https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Radość pod choinką

Beata Korzeniewska
Blicharze mają nowy dom.
Blicharze mają nowy dom.
Co roku tuż przed Wigilią odwiedzamy bezdomnych i potrzebujących. Tym razem sprawdziliśmy, jak do świąt przygotowują się bohaterowie naszych niektórych publikacji. To dzięki Wam, drodzy Czytelnicy, na ich twarzach znowu zagościł uśmiech.

     Katarzynę Krempeć, mamę Wioletki zaskoczyliśmy podczas ostatnich świątecznych porządków. Ucieszyła się i zaprosiła do środka - Wszędzie jest czysto - pokazuje Katarzyna - Została tylko kuchnia. _Zielone__drzewko już stało w pokoiku. - Krzysztof znalazł pod garażami - tłumaczy - _Nie mogliśmy się powstrzymać i już ją ustroiliśmy. Przecież choinka to podstawa.
     _Rodzina Krempeciów mieszka w malutkiej 20-metrowej dobudówce przy ul. Wiązowej.
     Wioletki nie było. Na co dzień zajmuje się rocznym braciszkiem, a jej mama w tym czasie szuka po mieście jedzenia. Dziewczynka, choć ma dopiero 9 lat doskonale rozumie, że nie może mieć takich zabawek i ubrań jak inne dzieci. Nigdy się nie skarży. Nie sprzeciwiła się nawet wtedy, gdy mama zmuszona była sprzedać jej "komunijne" kolczyki, bo w domu nie było na chleb. Kiedy odwiedziliśmy ją latem powiedziała tylko, że marzy o nowej sukience.
     Słowa Wioletki, opublikowane w "Pomorskiej|" wzruszyły mieszkankę Kowalewa, która zabrała dziewczynkę do siebie na wakacje. Wioletka dostała nie tylko upragnioną sukienkę, ale jeszcze dużo innych ciuszków. - _Jak ona się cieszyła
- jeszcze dziś wzrusza się Katarzyna. - Takiego wypoczynku nigdy nie miała. Do dziś utrzymujemy kontakt z tą panią. Składamy sobie świąteczne życzenia.
     **_Jest praca
     Los uśmiechnął się także do Krzysztofa Krempecia - męża Katarzyny, który długo nie mógł znaleźć pracy. Dostał ją, dzięki życzliwości Centrum Integracji Społecznej. Pracuje do dziś.
     - _Zaczynałem od 220 zł miesięcznie - _opowiada
. - Teraz mam 370 zł. _Z tej całej grupy, która się tam dostała, zostałem tylko ja z kolegą. Reszta odpadła, głównie przez pijaństwo . _Dzięki pracy Krzysztof czuje się potrzebny i bardziej wartościowy - _Mamy tam swojego instruktora i uczymy się różnych rzeczy - budowlanki, malowania. Przygotowują nas do nowego zawodu.__Jestem bardzo szczęśliwy, bo od kwietnia mamy dostać zapewnienie pracy na kolejne półtora roku. Wczoraj nawet Wigilię nam zorganizowali - dodaje.
     Do Bożego Narodzenia rodzina Krempeciów przygotowuje się od kilku dni. - Wioletkę wysłaliśmy do babci do Cierpic - wyjaśnia kobieta. - Tam będzie miała weselej niż w domu.
     Katarzyna wciąż wierzy, że w końcu nadejdzie czas, gdy będzie mogła wyprawić prawdziwe święta z 12 potrawami. Wtedy Wioletki nigdzie nie puści. - W tym roku na pewno będzie ryba i chleb - mówi. - Wciąż musimy kombinować. Z pensji Krzysztofa po zapłaceniu czynszu zostaje 120 zł, a jeszcze woda i gaz.
     _Na Kamilka czeka już torba ze słodyczami - _Mąż dostał z zakładu
- mówi z dumą Katarzyna. - Ta Wigilia nie będzie może taka, jak byśmy chcieli, ale cieszymy się z tego co mamy.
     _Teraz najbardziej martwi ich zdrowie Kamilka. Ostatnio mały nie czuje się najlepiej. Nie chce jeść i rzadko się uśmiecha - _Ma anemię
- Katarzyna przyciska synka do piersi. - Robię co mogę, ale lekarstwa i witaminy są bardzo drogie. Choć od lata bardzo się nam poprawiło, na nie nas nie stać. Dlatego tylko zdrowia sobie życzymy.
     **_Pogorzelcy z Gutowa
     Rodzinę Blicharzy z Gutowa, odwiedzamy regularnie od 9 sierpnia br., kiedy to w pożarze stracili cały dobytek - od dachu nad głową po rzeczy codziennego użytku.
     Dramat wdowca z pięciorgiem dzieci wstrząsnął mieszkańcami regionu. Codziennie odbieraliśmy po kilkanaście telefonów z deklaracją pomocy. Czytelnicy przychodzili do redakcji, darowali ubrania, buty, zeszyty dla dzieci i pieniądze. Z dnia na dzień w naszą akcję angażowało się coraz więcej osób, a także firm i instytucji. Losem rodziny przejęło się Starostwo. Niektórzy urzędnicy przerwali nawet urlopy, by pomóc pogorzelcom. Na każdym kroku spotykaliśmy się z życzliwością i zrozumieniem. Pomógł Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego, bez akceptacji którego plan remontu domu byłby niemożliwy. Znalazły się też osoby, które podjęły się wykonania projektu budynku i nadzoru nad pracami budowlanymi.
     
