Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pracownice GOPS w Białych Błotach skarżyły się na mobbing. Jest lepiej?

Katarzyna Piojda [email protected]
Ryszard Musielewicz i byłe pracownice GOPS. Rozmawiamy z nimi przed ośrodkiem, bo wejść do środka nie chcą
Ryszard Musielewicz i byłe pracownice GOPS. Rozmawiamy z nimi przed ośrodkiem, bo wejść do środka nie chcą Dariusz Bloch
- Zawsze jest cisza przed burzą, a u nas odwrotnie: po burzy się uspokoiło - mówią pracownice socjalne z ośrodka pomocy społecznej w podbydgoskich Białych Błotach. W zeszły piątek ich szefowa została zwolniona.

A dlaczego pani tutaj przyjechała? - przywitała mnie pracownica sekretariatu Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Białych Błotach (powiat bydgoski). - Co pani chce znowu napisać?
Od razu zrobił się tumult. Cztery pracownice. Z pretensjami, "że po co?!".

Beata Przyborska pracowała w GOPS 10 lat. W tym roku byłoby 11. Ale już nie będzie. Nie od razu została kierownikiem, ale teraz właśnie nim przestała być.

Koniec pracy
Dokładnie tydzień temu, w piątek, godz. 14. Maciej Kulpa, będący od grudnia wójtem Białych Błot, poprosił Przyborską o spotkanie. Wręczył jej wypowiedzenie.
- Nie widziałem innego rozwiązania, jak tylko takie - twierdzi wójt. - Gdy po wyborach objąłem stanowisko, rozmawiałem z panią kierownik kilka razy. Pod koniec stycznia ostatni raz. Zapytałem znowu, czy próbowała rozmawiać ze swoimi pracownicami o konflikcie. O tym, jak naprawić sytuację. Odpowiedziała, że nie. Ja sobie takiego układu między przełożonym a podwładnymi nie wyobrażałem. I nadal nie wyobrażam.

W GOPS przy ul. Betonowej pracują 24 osoby.
- Połowa z nich zgłosiła się do nas - mówi Ryszard Musielewicz, prezes kujawsko-pomorskiego oddziału stowarzyszenia antymobbingowego w Bydgoszczy. - To chyba jedyny przypadek w skali kraju. Połowa kadry twierdzi, że jest mobbingowana i szuka pomocy w takiej instytucji, jak nasza. Przeprowadziliśmy badania, wywiady. W naszej opinii w tej firmie występuje mobbing, ale ocena pozostaje tylko w gestii sądu.

Sypie śnieg
Z mobbingowanymi i zwolnionymi pracownicami rozmawiam przed ośrodkiem. Mocno sypie śnieg. Kobiety nie chcą wejść do środka, choćby na korytarz.
- To już nie jest nasza firma - przyznają. - Zresztą: emocje nie opadły. Dziwnie byśmy się tam czuły. Przez część koleżanek byłybyśmy niemile widziane.
Katarzyna (nazwiska woli nie podawać) to jedna z osób, które zgłosiły się do stowarzyszenia.
- Przez 22 lata pracowałam w GOPS - opowiada. - Byłam główną księgową. Nigdy nie dostałam nagany, upomnienia, uwagi. Skoro taki szmat czasu przepracowałam w jednej firmie, to chyba oznacza, że dobrze wykonywałam swoje obowiązki, prawda? Pracowałam dobrze.
"Dobrze" skończyło się dla niej we wrześniu zeszłego roku. Przyborska wezwała ją do siebie. Powiedziała, że ją zwalnia. Nazajutrz księgowa nie musiała się już stawić w pracy, bo szefowa ją z tego obowiązku zwolniła.
- Do mojego biura przyszedł od razu inny pracownik, powiedział, żebym wyłączyła komputer i wyszła. No i że mam szybko jeszcze oddać wszystkie pieczątki i klucze - opowiadała nam krótko po otrzymaniu wypowiedzenia była już księgowa.
Jej koleżanka z pracy, Dorota, też wyleciała w tym samym czasie.
- Cztery lata przepracowałam w ośrodku - dodaje Dorota, która była referentką. - U mnie sytuacja wyglądała jednak trochę inaczej. Miałam umowę na czas określony. Pani kierownik mi jej nie przedłużyła.

