pomorska.pl/bydgoszcz
Więcej informacji z Bydgoszczy znajdziesz na stronie www.pomorska.pl/bydgoszcz
Mateusz M. trafił do aresztu, kiedy miał 17 lat. Odpowiada za usiłowanie zabójstwa. Latem ubiegłego roku na terenie ogródków działkowych u zbiegu ulic Powstańców Wielkopolskich i Wyszyńskiego zaatakował swojego kolegę. Robertowi B. zadał 21 ciosów scyzorykiem. Dźgał na oślep, a jego ofiara nie broniła się.
Ośmiocentymetrowe ostrze przebiło m.in. płuco, żołądek, jelita, wątrobę. Trzeba dodać, że obaj byli wtedy pod wpływem alkoholu i marihuany. W akcie oskarżenia jest także mowa o przestępstwie, którego nastolatek dopuścił się tuż po zatrzymaniu, już za kratami. W areszcie śledczym wpadł w szał i szkłem ze zbitego słoika kilka razy ugodził towarzysza spod celi nr 205 - Mateusza R. Osadzony miał m.in. rany szarpane karku, pleców i barku.
W sądzie przesłuchiwano biegłych, psychiatrów i psychologa ze Szczecina. Dzięki zdobyczom techniki lekarze nie musieli przyjeżdżać na rozprawę. Sędziowie przeprowadzili z nimi telekonferencję.
Zdaniem psychiatrów, Mateusz M. nie jest chory psychicznie. Ma natomiast nieprawidłową osobowość. Biegli dodali, że u oskarżonego "dyskretnie ujawniły się objawy organicznego uszkodzenia centralnego układu nerwowego". Może to być następstwo wypadku sprzed sześciu lat. Mateusz M. spadł wtedy z wysokiego drzewa i mocno uderzył się w głowę.
Sporo pytań dotyczyło marihuany, którą palił oskarżony.
- Nie był uzależniony. Używał narkotyków sporadycznie, często łącząc je z alkoholem. Zazwyczaj towarzysko, podczas spotkań z kolegami - mówił doktor Jacek Afrykański, psychiatra. - Gdyby jednak prowadził taki tryb życia przez kilka lat mogłoby dojść do uzależnienia, zarówno do alkoholu, jak i narkotyków - dodał biegły.
Z akt sprawy wynika, że Mateusz M. już kilku lat sprawiał kłopoty. Zatrzymywano go pod wpływem środków odurzających i alkoholu. Policjanci dowiedzieli się ponadto, że okradł swoją babcię - zabrał jej 150 złotych.
Robert B., ofiara młodego bydgoszczanina, przeżył. Podczas śledztwa nie chciał składać zeznań, krył kolegę.
Wyrok w sprawie Mateusza M. może zapaść pod koniec czerwca. On sam sprawiał wrażenie człowieka, który ma ograniczony kontakt z rzeczywistością. Pod koniec rozprawy kilka razy wstawał i mówił do sędziów "wypuście mnie".