Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Protest w komunikacji miejskiej w Bydgoszczy co najmniej do środy. "Nie cofniemy się ani kroku"

Jarosław Więcławski
Jarosław Więcławski
Protest rozpoczął się o wczesnych godzinach porannych.
Protest rozpoczął się o wczesnych godzinach porannych. Arkadiusz Wojtasiewicz
Pierwszy dzień protestu załogi MZK zakończył się spotkaniem w ratuszu z prezydentem Rafałem Bruskim. Wiadomo, że stanowisko straci prezes spółki, ale bez zgody na podwyżki, strajk będzie nadal trwał.

W piątek rano autobusy i tramwaje MZK w Bydgoszczy nie wyjechały na swoje trasy. ZDMiKP określił to mianem „nielegalnego protestu” z powodu łamanie przepisów ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych, ale kierowcy i motorniczy twierdzą, że to bunt i oddolna inicjatywa załogi, więc nie łamią prawa. Pracownicy liczyli na to, że w zajezdni pojawi się prezydent lub któryś z wiceprezydentów.

Po wymianie zdań z prezesem MZK w zajezdni spisano listę, pod którą natychmiastowo podpisało się ponad 100 pracowników obecnych w zajezdni autobusowej przy ul. Inowrocławskiej. Dołączyli do nich także koledzy z zajezdni tramwajowej, a następnie osoby z drugiej zmiany. Czego żąda załoga?

Kluczowym postulatem jest wzrost wynagrodzeń od 1 czerwca o 1000 zł brutto. – Obawiałem się, że jeśli dojdzie do buntu, to kwota, którą związki próbowały wynegocjować z zarządem spółki nie będzie już adekwatna – tłumaczył przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Komunikacji Miejskiej. Związki chciały, aby pensje wzrosły adekwatnie do podniesienia średnich płac. Otrzymano podwyżki 210 zł – o tyle wzrosła najniższa krajowa, ale apelowano o kolejne 350 zł, lecz bez skutku.

Mieszkańcy zakładnikami?

Około godziny 13 po raz pierwszy głos w sprawie zabrał Rafał Bruski. – W związku z trwającym nielegalnym strajkiem pracowników Miejskich Zakładów Komunikacyjnych wyraziłem gotowość do rozmów i zapraszam organizatorów strajku na spotkanie dzisiaj w ratuszu – napisał w mediach społecznościowych. Spotkanie w ratuszu z reprezentacją załogi MZK rozpoczęły się około godziny 15.

Po wysłuchaniu postulatów zaprezentowanych i omówionych przez przewodniczącego związków zawodowych, głos zabrał prezydent. – Ja się tak czuję – pistolet wycelowany w głowę, spust do połowy pociągnięty, a właściwie już pociągnięty, tylko kula nie dotarła do głowy. Wzięliście mieszkańców za zakładników – stwierdził Rafał Bruski.

Protestujący stwierdzili, że mają duże wsparcie bydgoszczan, którzy zrozumieli ich decyzję, co można było dostrzec w mediach społecznościowych, a także na przystankach.

Zdaniem prezydenta strajk jest typowym sporem zbiorowym, a pracownicy rozpoczynając go bez spełnienia wymogów proceduralnych, złamali prawo. – Jesteśmy właścicielem spółki, a jednocześnie klientem. Trzeba te dwie role rozdzielić. Nie mam możliwości prawnych, by dać wam podwyżki. Podwyżkę może dać tylko pracodawca – dodał.

Na spotkaniu dyskutowano o jakości przewozów oferowanej przez Irex Trans, sytuacji pracowników MZK w czasie pandemii czy nadgodzinach, jakie muszą wyrabiać kierowcy i motorniczy. Pracownicy twardo stali na stanowisku, że ich strajk nie jest nielegalny, bo to oddolny bunt pracowników, a nie strajk zorganizowany przez związek zawodowy. Podkreślali też, że to, co określili jako podwyżka, jest tak naprawdę wyrównaniem ich pensji.