Bez wytchnienia
     **Przez prawie cztery miesiące, bez ustanku, nie bacząc na deszcz i chłód, cała rodzina, łącznie z dziećmi i teściami pracowała przy odbudowie rodzinnego domu. Do akcji włączyli się nawet uczniowie szkoły w Łążynie, do której uczęszczają dzieci Blicharza.
     Choć momentami wszyscy tracili wiarę, udało się. W miniony poniedziałek rodzina wprowadziła się do nowego mieszkania. - _Obiecaliśmy sobie, że zrobimy wszystko, by spędzić w nim święta
- wzrusza się Krzysztof Blicharz. - Wiemy, że gdyby nie pomoc ludzi, nigdy by się to nie udało. Nasz dom jest najpiękniejszym prezentem świątecznym, jaki mogliśmy sobie wymarzyć.
     _Przeprowadzka była bardzo uroczysta. Na nowe mieszkanie dyrektor szkoły w Łążynie podarował Blicharzom wykładzinę, która natychmiast znalazła się w kuchni na podłodze. Nowy dom jest przestronniejszy i dużo wyższy od tego sprzed pożaru. Blicharze bez problemu zmieścili w nim wszystkie meble, otrzymane w darach od Czytelników. Z nowego lokum najbardziej cieszą się dzieci. - _W końcu z Natalią mamy swój pokój
- 16-letnia Justynka, która po pożarze nie mogła dojść do siebie, dziś z uśmiechem oprowadza nas po mieszkaniu. - Tata ma ten największy. A tu stanie choinka.
     _Dom nie jest jeszcze skończony. - _Trzeba obmurować, zrobić łazienkę, założyć centralne, bo wchodzi wilgoć i wziąć się za górę
- wylicza Krzysztof. - Ale na razie odpoczniemy.
     
- Najważniejsze, że święta będą w naszym domu - Justynka odprowadza nas do drzwi - Chłopcy przyniosą choinkę, ja ugotuję i będzie jak dawniej. Szkoda tylko, że mamy nie będzie.
     **_Iwona z szajerka
     Również od wakacji diametralnie zmieniło się życie bezdomnej kobiety, mieszkającej w kartonowej altance przy ul. Wybickiego. Jej historię opisaliśmy po tym, gdy właścicielka sąsiadującej z altanką kobiety działki przybiegła roztrzęsiona do redakcji z informacją, że Iwonę chcą z działek wyrzucić.
     Kobieta miała kiedyś własne mieszkanie przy ul. Sczanieckiego, ale gdy straciła pracę została eksmitowana. W szajerku mieszkała trzy lata. Przez ten czas zżyła się z sąsiadami, którzy szybko ją zaakceptowali i polubili.
     Kiedy w sierpniu usłyszała, że ma się wynosić, całkowicie się załamała i ślad po niej zaginął. Na szczęście szybko się odnalazła.
     Po publikacji w "Pomorskiej" sprawą Iwony osobiście zajął się Józef Jaworski, przewodniczący Rady Miasta. Obiecał pomoc i słowa dotrzymał. O byłą mieszkankę zatroszczyła się SM "Kopernik" dała kobiecie lokum socjalne. Od września mieszka w byłej bazie spółdzielni przy ul. Świętopełka. Dorywczo sprząta klatki schodowe.
     - _Swojego szczęścia nie umiem wyrazić słowami
- mówi Iwona - Mam tu o wiele lepiej niż w szajerku. Przede wszystkim - ciepło i nie siedzę po ciemku. Łazienka i kuchnia jest na korytarzu, ale mi to w ogóle nie przeszkadza. Sąsiedztwo też mam bardzo miłe.
     **_Pierwsza gwiazdka
     Na ławie Iwona postawiła małą choineczkę. - _Taka symboliczna
- mówi z uśmiechem. W te święta nie będzie sama. - Zaprosili mnie przyjaciele z bloku przy działkach. Wciąż o mnie pamiętają - _mówi przez łzy. -_Jak zwykle poczekamy na pierwszą gwiazdkę i podzielimy się opłatkiem. To są dla mnie obcy ludzie, ale znaczą wiele więcej niż rodzina.
     Czego mi życzyć? - mówi po chwili milczenia. - Chyba tego, żebym jak najdłużej mogła tu mieszkać i żeby zawsze obok mnie byli tacy ludzie, jak teraz.
     

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Biznes

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska