O tym, że obaj radni za sobą nie przepadają, wiadomo nie od dziś. Na ostatniej sesji doszło do kolejnej scysji.
Sekretarzem obrad był radny Henryk Procek. Siedział przed otwartym laptopem. Nie dosłyszał słów prowadzącego obrady. Ktoś zasugerował, że przegląda strony internetowe. Wiceprzewodniczący Maciej Szota sprostował te słowa informując salę, że radny Procek czyta uchwały.
- Na to ja stwierdziłem, że uchwały czyta się w domu, a na sesje przychodzi się przygotowanym. Wówczas radny Szota popukał się w głowę - wspomina radny Andrzej Kieraj. - Jestem już teraz w stu procentach przekonany, dlaczego zrezygnowano z transmisji obrad sesji rady miejskiej. Zrobiono to między innymi dlatego, by mieszkańcy miasta nie mieli możliwości zobaczyć, jak zachowuje się wiceprzewodniczący. Jeżeli tak ma wyglądać walka prawicowego radnego z lewicową opozycją, to gratuluję dobrego smaku i wychowania.
Przeczytaj także: Kto oczerniał Jacka Olecha na forach internetowych? Politycy, w tym jeden radny
Radni Jacek Olech i Zdzisław Błaszak potwierdzili w rozmowie z nami, iż widzieli ten gest. - W poprzedniej kadencji radny Szota również popukał się po głowie. Wówczas jednak patrzył na mnie. Zaraz jednak mnie za to przeprosił z mównicy, więc ze względu na jego młody wiek, mu odpuściłem - wspomina radny Błaszak.
Radny Szota zapewnia, że nie miał złych intencji. - Gdybym puknął się w czoło, to na pewno bym radnego przeprosił. Tak pod wpływem emocji zrobiłem w poprzedniej kadencji. Wówczas przeprosiłem - przypomina.
Tym razem przekonuje, że jego gest został źle odczytany. Tłumaczy, że po tym, jak radny Kieraj stwierdził, że uchwały należy czytać przed sesją, zapytał go, czy on ma wszystkie informacje w głowie, czy nie musi korzystać z żadnych notatek. - Mówiąc "czy pan radny ma wszystko w głowie" nie pukałem się po głowie, tylko dotknąłem skroni - przekonuje.
Tłumaczy, że wskazał palcem miejsce, o którym mówił. Nie miał okazji tego wyjaśnić radnemu Kierajowi. Nie rozmawiają ze sobą. - Odkąd zarzuciłem mu, że to radni SLD rządzą powiatem i odpowiadają za sytuację w szpitalu, nie podaje mi ręki - zauważa radny Szota.
Tymczasem radny Henryk Procek jest zażenowany całą tą sytuacją. Zapewnia, że w laptopie przeglądał uchwały, a nie internet. Nie uważa również, by gest radnego Szoty miał kogokolwiek obrazić. - Zwyczajne nieporozumienie - przekonuje.
Czytaj e-wydanie »