28 lat
Następna pracownica, następna historia, także zakończona utratą etatu. To pani Urszula, specjalistka ds. pomocy w GOPS. Taka z 28-letnim stażem. Miała najwięcej podopiecznych ze wszystkich pracowników.
Przez wszystkie lata pracowała bez zarzutu. Do czasu. Nagle dostała dwie nagany. Jedną krótko po drugiej.
Zwolnione pracownice uważają, że powodem nie była zła praca. A co? - To, że wstąpiłyśmy do związku zawodowego - odpowiadają obie.
Pani Kasia współtworzyła go nawet.
- Związek powstał, żeby konflikt rozwiązać i uratować atmosferę w pracy - podkreśla była główna księgowa. - A zrobiło się jeszcze gorzej.
Kto wstąpił do związku, szybko naraził się szefowej. - To była prawie połowa osób - zaznacza pani Dorota. - Firma podzieliła się na dwa obozy: osoby, które potrafią powiedzieć to, co myślą i osoby, które myślą tak, jak nasza kierowniczka. Nie chodziło nam o to, żeby buntować się przeciw niej. Pracowałyśmy sumiennie. Zawsze. Po prostu mamy prawo do własnego zdania.
A jednak, jak opisują, gdy związek zawodowy powstał, wiele się zmieniło.

Grzechy główne
- Nierówny podział obowiązków, niesprawiedliwe rozdzielanie premii, wyzywanie osób w obecności współpracowników, a czasem przy podopiecznych. Takie praktyki stosowała pani kierownik - wymieniają zwolnione kobiety. - Na nadmiar obowiązków jeszcze mogłyśmy się zgodzić, ale na takie poniżenia - już nie!

Przyborska, gdy w listopadzie opisaliśmy sprawę, tłumaczyła, że to wszystko pomówienia.
- Mam dosyć tej całej nagonki na mnie - podkreślała pani kierownik. - Grupa pracowników próbuje mnie oczernić i zaszkodzić. Nasz ośrodek działa wzorowo.

Zobacz także: Czy w ośrodku pomocy społecznej w podbydgoskich Białych Błotach trwa mobbing?
O zasługach Przyborskiej mówiła też ówczesna wójt, Katarzyna Kirstein-Piotrowska. - To fachowiec w swojej branży. Osiąga bardzo dobre wyniki.
O podziałach w ośrodku pani wójt też mówiła. - Może konflikt między grupą pracowników a panią Przyborską jest. Tematem zajął się negocjator. Moim zdaniem nie ma natomiast podstaw, żeby pani Przyborska straciła posadę.
Następca Kirstein-Piotrowskiej był innego zdania.

Alicja Piskuła, zastępca kierownika GOPS, przejęła teraz tymczasowo obowiązki kierownika. Rozmawiam z nią przez chwilę w sekretariacie.
- O tym, że pani Przyborska została zwolniona, dowiedziałyśmy się w poniedziałek - wspomina. - Dla nas to nowa rzeczywistość.
A o tej nowej rzeczywistości rozmawiać nie chce.

Dziwnie cicho
Przewodniczącą związku zawodowego pracowników pomocy społecznej w GOPS jest Alicja Gwizdała.
- Mija dopiero tydzień od zmian. Staramy się normalnie pracować. Na razie jest tak dziwnie, ale cicho. Trudno powiedzieć, jak dalej będzie - kontynuuje Gwizdała. I idzie w teren.
O tej ciszy mówi kolejna pracownica ośrodka przy ul. Betonowej. - Zawsze jest cisza przed burzą. W przypadku naszego zakładu burza przeszła i dlatego się uspokoiło. Będzie dobrze, tak sobie myślę.
Musielewicz: - Taka cisza jest typowa w środowiskach, w których doszło wcześniej do mobbingu. Oznacza ona powrót do normalnego trybu. Nie wiadomo natomiast, jak długo ta cisza potrwa.
Próbowaliśmy skontaktować się z Beatą Przyborską, która przebywa na urlopie. Komórki służbowej, jak powiedziały nam panie w sekretariacie, nie posiada. Dzwoniliśmy na numer prywatny, ale nie odbierała. Na maila też nie odpisała.

Kirstein-Piotrowska, po przegranej w wyborach wójta, wróciła do bydgoskiego ratusza. Tam pracuje w Wydziale Edukacji i Sportu. Chcieliśmy z nią porozmawiać o zwolnieniu Przyborskiej. W sekretariacie wydziału dowiedzieliśmy się jednak, że też poszła na urlop.

Łatwo nie jest
Pani Kasia walczy w sądzie o przywrócenie do pracy, na to samo stanowisko. - Kobieta, która mnie zastąpiła, sama się zwolniła - mówi eksksięgowa.
Pani Ula sprawę sądową ma za sobą. Sąd uznał, że nagany były częściowo niesłusznie na nią nałożone. Kobieta się załamała jeszcze wtedy, gdy pracowała u Przyborskiej. Pracownica potem jeszcze długo się leczyła. Stanęła przed komisją ZUS. Lekarz orzecznik przyznał jej rentę.
Pani Dorota też walczy. O odszkodowanie. - 7 tysięcy złotych - precyzuje. I dodaje, że szuka innej pracy.
Łatwo nie jest.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska