W małym sołectwie Borówno-Różnowo (gm. Chełmno) wrze. Decyzja wójta o wydaniu warunków zabudowy dla osiedla 26 domów jednorodzinnych wzbudziła przerażenie wśród lokalnych rolników. Ci obawiają się, że nowi mieszkańcy potraktują intensywną produkcję rolną za uciążliwość, a skargi na hałas, zapachy i sposoby uprawy staną się codziennością.
Jeszcze kilka miesięcy temu nikt nie podejrzewał, że w sołectwie powstaną tak duże osiedla.
Niespodziewana zmiana po wyborach
Decyzja zapadła już po wyborach, co wzbudziło przerażenie u rolników. Nie mieli żadnej szansy na wyrażenie sprzeciwu przy urnach, bo temat nie był wcześniej poruszany przez władze.
- Rzecz w tym, że w czasie wyborów większość z nas poparła wójta. Sam zresztą na niego głosowałem – mówi Stanisław Kulwicki, właściciel gospodarstwa z Borówna. – Ale przed wyborami o osiedlu nie było mowy. Wójt w rozmowie z nami zapewniał, że powstanie może ze dwa-trzy domy. Niedługo później dowiedzieliśmy się, że w tym samym czasie nasz wójt wydał zgodę na budowę 26 domów.
Właściciel gruntu, na którym stanąć ma rząd domów mieszka w innej gminie. Rolnicy z Borówna i pobliskiego Różnowa nie wyobrażają sobie jak miałoby wyglądać sąsiedztwo z nowymi mieszkańcami. - Przecież podobnych sytuacji było już w Polsce wiele i dokładnie wiadomo, jak się kończą – argumentują rolnicy. – Był już precedensowy proces, w którym rolnik za nieprzyjemne zapachy musiał zapłacić nowym mieszkańcom.
Hałas, kurz, gnojowica, czyli wieś
Borówno i Różnowo to wsie o charakterze typowo rolniczym. Duże hodowle zwierząt, plantacje kukurydzy i warzyw, intensywne zabiegi pielęgnacyjne – wszystko to może stać się punktem zapalnym konfliktu. Rolnicy zwracają uwagę na konieczność pracy o każdej porze dnia i nocy.
Kulwicki: - Mamy w sołectwie hodowle i uprawy i jesteśmy zobowiązani pracować na nich zgodnie z dobrymi praktykami. A to oznacza, że nie można na przykład pryskać rzepaku za dnia. Musimy pracować po zmierzchu. Ale to nie wszystko – niektóre opryski możemy stosować dopiero poniżej pewnych temperatur, a to oznacza, że musimy dostosować się od „okienek pogodowych” i na przykład w pole wyjeżdżać dopiero po północy. Wyobraża pan sobie co powiedzą nowi mieszkańcy, kiedy będziemy im o tej porze jeździć pod oknami? Do tego trzeba dodać jeszcze hałas i kurz przy suszeniu i zbiorze. O zapachu, który towarzyszy hodowli zwierząt i rozlewaniu gnojowicy na pola nie wspomnę. Nie opędzimy się od pozwów.
Kto za to zapłaci? Rolnik
Rolnicy powołują się na przypadek z innej części kraju, gdzie sąd zasądził kilkudziesięciotysięczne odszkodowanie przeciwko hodowcy trzody, bo zapach z jego gospodarstwa uznano za uciążliwy dla nowych sąsiadów. To precedens, który może mieć konsekwencje również w Borównie.
Napięcie wokół inwestycji wzrastało stopniowo. Zaczęło się od tego, że rolnicy poczuli się dotknięci, że nikt nie konsultował z nimi tak wielkiej zmiany. Bo 26 nowych domów we wsi, w której jest dziś ledwie 30 gospodarstw zmienia całkowicie charakter w miejscowości. I w przyszłości może pozbawić gospodarzy realnego wpływu na decydowanie o przyszłości sołectwa.
Wójt argumentował, że ogłoszenie zostało wywieszone zgodnie z przepisami.
- Kto z nas ma czas, aby śledzić wszystkie ogłoszenia wywieszane w urzędzie? – pytają rolnicy.
W lipcu ubiegłego roku 2024 chęć przystąpienia do postępowania o ustalenie warunków zabudowy dla budowy budynków mieszkalnych jednorodzinnych na terenie Różnowa. Chęć uczestniczenia w postępowania zgłosiło Stowarzyszenie Obrony Tradycyjnej Wsi Polskiej (SOTWP), które zrzesza 70 proc. rolników z sołectwa Borówno-Różnowo. Stowarzyszenie argumentowało, że do jego celów statutowych należy m.in. ochrona gruntów, znajdujących się na terenach wiejskich przed zabudową jednorodzinną oraz ochrona gruntów rolnych przed zmianą ich przeznaczenia na grunty nierolne. Wniosek został odrzucony. Podziałało dopiero odwołanie do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, które podzieliło argumenty SOTWP.
Kto wiedział, a kto się dowiedział ostatni?
Rolnicy dwukrotnie zbierali podpisy pod protestami. Zakwestionowali również część ustaleń gminy:
„Obszar ten znajduje się w granicach parku krajobrazowego i bardzo bliskiej odległości od rezerwatu przyrody Zbocza Płutowskie. (…) Wyniki zamieszczonej w nim inwentaryzacji przyrodniczej są nieprawdopodobnie ubogie” Powołali się również na opinię dyrekcji sąsiedniego Parku Krajobrazowego, z której wynika, że „Prace inwentaryzacyjne zostały przeprowadzone bez należytej dokładności, w wyniku czego znacząco ograniczono liczbę i liczebność stwierdzonych gatunków. Brak inwentaryzacji bezkręgowców, nietoperzy i teriofauny, a także znaczące niedociągnięcia w inwentaryzacji florystycznej (jak na przykład brak jakichkolwiek gatunków traw) i faunistycznej”
Kulminacją konfliktu było zebranie wiejskie, które odbyło się 25 lutego. Atmosfera była bardzo napięta. – Zaproszony przez nas redaktor z Tygodnika Rolniczego został wręcz wygoniony przez panią sołtys przy braku jakiejkolwiek reakcji ze strony wójta oraz jego zastępcy – mówi jeden z rolników (prosi o anonimowość). - A po spotkaniu odmówiono nam przeczytania protokołu. Nie możemy go zresztą dostać od gminy do tej pory.
- Na sporządzenie protokołu mamy 14 dni i ten termin zostanie zachowany. Protokół jest już gotowy, ale musi go jeszcze pani sołtys, zrobi to we wtorek. Zresztą pani sołtys nie jest przeciwna tej inwestycji – zapewnia wójt, Krzysztof Wypij.
Wójt: Obawiam się, że i tak się nie sprzedadzą
Zdaniem wójta nie było powodu do odmowy, ponieważ inwestor spełniał wszystkie kryteria.
- Jesteśmy gmina typowo podmiejską, więc nic dziwnego, że osiedla się w niej wielu mieszkańców. Podobnie jest w Klamrach, Nowych Dobrach i w Kałdusie. Póki co nie ma tam większych konfliktów. Ja obawiam się raczej tego, że te wydzielone działki i tak nie znajdą nabywców. Mamy mnóstwo wniosków o warunki zabudowy - o ile w poprzednich latach mieliśmy około 200 takich wniosków w ciągu roku, w tym roku 200 wniosków wpłynęło tylko do lutego.
- Mamy prawo czuć się rozgoryczeni, bo co innego słyszeliśmy podczas rozmów w gabinecie wójta, a co innego słyszymy dziś– mówi Stanisław Kulwicki. - Trudno nie mieć wrażenia, że usiłuje się nas zmanipulować. Dziwię się, że gmina sama tworzy problem, z którym później latami będzie się borykała.
