Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przez życie nie idą, a biegną! Pałuczanie opowiadają o przygodzie z warszawskim maratonem [zdjęcia]

Redakcja
Udział w warszawskiej imprezie był dla mieszkańców Pałuk nie lada przeżyciem
Udział w warszawskiej imprezie był dla mieszkańców Pałuk nie lada przeżyciem Nadesłane/Bartek Kobus
Na mecie była wielka radość i łzy. Każdy z nich usłyszał, że jest bohaterem. To prawda! Ukończenie tak długiej trasy to nie lada wyczyn, wymaga wielu poświęceń.

Maraton jest wyzwaniem - mówi Szymon Mrówczyński ze Żnina. Wraz z grupką znajomych pokonał niedawno Orlen Warsaw Marathon. Dla niektórych był kolejnym startem na królewskim dystansie ponad 42 kilometrów - dla innych - maratońskim debiutem. - Kiedy człowiek zaczyna swoją przygodę z bieganiem i robi te pięć kilometrów zaczyna powoli myśleć o dziesięciu. Z czasem, kiedy osiąga już jakieś wyniki, gdzieś tam kiełkuje myśl o półmaratonie. Przygotowuje się i jak ten półmaraton w miarę mu wyjdzie to przychodzi refleksja, żeby zaryzykować najważniejszy bieg - usłyszałam.

A to wysiłek fizyczny i psychiczny. Pierwszy maraton jest zazwyczaj wielką niewiadomą. Jednak, jak pobiegnie się raz.... chce się jeszcze raz i kolejny. To co, że bolą mięśnie, to co, że wymagane są intensywne przygotowania, poświęcenie. Jeśli ktoś zaczął biegać i robi to z głową - nie szarżuje się za mocno i nie zaczyna od zbyt długich dystansów - wie, jak mocno to wciąga. Dlaczego? Bo to adrenalina, lepsze samopoczucie, dotlenienie organizmu, pokonywanie słabości, kształtowanie charakteru, w końcu - jeśli biega się w grupie - nowe znajomości.

Czytaj też: Tragedia na biegu Piastowskim. Zmarł 39-letni doświadczony zawodnik

Dał się zdublować
Szymon o bieganiu może mówić godzinami. Po chwili dołącza do nas Karol Osiński, kolejny żninianin i uczestnik maratonu.
Pierwszy grał w piłkę. O bieganiu nie myślał. Któregoś dnia, Stanisław Goclik, prekursor żnińskich biegów namówił go, by wziął udział w teście Coopera (w ciągu 12 minut należy zrobić na bieżni jak największą liczbę okrążeń - przyp. red.). - Dużo biegałem za piłką, ale to inny rodzaj biegania. Podczas tego testu zdublował mnie starszy pan... Kiedy się zatrzymałem, powiedziałem sobie, o nie, tak nie może być. Od tego czasu zacząłem sobie truchtać. To był 2012 rok - wspomina żninianin. Bieganie wciągnęło go tak mocno, że sam zaczął namawiać znajomych, by mu towarzyszyli. Było to m.in. Karol Osiński. - We mnie to jakoś wtedy raczkowało, a Szymon miał już dużą parę w nogach - mówi. Dzisiaj bez biegania nie wyobrażają sobie życia. Biegają bo lubią. Bo chcą.

Ten klimat
Warszawski maraton dla Szymona była drugim, jaki przebiegł, dla Karola trzecim. W kilkuosobowym gronie przedstawicieli Pałuk, który stanęli na starcie w stolicy, była także Kamila Maciejewska z Barcina - debiutantka. Maraton ukończyli wszyscy Pałuczanie. Piątka z nich: Kamila, Karol, a także Robert Helsztajn, Paweł Kuczma i Bartek Kuśnierek, trzymali się na trasie razem. Metę przekroczyli po 3 godzinach i 30 minutach, Szymon osiągnął wynik 3 godziny 51 minut. Najszybciej trasę pokonał Robert Gaczkowski, najlepszy zawodnik z Pałuk, z czasem - uwaga - 2 godziny 49 minut!!!

Gdyby kilka lat temu ktoś powiedział, że ukończą maraton, pewnie by nie uwierzyli. Tak, jak Kamila. Przygoda barcinianki z bieganiem zaczęła się sześć lata temu. Wieczorem, po pracy, po załatwieniu wszystkich domowych i rodzinnych obowiązków, chcąc mieć chwilę dla siebie zaczęła robić nieco ponad półtorakilometrową pętlę wokół osiedla. - Po czasie wprowadził się sąsiad, który biegał. Któregoś dnia zgadaliśmy się, że biegamy. W końcu umówiliśmy się na wspólny trening. Ja mówiłam, że nie przebiegnę więcej niż ten kilometr sześćset, bałam się robić więcej, a tu okazało się, że nagle zrobiły się dwa kilometry, potem pięć, dziesięć - opowiada barcinianka.

