- W czwartek pański związek zorganizował w Bydgoszczy konferencję na temat rewitalizacji dróg wodnych. Dlaczego przedsiębiorcy potrzebują tych szlaków? Przeciętnemu mieszkańcowi regionu biznes na rzece kojarzy się z transportem drewna...
- Tak było 300-400 lat temu. Dzisiaj barki transportują kontenery, materiały sypkie i budowlane o nietypowych gabarytach. Wszystko można dostarczać naszymi rzekami, tak samo jak ma to miejsce na Renie i Dunaju.
- Jakie znaczenie dla regionu mają szlaki wodne?
- Wpływają na rozwój turystyki i wszystkiego co się z nią wiąże. Rewitalizacja tras rzecznych wiązałaby się z uporządkowaniem otoczenia wodnego, czyli monitoringiem stanu i retencji wód, dbaniem o wały i oznakowanie wodne.
Moglibyśmy uchronić przez zalaniem choć część terenów. Poza tym rozwinęłaby się żegluga śródlądowa, która teraz wykorzystywana jest w minimalnym stopniu.
Rzeki są zaniedbane, miejscami zbyt płytkie by mogły nimi pływać statki.
- Czy na Kujawach i Pomorzu dużo jest firm, które mogłyby korzystać ze szlaków wodnych?
- Bardzo dużo. W okresie II Rzeczypospolitej Bydgoszcz była polską stolicą żeglugi śródlądowej. Mamy olbrzymie tradycje.
I nadal jesteśmy kluczowym elementem szlaków wodnych: E-40 z Warszawy do Gdańska i dalej aż do Morza Czarnego przez Białoruś i Ukrainę oraz E-70 łączącego Antwerpię w Belgii z litewską Kłajpedą, a przez to też Odrę z Wisłą.
- Podczas konferencji pracodawcy podpisali porozumienie...
- Zawarli je przedstawiciele ośmiu związków pracodawców z północnej części Polski i Mazowsza. Organizacje należą do Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych "Lewiatan".
- Co chcecie zyskać dzięki temu porozumienie?
- Oprócz sygnatariuszy są też partnerzy porozumienia. Obecnie jest to firma Energa. Później do porozumienia mogą dołączyć uczelnie, działające w miastach leżących przy szlakach wodnych, a także samorządy i organizacje ekologiczne. Chcemy stworzyć społeczną platformę do tego, aby można było zdobyć pieniądze na rewitalizację E-40 oraz E-70.
- Kto za to zapłaci?
- Można skorzystać z pieniędzy rządowych, czyli podatników. Albo zawiązać partnerstwo publiczno-prywatne...
- Jak miałoby ono wyglądać?
- To jest prosty sposób. Znajduje się grupa prywatnych inwestorów lub funduszy, które wykładają pieniądze na inwestycje. W zamian polski rząd oddaje im w użytkowanie drogę wodną na określony w umowie czas.
Za korzystanie ze szlaków, inwestorzy pobierają od przewoźników opłaty i w ten sposób odzyskują włożony kapitał z odsetkami. Po przewidzianym w umowie okresie, droga wodna przechodzi pod całkowitą jurysdykcję rządu i to z wszelkimi ulepszeniami, jakie wniosły prywatne fundusze.
Inny sposób na zdobycie pieniędzy na rewitalizację, to skorzystanie z funduszy unijnych. Przecież E-70 jest jedynym szlakiem śródlądowym, łączącym wschód i zachód Europy. A każdy kraj chce mieć zyski z żeglugi śródlądowej.
- W jaki sposób?
- Kto przez unijną granicę - czyli porty morskie, rzeczne i lotnicze - dostarcza towar do krajów UE, płaci cło do kasy Wspólnoty. Kilka procent tej kwoty zostaje w budżecie państwa, do którego ładunek dopłynął, doleciał czy dojechał. Warto więc bić się o to, abyśmy na szlakach wodnych handlowali ze Wschodem. To jest granica unijna i możemy na niej zarobić.