Prezydent Bruski kontrował, że zapisy z ubiegłorocznego porozumienia po strajku zostały spełnione, a nikt nie uprzedzał o kolejnym proteście, nie starano się także o wszczęcie nowej procedury sporu zbiorowego, do czego zachęcał załogę. Z minuty na minutę dyskusja stawała się coraz bardziej gorąca. Włodarz miasta dodał, że w związku z brakiem porozumienia, podjął działania polegające na uruchomieniu komunikacji zastępczej w trybie pilnym.

Możecie jeszcze bardzo długo w tej decyzji niezgodnej z prawem tkwić. Mam obowiązek ratować potrzeby mieszkańców i kontraktuje innych przewoźników – powiedział Bruski. – Załoga jest zdeterminowana: ani kroku wstecz – odpowiadali pracownicy. – Miasto nie ma pieniędzy. Nawet gdybym chciał dać, nie mamy pieniędzy – kontrował prezydent zapraszając na sesję Rady Miasta w środę, gdzie ma być omawiana sytuacja finansowa miasta. Strony wzajemnie oskarżały się o to, kto niszczy MZK.

– Za trzy dni, jeśli pan nie zareaguje, jako przewodniczący związku złożę wniosek o organizację zgromadzenia publicznego. Poprosimy społeczeństwo miasta o poparcie naszych żądań. Przyjdziemy tu do pana pod ratusz. Mam swoje lata i rozeznanie – gwarantuję, że nie będzie pan w stanie policzyć tych ludzi, którzy tu przyjdą – zadeklarował przewodniczący Arndt.

Pracownicy zapowiadają, że co najmniej do środy nie wyjadą na ulice miasta. W ten dzień, gdy planowana jest sesja Rady Miasta, miałoby odbyć się też zgromadzenie pod ratuszem.

Prezes do dymisji

Jedyny konsensus, jaki udało się uzyskać dotyczył prezesa MZK. Włodarz miasta w odpowiedzi na postulat pracowników stwierdził, że też nie jest zadowolony z jakości zarządzenia prezesa spółki i przychylił się do tego, aby przeprowadzić konkurs na to stanowisko. Jak poinformował ratusz, po spotkaniu prezydent Bruski rozmawiał z Andrzejem Wadyńskim, który w poniedziałek złoży na ręce Rady Nadzorczej rezygnację z pełnionej funkcji.

Był to pierwszy postulat na liście przygotowanej przez pracowników. Na jego miejsce zaproponowano dyrektora MZK, byłego prezesa, Pawła Czyrnego. Zdaniem obecnych na miejscu pracowników spółka najlepiej działała pod jego rządami. Obecny dyrektor nie był jednak zainteresowany powrotem na dawne stanowisko, co załoga uszanowała. Jeszcze przed rozmowami w ratuszu zrezygnowano z tego postulatu.

Końca nie widać

Twardy upór pana prezydenta doprowadza do tego, że załoga dalej nie wyjedzie na ulice. Postulat jest jednoznaczny. Pan prezydent od razu, go odrzucił. Nie wskazano innej możliwości, mimo że plan techniczno-ekonomiczny zawiera minus 10 mln zł. Gdyby nam tylko to oddali, my już sobie poradzimy - podsumował spotkanie przewodniczący Arndt. Skąd taka kwota?

– Plan na ten rok był przygotowany taki, że wpływy z wozokilometrów są na 142 mln zł, a firma wykazała, że potrzebuje 152 mln. Rzeczywiście wozokilometry są przewidziane na taką kwotę, ale pieniądze nie - tłumaczył. Wcześniej załoga MZK ostrzegała, że we wrześniu spółka może stracić płynność finansową, bo do końca maja strata wynosiła już 7,5 mln zł.

Kwestii finansowych dotyczą również dwa kolejne postulaty. Pracownicy chcą corocznego wzrostu wynagrodzeń minimum o wskaźnik cen usług ustalanych corocznie przez GUS. Grupa kierowców i motorniczych domaga się zmniejsza premii do 10% w stosunku do pracy zasadniczej. Spór prowadzą pracownicy MZK. Na miasto w trakcie trwania ich akcji wyjeżdżają jedynie autobusy obsługiwane przez spółkę Irex Trans linie 51, 53, 55, 56, 58, 62, 67, 69, 73, 76 i 85).

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Protest w komunikacji miejskiej w Bydgoszczy co najmniej do środy. "Nie cofniemy się ani kroku" - Express Bydgoski

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska