Pan Jurek, 57 lat, od dziesięciu lat na rencie. Co miesiąc dostaje od państwa około 400 złotych. A czynsz za mieszkanie w bloku to 375 złotych. Na jedzenie i rachunki dorabia w śmietnikach.
Towar luksusowy
- Szukałem pracy rok, ale straciłem nadzieję. Mam wadę wymowy. Ludzie mnie nie rozumieją, śmieją się, nie miałem już siły się upokarzać. Teraz nie muszę z nikim rozmawiać, się płaszczyć. Sprzątaczki mnie znają, mieszkańcy rozpoznają. Niektórzy specjalnie wiążą gazety i przynoszą reklamówki z puszkami i butelkami, żebym nie musiał w śmietniku grzebać. Ale czasami trzeba. To przyjemne nie jest, ale nie mam innego wyjścia. A z drugiej strony nie jest też aż tak źle. Nie mam nad sobą żadnego kierownika. Jestem prezesem - żartuje bydgoszczanin.
Rencista jest schludnie ubrany, ma swój wózek i swoje wymagania. Kartonów nie zbiera, bo podobno się to nie opłaca. Za to gazety i książki jak najbardziej. No i puszki, ale to towar luksusowy.
- Na puszki najlepszym czasem jest bardzo wczesny ranek albo późna noc, kiedy już jest po imprezach. Często wygrywam z konkurencją, bo jestem zawsze trzeźwy i wiem, gdzie szukać - dodaje pan Jurek.
24 tysiące ton rocznie
Artur Łobocki z Fundacji Recal, promującej zbieranie puszek, twierdzi, że Polska jest krajem, w którym odzyskiwanie surowców wtórnych jest dość popularne.
- W ubiegłym roku wyprodukowano 46 tysięcy ton puszek. A do skupów oddano około 24 tysięcy ton, czyli ponad pięćdziesiąt procent. To jasne, że taki wynik nie jest wyłącznie dziełem osób bezdomnych. Celem naszej fundacji jest propagowanie zbierania puszek, głównie wśród dzieci i młodzieży, ale mamy także programy skierowane do dorosłych. Jeśli ktoś znajdzie puszkę i ją zabierze, żeby później sprzedać, to nie może być obiektem do żartów, a raczej powinno się go naśladować - tłumaczy Artur Łobocki.
Komu jest głupio
17-letni Jachu, uczeń szkoły zawodowej w Bydgoszczy wie dobrze, jak to jest być wyszydzanym przez kolegów.
- Rodzice nie mają kasy. Ojciec jest na bezrobociu, a mama opiekuje się dzieckiem sąsiadki za sześćset złotych. A ja zbieram puszki. Nie po śmietnikach, co najwyżej wybieram z koszy na ulicy albo w parku. Dużo puszek leży na trawnikach, koło bloków. Wszystkie zabieram. Są tacy, którzy się śmieją, że jestem "żul". Ale ja zbieram, bo też chcę iść na dyskotekę, na piwo, coś sobie kupić - mówi Jachu.
Chłopak wspomina, że kiedyś zauważył go, grzebiącego w koszu, kolega ze szkoły. Następnego dnia słyszał, jak niektórzy kumple śmieją się za jego plecami. - Jak przyszedłem w nowych adidasach, to im miny zrzedły. Temu, co rozpowiedział w szkole, że zbieram puszki, powiedziałem, skąd miałem pieniądze. Było mu głupio - uśmiecha się Jachu.
Przesadnie oszczędni?
