Wiceprzewodniczący Marek Kornalewicz wraz z małżonką wnoszą do sądu o stwierdzenie, że nabyli w Turze przez zasiedzenie na własność nieruchomość gruntową stanowiącą część działki o powierzchni 1669,7 metrów kwadratowych.
Bo gmina Szubin po wyborach samorządowych wzięła się za porządkowanie swych spraw gruntowych. Wszak grunty komunalne, a więc będące własnością gminy, to przecież też pieniądze.
- Zaczęliśmy kontrolować w terenie nieruchomości będące własnością gminy - opowiadają w szubińskim ratuszu. - Również w Turze. Okazało się, że część jednej z działek użytkuje pan Kornalewicz. Wysłaliśmy do niego pismo o stawienie się w urzędzie celem złożenia wyjaśnień na okoliczność użytkowania gruntów gminnych. W odpowiedzi dowiedzieliśmy się, że on z dniem 1 października 2005 roku uzyskał, jak twierdzi, w drodze zasiedzenia na własność użytkowaną przez siebie działkę. I spełnił tym samym, powołując się na Kodeks Cywilny, wszelkie warunki zasiedzenia nieruchomości w złej wierze. Zwróciliśmy się więc do radnego o wydanie użytkowanej przez niego działki i usunięcie elementów będących jego własnością. Oraz o zapłacenie 3150 zł - za użytkowanie działki przez minione dziesięć lat. Zgodnie z taryfą obowiązującą w gminie Szubin.
Rewolucja PiS pożera sondażowe poparcie [sondaż]
Ratusz proponował radnemu także podpisanie umowy dzierżawnej gruntu na cele ogrodu...
Ale Kornalewicz, nie płacąc gminie ani grosza skierował do sądu w Szubinie wniosek o stwierdzenie zasiedzenia.
W ostatnich dniach byliśmy w szubińskim sądzie na kolejnej rozprawie. Zeznawali radny Marek Kornalewicz, jego żona, oraz Jacek Nowak, mieszkaniec Turu.
Świadek Nowak opowiadał, jak to prawem kaduka mieszkańcy Turu zajmowali działki gminne na ogródki. I jak od nich przejmował je Kornalewicz. Radny twierdzi, że nabył je od mieszkańców, choć ich własnością nie były. I płacił im od 100 do 300 zł. A jednemu dał 700 zł. I ma na to dowód. Na piśmie. Autentyk? I to przyjdzie w sądzie udowodnić...