Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Radoszki. Za bobrami stoi prawo, więc - chodzą gdzie chcą

Bogumił Drogorób [email protected] tel. 056 49 848 77
Po drugiej stronie rzeczki jedno z bobrowych siedlisk. Kolejne znaczą przewrócone drzewa i wysoka woda.
Po drugiej stronie rzeczki jedno z bobrowych siedlisk. Kolejne znaczą przewrócone drzewa i wysoka woda. Fot. Bogumił Drogorób
Co jakiś czas sytuacja powtarza się - łąki podtopione. Choć ich gospodarzem jest rolnik, Stanisław Nowakowski, to rządzą bobry. One mają się dobrze, bo uważają, że są u siebie. Rolnikowi nie do śmiechu, bo choć to jego ziemia, on płaci podatki, to może co najwyżej liczyć na odszkodowania. Ale na pieniądze musi długo czekać.

Po raz kolejny jesteśmy na polach i łąkach Stanisława Nowakowskiego w Radoszkach. Wiosną też było kiepsko, dziś jest jeszcze gorzej. Wiosną szliśmy po gąbczastej łące, szlakiem bobrowych działań - szkód przez nich czynionych - tym razem w wodzie, trzeba było wciągnąć kalosze.

Był taki czas, kilkadziesiąt lat temu, że bobry zniknęły z okolic, z Pojezierza Brodnickiego, gdzie rzeczki większe i mniejsze, które można przeskoczyć. Przyrodnicy wówczas uznali, że bóbr jednak być powinien i w latach 80. rozpoczęto reintrodukcję bobra.

- Był to błąd - przyznaje dziś Marek Machnikowski, wojewódzki konserwator przyrody. - Bóbr odszedł, w sposób naturalny, przemieścił się w inne strony, w sposób naturalny powinien powrócić. I pewnie by tak się stało. Sztucznie ten proces przyspieszono i są dziś tego skutki, pozytywne i negatywne.

W Radoszkach, gdy Stanislaw Nowakowski wyjdzie na łąki, chwyta się za głowę. Krów tam nie wpuści, bo doły zrobione przez bobry są tak głębokie i zdradliwe, że połamią sobie nogi. Nie wjedzie tam sprzętem ciężkim, żeby kosić, musi wrócić do dawnej epoki i kosą ciąć.

Niewielki strumyk, dzięki bobrowym tamom, z łąki czyni "obszar podtopiony". Pożytek dla rolnika z tego żaden. Nie działają żadne przepusty - nic.

Nie wjedzie na teren żadnym ciężkim sprzętem.

- Zastanawiam się jak będę zbierać kukurydzę. Wprawdzie pole jest nieco wyżej, ale gdzieś trzeba zawracać. Na łące grząskiej, podtopionej, kombajn nie ma szans. Może tak zostać na zawsze - mówi rolnik.

Trudno mu też zrozumieć przyrodników, którzy podkreślają zalety bobra - utrzymywanie poziomu wody, umiejętności regulacyjne.

- Może i tak, może w jakimś dziki terenie, ale nie u mnie. Życzyłby sobie, żeby przyjechali do mnie eksperci, bo tutaj już nie ma żartów. Ja sam przecież nie rozbiorę żeremi, bo za to jest kara, że wkraczam w bobrowe środowisko, ale to przecież bóbr wkroczył w moje. Mówią też, że powinienem ubiegać się o pozwolenie na odstrzał bobra. To jednak nie moja rola - rolnik jest już zgorzkniały.

Na dodatek bobry to nie jedyne utrapienie. Wśród nieporoszonych gości są także dziki, lisy idące w szkodę.

- Ogrodziłem pole kukurydzy pastuchem elektrycznym, tak jak kazali w związku łowieckim. Zwierzę znajdzie jednak różne sposoby. Do tej pory nie otrzymałem odszkodowania za straty ubiegłoroczne, a ile czasu już minęło? Więcej niż pół roku.

Prawda jest i taka, że gdyby związki łowieckie płaciły odszkodowania pokrzywdzonym w 100 proc. mogłyby zwinąć działalność.

Taka jest opinia samych myśliwych, a nie przypuszczenie rolników.

Stanisławowi Nowakowskiemu z Radoszek nie pozostaje nic innego jak pisać wnioski o odszkodowanie, wysyłać prośby o opinie ekspertów, o zainteresowanie się sprawą globalnie.

- Ja się skarżę, w swoim imieniu, ale jest tutaj jeszcze kilku gospodarzy, którym bobrowe towarzystwo robi szkody. Niech wreszcie ktoś mi pomoże, z powiatu, z melioracji, z województwa. Tak dalej być nie może - żali się rolnik z Radoszek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska