Ta sprawa wywołała wśród mieszkańców Topolinka wiele komentarzy. Mimo że spór wydaje się zażegnany, z pewnością emocje jeszcze przez jakiś czas będą towarzyszyć wspomnieniom tej dziwnej historii. Choćby dlatego, że jej inicjator nie miał racji.
Przypomnijmy. Na początku maja jeden z gospodarzy stwierdził, że skrót prowadzący do leżącego w sąsiedztwie Chrystkowa wiedzie przez jego działkę. Tym samym ma prawo dysponować ziemią wedle uznania. Na trasie przejazdu pojawiła się zapora. Sąsiedzi byli tym oburzeni, bo droga służyła mieszkańcom obu wsi przez dziesięciolecia.
Przeczytaj również: Powiedział, że to jego droga. I zablokował przejazd do wsi
Kłótni nie była w stanie rozwiązać wezwana straż miejska. Mógł to uczynić tylko geodeta, który pojawił się w Topolinku w pod koniec maja. - Ze sporządzonego protokołu jasno wynika, że droga biegnie przez teren należący do gminy - wyjaśnia Wiesław Ratkowski, kierownik wydziału budownictwa Urzędu Miejskiego w Świeciu. - Zapory zdemontowano. Został przywrócony normalny ruch.
Bez kary
Konsekwencją nowych pomiarów będzie wydanie decyzji o rozgraniczeniu, która nabierze mocy z chwilą podpisania jej przez burmistrza. Rzecz w tym, że dokument może zakwestionować mieszkaniec, który zmusił gminę do uaktualnienia map. Chodzi o to, że pewność była tylko co do przebiegi jednej granicy drogi. Mężczyzna może stwierdzić, że geodeta nieprawidłowo wyznaczył nowe granice. Wtedy sprawa trafiłaby do sądu, który z musiałby powołać kolejnego geodetę.
Niektórzy zastanawiają się czy mężczyzna poniesie jakieś konsekwencje tego, że przez trzy tygodnie z premedytacją utrudniał życie sąsiadom? - Nie - odpowiada Ratkowski. - Z tego powodu, że stare mapy nie dawały żadnej pewności co do przebiegu gminnej drogi. Zyskamy ją dopiero po uprawomocnieniu się rozgraniczenia.