Przypomnijmy, że w październiku, w jednym z 14 pomieszczeń bunkra przy ul. Kujawskiej w Toruniu, mundurowi odkryli zwłoki mężczyzny. Ciało było w zaawansowanym stadium rozkładu. Wejście do bunkra zostało zamurowane kilka lat wcześniej, ponieważ chowali się tam na noc bezdomni.
Zagadką pozostawało jednak, w jaki sposób mężczyzna znalazł się w środku i przede wszystkim, czy żył, gdy wejście do schronu zostało zamknięte. Na wstępnym etapie dochodzenia, prowadzący sprawę nie wykluczali, że mężczyzna został pobity.
Okazało się, że niewielkie obrażenia na ciele mężczyzny na pewno nie były powodem jego zgonu. Po szczegółowej analizie biegłych stwierdzono, że przyczyny śmierci są dziś niemożliwe do ustalenia. Po dwóch miesiącach śledztwa toruńska prokuratura zamknęła sprawę.
- Za całą pewnością do śmierci mężczyzny nie doszło w wyniku popełniania jakiegokolwiek przestępstwa - mówi Artur Krause z toruńskiej prokuratury. - Wszelkie działania straży miejskiej były podejmowane zgodnie z prawem i w żadnym wypadku nie doszło do niedopełniania obowiązków służbowych. Nie ma na to żadnych dowodów.