Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przyglądamy się z bliska pracy motorniczego MZK w Bydgoszczy. Niebezpieczne zachowania to codzienność - zobacz wideo

Jarosław Więcławski
Jarosław Więcławski
Wideo
od 7 lat
– Lepiej poczekać 20 minut za następnym tramwajem, ale zyskać ileś lat życia – mówi nam motorniczy z Miejskich Zakładów Komunikacyjnych w Bydgoszczy. Tłumaczy, jak z perspektywy kabiny wyglądają zachowania pieszych, pasażerów i kierowców na ulicach miasta.

Temat bezpieczeństwa ruchu drogowego zawsze budzi emocje. Swój punkt widzenia prezentują wszyscy użytkownicy dróg i komunikacji miejskiej. W ostatnich miesiącach pisaliśmy o apelach mieszkańców dotyczących zmian działania sygnalizacji świetlnej, problemach z tłokiem na przystanku Jagiellońska/Łużycka czy o ostrzeżeniu motorniczego, który relacjonował, jak często piesi zachowują się niebezpiecznie na torowisku.

W styczniu duże poruszenie wywołały dwa tragiczne wypadki z udziałem tramwajów w Fordonie. Pod artykułami często pojawiają się komentarze, że skoro piszemy o komunikacji miejskiej i bezpieczeństwie, to powinniśmy lepiej zgłębić temat i z bliska przyjrzeć się temu, jak pracuje motorniczy.

Korzystając z licznych zaproszeń, umawiamy się na towarzyszenie jednemu z motorniczych podczas podróży. Oczywiście nie z perspektywy kabiny, ale z bliska. Wybieramy linię „11” (w obie strony), bo ta porusza się najdłuższą trasą w Bydgoszczy – Bielawy – Niepodległości (pętla). Jeszcze zanim dojeżdżamy do trzeciego przystanku widzimy kierowcę, który wymusza na motorniczym pierwszeństwo, pieszego, który co prawda przechodzi przez przejście na zielonym, ale jest zajęty rozmową telefoniczną oraz źle zaparkowane auto na Chodkiewicza, które z trudem udaje się ominąć.

– Na każdej linii, niekoniecznie na „11”, zdarzają się niebezpieczne sytuacje. Na przystankach, gdy tramwaj ma ruszyć, ludzie przebiegają bezpośrednio przed nim, bo jeszcze chcą na niego zdążyć. Zdarzało mi się, że w ciągu „dwóch kółek” potrąciłbym 3 osoby – mówi „Expressowi Bydgoskiemu” Łukasz Nieborak, motorniczy z MZK w Bydgoszczy.

Jemu na szczęście wypadek nigdy się nie zdarzył, ale ma świadomość, jak niewiele czasem zabrakło. Tragiczne zdarzenia zawsze wiążą się z traumą dla motorniczych. – Nie rozmawiamy o tym, chyba, że ktoś sam zacznie mówić. Nie pytamy, bo to za trudny temat, żeby po zdarzeniu dopytywać o to, jak do tego doszło, o szczegóły wypadku – przekazuje.

– W sytuacji, gdy ktoś wyskoczy przed tramwaj, bezpośrednio przed, to zdążymy jedynie zacząć hamować i już jest po zdarzeniu. Człowiek jest potrącony. Potrzeba ok. 50 metrów albo nawet więcej, abym się zatrzymał z pewnej prędkości. Wiadomo, że każdy zwalnia, ale zatrzymanie składu, gdy ktoś nagle przed nim przebiega, jest praktycznie niemożliwe – opowiada motorniczy.

Rola wielofunkcyjna

Kluczowe jest skupienie, ale o to nie jest łatwo. Motorniczy nie tylko musi prowadzić tramwaj, ale pełni też rolę informacji pasażerskiej. Kilku pieszych zagaduje go na przystanku o to, jaką trasą jedzie lub pytając dokładnie o to, czy zatrzymuje się przy wskazanej ulicy. Jedni pasażerowie do tramwaju wbiegają, czasem z daleka sygnalizując, że motorniczy ma na niego zaczekać, inni mają czas, jak pani, która najpierw kończy palić papierosa, a dopiero po chwili decyduje się wsiąść do tramwaju. Część pieszych zatrzymuje się przed przejściem, ale długo zwleka z decyzją czy chce je pokonać.

Podczas prawie dwugodzinnej podróży widzimy kilkanaście osób, które decydują się przemknąć przed tramwajem na czerwonym świetle, a wiele z nich beztroskim krokiem. Wśród tych, którzy idą na zielonym, nie brakuje osób z telefonem przy uchu czy ze słuchawkami. W Fordonie kilku kierowców przecina torowisko na co najmniej żółtym świetle. Inny problem widoczny jest na rondzie Bernardyńskim, gdzie tramwaj zalicza przymusowy dłuższy postój. Sygnał zezwala mu na przejazd, ale na torowisku stoi autobus komunikacji miejskiej, który z kolei czeka na zmianę światła.

Motorniczy uważa, że przejazd tego dnia był dość spokojny. Do pieszych apeluje przede wszystkim o to, aby przestrzegali przepisów i nie działali w pośpiechu. – Lepiej poczekać 20 minut na następny tramwaj, ale zyskać ileś lat życia. Niech nie wchodzą na czerwonym świetle, niech mają świadomość, że to nie działa tak, że gdy człowiek podchodzi do przejścia dla pieszych, to tramwaj musi się momentalnie zatrzymać – stwierdza Łukasz Nieborak.

– To skład, który waży z ludźmi ponad 50 ton. To nie jest tak: „pstryk” i się zatrzyma. Reakcja motorniczego, ktoś zapuka, coś się dzieje w wozie. Apelujemy o ostrożność. Jak mają zielone światło, niech przechodzą, mają czerwone, niech stoją. A jak zapali się zielone, lepiej spojrzeć, bo może coś nadjeżdża, różnie bywa – dodaje.

– Z reguły, gdy ktoś podbiegnie czy podejdzie do tramwaju w ostatniej chwili, to go zabieramy. Zdarza się jednak, ze ktoś wybiega z drugiej strony czy zza pojazdu, a potem są do nas pretensje. Motorniczy, jak już zamknie drzwi, skupia się na tym, co jest przed nim. Nie jest pan w stanie zauważyć wszystkiego – przypomina Łukasz Nieborak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Przyglądamy się z bliska pracy motorniczego MZK w Bydgoszczy. Niebezpieczne zachowania to codzienność - zobacz wideo - Express Bydgoski

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska