Losy autorki są wyjątkowo boleśnie naznaczone.
- Matka oddała panią Anielę do Domu Dziecka przy klasztorze - opowiada Anna Grzeszna-Kozikowska, historyk z Muzeum Ziemi Chełmińskiej, która zaprosiła autorkę do naszego miasta. - Twierdziła bowiem, że nie może opiekować się dwójką dzieci. Pani Aniela spędziła tu dzieciństwo. Gdy miała kilkanaście lat, była w szkole podstawowej, została przeniesiona do innej placówki, bo ten dom dziecka likwidowano. Trudno było jej się rozstać z klasztorem.
Zapach pierników
Właśnie pobyt w klasztorze Alina Grażyna Sosnowska-Dąbrowska wspomina najlepiej z całego swojego dzieciństwa.
- To był mój dom rodzinny. To on mnie ukształtował i dał wrażliwość - podkreśla kobieta. - Zawsze patrzę na wnętrze człowieka, ono jest dla mnie najważniejsze. Miałam dużo szczęścia, że trafiłam na wspaniałych ludzi, między innymi siostrę Irenę. Piastowała mnie do czwartego roku życia. Jak się budziłam, czułam zapach piernika i to będę pamiętała do końca życia. Z Domu Dziecka w głowie utkwił mi z kolei zapach "zupy nic". Zawsze będę wracała do Chełmna, to mój dom.
Kobieta przyznaje, że zazdrościła innym matki i ojca. - Siostra tłumaczyła mi jednak: "Bóg pomaga słabszym. Silnym zabiera, by słabsi mieli łatwiej. Jesteś silna, nie masz mamy, taty, domu rodzinnego, a słabszy ma, by była równowaga" - wspomina Aniela Grażyna Sosnowska-Dąbrowska.
Kiedy zlikwidowano Dom Dziecka w klasztorze, przeniesiono ją do Bąkowa.
Zmieniła imię
- W domu dziecka byłam szczęśliwa. Czułam, że po przenosinach już nie będę i zmieniłam imię na Grażyna. Tylko na świadectwach szkolnych z Chełmna mam imię Aniela. Potem nikt tego już nie dochodził. Nazywali mnie Grażyną i nawet na świadectwie maturalnym jestem Grażyną. Dopiero gdy wychodziłam za mąż musiałam wyprostować papiery - wspomina.
Życie jej nie oszczędzało. Córka zmarła wkrótce po urodzeniu.Syn zginął w wypadku kilkanaście miesięcy temu. Zmarł i brat.
- Gdybym nie pisała książek zwariowałabym - przyznaje autorka. - Syn zawsze będzie żył w moim sercu, rozmawiam z nim przez wiersze, obrazy. Bardzo chciał przeczytać moją książkę. Nie zdążył. Wiele moich wierszy to rozmowy z nim. Mówcie dzieciom, jak bardzo je kochacie, one są najważniejsze.
Doświadczona optymistka
Pani Aniela, mieszka w Świerznie. - Zawsze z sentymentem wracam do Chełmna - mówi.
Jej książka odkrywa nie tylko przeżycia dziecka w klasztorze, ale uchyla tajemnice o obiekcie, które odkryła wędrując po nim.
- Zarówno książka, jak i tom wierszy "Dlaczego synku?" zostały wydane w chełmińskiej drukarni przy ulicy Rycerskiej - podkreśla Anna Grzeszna-Kozikowska. - Ich autorka, mimo tylu bolesnych doświadczeń, nie straciła pogody ducha, jest pełna optymizmu.
Napisanie książki pani Anieli doradzali przyjaciele, podczas spotkania klasowego. - Miałam tę książkę w sobie. Każdy nosi w sobie jakąś - przekonuje autorka.