Stanisław Gawłowski tłumaczył w czasie przesłuchania, że sygnały o byciu niewygodnym dla PiS pojawiły się ponad 10 lat temu. Nawiązywał do zablokowania toruńskiej geotermii o. Rydzyka i zwolnienia Kazimierza Kujdy ze stanowiska szefa NFOŚ.
Pan Kujda stał się prezesem spółki Srebrna, która jest istotna z punktu widzenia ochrony Jarosława Kaczyńskiego - mówił Gawłowski przed sądem. - Opisuję to po to, żeby powiedzieć, że po tych decyzjach zaczęły się wokół mnie dziać dziwne rzeczy - dodał.
Gawłowski mówił, że agent Tomek próbował zaprzyjaźnić się z jego żoną, a sytuacja dopiero miała ustać po odwołaniu z funkcji szefa CBA Mariusza Kamińskiego. Z kolei w 2016 roku to kolejny zwrot i zawiadomienie IPN przez ABW, że są dokumenty świadczące o współpracy Gawłowskiego ze służbami specjalnymi PRL. - pisze Onet.
Dokładnie 21 grudnia 2017 r. do warszawskiego mieszkania Stanisława Gawłowskiego wchodzi prokurator i agenci CBA. Mają nakaz przeszukania. Zajmują m.in. serwis obiadowy oraz zegarek. To ten zegarek w późniejszym czasie ma być dowodem na przyjęcie łapówki. Zegarek, a właściwie dwa, miał dostać od Krzysztofa L. Dziś w sądzie Gawłowski przekonywał, że zegarek kupiła mu żona na urodziny. Drugiego nigdy nie miał. Jednocześnie Gawłowski zwraca uwagę na datę tego przeszukania. 21 grudnia 2017 roku Gawłowski wraz ze Schetyną i ma w Szczecinie przedstawić oficjalnego kandydata na prezydenta miasta. Do tego jednak nie doszło.
Gawłowski tłumaczył się też z zarzutu plagiatu w pracy doktorskiej. Zdaniem senatora to tylko błąd podczas poprawiania pracy.
Przypomnijmy, że afera melioracyjna wyszła na jaw w 2014 roku. Zarzuty usłyszało 32 osoby, jednak na ławie oskarżonych zasiadły jedynie 23 osoby. Pozostali zdecydowali się na współpracę z prokuraturą i dobrowolnie poddali się karze.
Źródło: Onet.pl.