Kolega Kamili udzielił jej wielu cennych rad. Jak oddychać, jak stawiać kroki. W końcu przyszedł czas na pierwsze zawody. Potem kolejne. Kamila na 10 kilometrów miała świetne wyniki. W swojej grupie wiekowej zajmowała drugie, trzecie miejsca. Poznała też biegających chłopaków ze Żnina. Tu zawiązała się grupa Pałuki Running Team. Chętnie przyjeżdżała na treningi.
- Zachłysnęłam się żnińskim klimatem, sympatycznością tych ludzi, tym jak mnie przyjęli. Oni także udzielili mi wielu wskazówek, dostałam nawet fachowe książki. W zeszłym roku, jak chłopaki zaczęli przygotowywać się do maratonu to obejrzałam sobie film. Kiedy to zobaczyłam, powiedziałam sobie, o kurczę, też bym chciała wystartować. Być tam i przeżywać to, co przeżywali ci ludzie - mówi barcinianka.

Przygotowania do maratonu ruszyły pełną parą. Zima była ostro przepracowana. Treningi trzy razy w tygodniu - bez względu na pogodę. Od lutego Kamila biegała także w co drugą niedzielę.
Lubi biegać w grupie. Jakiś czas temu także w Barcinie zawiązało się kilkuosobowe, biegające grono. To Ślimaki. Obie grupy się lubią i wspierają. Jak ktoś z Barcina ma ochotę na trening w grodzie Śniadeckich i na odwrót - nie ma problemu. Przyjeżdża i biega. - Bieganie w grupie jest fajniejsze - twierdzi Kamila. - Bardziej mobilizuje, inaczej się na to patrzy. Jeden drugiemu coś podpowie. To robisz dobrze, a to źle, spróbuj inaczej. No i przede wszystkim, kilometry szybciej uciekają - zachwala.

Sprintem do mety
Na starcie warszawskiego maratonu tłum ludzi. - Coś pięknego - relacjonuje Kamila. - Ten klimat, ta adrenalina, już wtedy poleciały mi łzy. Powiedziałam sobie, Boże pomóż mi dobiec do końca, szczęśliwie, bez urazów. Potem masa emocji. Na trasie widziałam ludzi zmagających się ze skurczami, słyszałam karetki na sygnale. Modliłam się kilka razy, by grupa dobiegła do końca. Krytycznym momentem był 38 kilometr. Zobaczyłam, że Karol i Robert mnie wyprzedzają. Pomyślałam, czy dzieje się ze mną coś nie tak? Zaczęłam przyspieszać. Na ostatnim kilometrze dałam z siebie wszystko. Wstąpiła we mnie taka siła, że zaczęłam biec sprintem. Już miałam ciemność przed oczami, ale przekroczyłam linię mety - cieszy się barcinianka.
A tu, radość i kolejne łzy....

Zobacz: IX Bieg Piastowski z Kruszwicy do Inowrocławia [zdjęcia]

Podkręcił tempo
Szymon na starcie miał już określoną taktykę. Przyznaje, że podczas pierwszego swojego maratonu popełnił błędy. Bieg rozpoczął zbyt szybko, źle posilał się na trasie. - Musiałem się kawałek przejść, bo maraton nie wybacza błędów. W warszawskim było już zupełnie inaczej. Zacząłem wolno. Pierwsze pięć kilometrów to była najwolniejsza piątka w całym biegu. Co ciekawe już po drugim kilometrze uda odmówiły mi pracy, ale zaraz pojawił się jedyny podbieg na tym maratonie. Jak go pokonałem, nogi zaczęły pracować - dowiaduję się.

- Do trzydziestego kilometra biegłem zachowawczo, ludzie mnie wyprzedzali, ale nie przejmowałem się tym, po trzydziestym kilometrze podkręciłem tempo. Począwszy od trzydziestego kilometra, aż do mety wyprzedziłem siedemset pięćdziesiąt osób!
- Bo w tym wszystkim niezwykle istotna jest głowa - mówi Karol Osiński. - W trakcie maratonu przychodzi moment, może to być 27, 30, 33 kilometr, że masz taką maratońską "ścianę". Czujesz, że coś lub ktoś odciął ci zasilanie, że nic nie możesz, że nogi nie chcą pracować. I jedyną rezerwą jest właśnie głowa. Biegniesz w tym momencie samą głową. Dobra taktyka, wytrenowanie, kalkulacja, wyżywienie, mogą powodować, że tej "ściany" nie ma - słyszę.

Wcześniejsze grupowe biegi, pozwoliły żninianom i barciniace na to, by odnaleźli się w tak wielkim gronie maratończyków. - Bo w grupie ciągle gadamy o jednym, potem jesteś tak naładowany, że jak przychodzi czas zawodów to nie ma problemu, by nawiązać kontakt. A podczas biegu siła grupy jest taka, że właściwie sama cię niesie, nawet nie czujesz tej prędkości - oznajmia Karol Osiński.

Wydawałoby się, że po maratonie będą chcieli porządnie wypocząć, może odpuszczą treningi na jakiś czas. Nic z tych rzeczy! Kilka dni po tym wysiłku Kamila wzięła udział w kolejnym treningu barcińskich Ślimaków, myśli o kolejnych startach... i maratonie. Karol i Szymon również. To już nieodłączna część ich życia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska