W ciągu ostatnich tygodni zalanych lub podtopionych zostało wiele miejscowości w regionie. Woda do dziś jest na polach i w przepełnionych rowach. Zdarzało się, że na drogach, jak w miejscowości Dymiec w powiecie aleksandrowskim, woda dotarła do połowy jezdni.
Alarmują mieszkańcy,
którzy mają powódź na podwórkach, prawie pod progiem domu. - Od połowy stycznia zgłaszam spółce wodnej, że rów melioracyjny jest zatkany i woda się przelewa na pola i pod dom. Sama sobie z tym żywiołem nie poradzę - _skarży się Grażyna Witecka z Zakrzewa.
Gminna spółka wodna w Zakrzewie nie działa od 94. roku. - To była decyzja mieszkańców.
Zamiast spółki gminnej
postanowili jednak utworzyć spółki sołeckie i to one powinny rozwiązywać problemy z systemem melioracyjnym w danej wsi. Jeśli problem jest większy, to można go zgłosić gminie - mówi wójt Marek Ziemiński.
W Boniewie gminną spółkę reaktywowano 2 lata temu. - To był najwyższy czas, po dziesięciu latach przerwy urządzenia melioracyjne są w fatalnym stanie _- przyznaje Marek Klimkiewicz, wójt gminy.
Właściwie co roku Boniewo ma ten sam problem - pola i podwórka są zalewane, a rowy przepełnione, a jest ich w gminie ok. 100 km. - _Z bieżącymi remontami melioracji spółka jakoś sobie radzi. Ale opóźnień jest wiele, a fundusze mamy niewielkie. Konieczne jest oczyszczenie rzeki Lubieńki. Tego jednak
sami zrobić nie możemy.
_Niestety, wszelkie konserwacje zależą od tego, czy rolnicy będą mieli na zapłacenie składek. Dokładamy także z budżetu gminy, ale pieniądze są niewspółmierne do potrzeb - mówi Marek Klimkiewicz. Czemu więc służy spółka? Choćby temu, że można naprawiać zapchane rowy i przepusty nie pytając o zgodę właścicieli gruntów, którzy nie kwapią się konserwować melioracji na własną rękę.
**
Powódź na polu
(re)
Zawieszenie działalności spółek wodnych w wielu gminach doprowadziło do fatalnego stanu urządzeń melioracyjnych.