Chętnie bierzemy L4 z powodu kłopotów psychicznych, a coraz rzadziej ze względu na przeziębienie lub grypę. Chodzimy do pracy nawet z grypą żołądkową - informuje portal innpoland.pl
Czytamy w tym portalu, że do niedawna pracownikom wystarczała lekko podniesiona temperatura, by popędzić do lekarza i na tydzień wylądować przed telewizorem. Wyłudzanie L4 było jedną z największych plag polskiego rynku pracy. Dziś sytuacja się odwraca: Polacy zaczęli przychodzić do pracy mimo kiepskiego samopoczucia, a około 25 proc. ankietowanych twierdzi, że musieliby wylądować w szpitalu, żeby zgłosić się do lekarza po zwolnienie.
Lewe zwolnienia lekarskie. Pracownicy udają, że chorują. Firmy naprawdę tracą miliony
Zjawisko widać w statystykach Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Diametralnie zmieniają się przyczyny, dla których nie przychodzimy do pracy. Dziś puste biurko oznacza kłopoty psychiczne, choroby układu kostno-stawowego, co nierzadko skutkuje pobytem w szpitalu czy rehabilitacją. Za to ze statystyk znikają ludzie przeziębieni bądź z innymi chorobami układu oddechowego. Innymi słowy: przeziębieni, zagrypieni, z anginą czy zdartym gardłem.
Źródło: innpoland.pl
Przeziębienie czy już grypa - jak je odróżnić? (x-news/TVN):