Zdarzają się, dość rzadko, dobrze sytuowani zbieracze, którzy podnoszą puszki przez oszczędność, a gazet nie wyrzucają do śmietnika. Marek, 35-letni kierowca w prywatnej firmie, na zarobki nie narzeka. Ale jeśli na klatce schodowej znajdzie puszkę, to zgniata i wkłada do reklamówki, a później wrzuca do worka w piwnicy. Kiedy worek się zapełnia, bo i kierowcy czasami imprezują, po drodze do pracy podjeżdża do skupu. - Wielu rzeczy staram się nie marnować. Na przykład stare podkoszulki zabieram do czyszczenia samochodu, ale przecież wielu ludzi tak robi. Nie wydaje mi się, żebym był przesadnie oszczędny. A kilka złotych, zebranych bez trudu, każdemu się przyda - podkreśla Marek.
Samotne 6 groszy
O przezwyciężaniu stereotypów piszą także Internauci, w swoich pamiętnikach - blogach. Tak swoje doświadczenia opisała "Banshee"(www.blogi.pl/blog.php?blog=BanShee) : "Jest kilka wersji tego, jak to się zaczęło i po co. Puszki zaczęłam zbierać 11 sierpnia (w naszą rocznicę ze Słodkim) i będę je zbierać przez najbliższy rok. Z tym zamiarem nosiłam się już od początku wakacji. Co chwilę piwko, co chwilę wypad gdzieś, a puszek pełno. Dowiedziałam się, że kilogram puszek kosztuje od 3.50 do 4 zł. Na kilogram wchodzi około 60 puszek. Wychodzi więc 6 groszy za puszkę. Więc co, nie podniosę sobie jednej, czy dwóch puszek? Tak jakbym podnosiła pieniążki.
W każdym razie pewnego dnia spotkałam znajomego i on powiedział, że też zbiera puszki. Mówił, że zbiera aluminium na ramę do roweru :P. To oczywiście żart, ale skoro on mógł, to ja nie mogę? I to jest jedna wersja. Inna jest taka, że w domu od dawna segregujemy odpady. Papiery, plastik, szkło, stare baterie itp. (...) Tata był bardzo sceptyczny, gdy mu powiedziałam, że puszki będę zbierać. Powiedział, że moje zbieranie puszek skończy się wraz z kasą, jaką dostanę za sprzedaż pierwszej partii. Że niby zniechęcę się małą sumą. Żeby mu udowodnić, zaparłam się i zbieram twardo.
Wszystkie te wersje przedstawiam w zależności od tego, kto mnie pyta. Jednak jeśli chcecie znać prawdziwą, to czytajcie dalej :). Otóż postanowiłam zapracować na swoje szczęście. Ciągle wszyscy mi mówią, że jestem szczęściarą. Bo wygrywam w konkursach, bo dostaję cenne nagrody, bo... Nikt jednak nie zdaje sobie sprawy, że na szczęście trzeba zapracować. Tak jak z konkursami. Wszyscy chcą wygrywać cenne nagrody, a nikt nie gra... A chcielibyście wygrać w totka? No jasne, że tak. Ale patrzmy realnie: jakie macie na to szanse?! Zejdźmy do mniejszych marzeń. Znaleźliście kiedyś 100 zł? A może chcielibyście je znaleźć na ulicy? Jasne, że tak :). Ja też. Z tym, że ja te 100 zł znajdę. (...)
Puszki kochani, puszki! Leżą na każdej ulicy. Samotne 6 groszy. Wykalkulowałam, że znajdując codziennie, przez 365 dni w roku po pięć puszek w rok na ulicy znajdę moje 100 zł. Prawda, że piękne? Też tak myślę :)".
Właściciele skupów twierdzą, że choć większość osób, które odwiedzają ich na co dzień to bezdomni, to jednak coraz częściej metale, papier i szkło przynoszą "normalni"zjadacze chleba.
- Przyjeżdżają ekipy remontowe, żeby zostawić resztki rurek, zbrojeń. Ludzie np. przywożą wanny, które wymienili w swoich mieszkaniach na nowe - mówi mąż właścicielki skupu na bydgoskich Kapuściskach. - Kilka razy zdarzało się, że worki z puszkami przywozili ludzie takimi samochodami, że tylko pozazdrościć.