sołtysowania, bo z tymi władzami nie chcę mieć nic wspólnego. Ludzie przychodzą i pytają: jak można się dzielić chlebem, który jeszcze jest na polu?
Kulwicki chwali wójta Krzysztofa Wypija.
- W gminie Chełmno była tylko msza dziękczynna i tak być powinno, a nie zabawy - dodaje. - W tej gminie rolnicy nie zebrali łącznie ponad stu hektarów upraw (tu wymienia nazwiska i ilość upraw, których mają na polach - przyp. red.). Nawet rzepak stoi! Kanały są nieskoszone, zamulone. Starosto, to pora na świętowanie? To brak szacunku dla chleba i rolnika!
Mirosław Madej uprawia 21 ha pszenicy. - Nie pojadę na dożynki, nie czas i miejsce dla mnie, bo 60 procent upraw mam na polu - mówi Madej. - Część rolników zebrała plony, więc dobrze, że będą mieli dożynki. A pieniądze na zadbanie o kanały powinny się znaleźć w Urzędzie Marszałkowskim.
Nastroju do zabawy nie ma też Artur Łąpieś z Różnowa. - W ubiegłym roku byłem na dożynkach, w tym nie mam powodu do świętowania - mówi Łapieś. - Muszę to przemyśleć. Większa część, bo 12 z 23 hektarów moich upraw, jest jeszcze na polu. Żeby zebrać choć część z tego potrzeba trzech tygodni dobrej pogody, a na to się nie zapowiada.

Starosta wyjaśnia, że powiatowe dożynki odbędą się w Unisła-wiu, bo na tę wieś była kolej. - Co roku organizuje je inna gmina, ale gdyby wójt zdecydował, że nie robimy to by ich nie było - mówi Zdzisław Gamański. - Odznaczenia rolnikom wręczylibyśmy w innych okolicznościach. W części powiatu zbiory są kiepskie, dlatego dożynki nie będą z pompą. Rolników i chleb szanuję, dlatego uważam, że podziękowania im się należą. Dożynki to tradycja.
I zaznacza, że pieniędzy, które przekazali na organizację święta plonów, nie mogliby i tak przeznaczyć na kanały i rowy.
- Na kanały zasadnicze nie możemy samodzielnie przekazywać środków - wyjaśnia starosta. - Dofinansowywać możemy ewentualnie spółki wodne w powiecie, ale po powodzi jeszcze żadna nie zwróciła się do nas o pomoc. Nadspółkami wodnymi mam nadzór prawny, a wykaszaniem i utrzymaniem kanałów zajmuje się zarząd melioracji. Starostwo odgrywa taką samą rolę, jak każda inna gmina.
Wójt Unisławia podkreśla, że nie ubiegał się o organizację dożynek powiatowo - gminnych.
- Gminy organizują je w kolejności alfabetycznej - wyjaśnia Roman Misiaszek. - Nieco niefortunnie z powodu powodzi, ale wypadło na nas. Nie wypadało się wycofać, skoro w poprzednich latach gminy wywiązywały się z obowiązku. O tradycji nie można zapominać. Okres jest trudny dla rolników, ale w tym roku też należy im podziękować za pracę.

Wójt zaznacza, że nie jest ani za ani przeciw organizacji dożynek.
- Opinie o organizacji dożynek powiatowych są różne, niektórzy wójtowie chcą tego odejść i zostawić tylko gminne, będzie taniej - wyjaśnia Misiaszek. - Ja też ku temu się skłaniam. Unisławskie dożynki kończą cykl, potem można spotkać się i podjąć wspólną decyzję. Tegoroczne kosztowały będą 27 tys. złotych, z tego 10 tys. złotych daje Starostwo, gminy - po 1,7 tys. złotych.
Wójt potwierdza, że wielu rolników nie może wjechać w pole, by zebrać nawet rzepak.
- Gdyby wjechali ciężkim sprzętem, ugrzęźliby - podkreśla wójt. - Woda nie obsiąka, pada deszcz, poszkodowani są nie tylko rolnicy w dolinie, ale i mieszkający "u góry". Ziemi tej nie da się uprawiać, powinni już siać, a nie mogą. To dla tych ludzi tragedia, bo mają podpisane umowy kontrakcyjne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska