Targowisko miejskie w Radziejowie mieści się na placu przy jednej z głównych ulic. W każdą środę - tradycyjny dzień do handlowania - trudno przejechać Brzeską. - To i tak cud, że jeszcze nie mieliśmy tu większego wypadku - mówi burmistrz Sławomir Bykowski. - Ale tymczasem nie ma innego wyjścia, ludzie przyzwyczaili się do tego targowiska, nie tylko zresztą radziejowianie, ale także mieszkańcy okolicznych wsi.
Targowiska miejskie zmieniły się bardzo, w niewielkim już stopniu handluje się produktami rolniczymi. Poza warzywami i owocami (a i te bywają najczęściej egzotyczne) na straganach przeważają artykuły przemysłowe.
Pusty plac sprawia wrażenie wielkiego, ale w dzień targowy zapełniony jest po brzegi. A nawet poza brzegi, bo handlujący kurami, czy jajkami już stoją na chodniku. To obiekt prywatny, i kupcy muszą oczywiście płacić tzw. "placowe". Ponadto płacą podatek do miejskiej kasy.
Czy miasto powinno poszukać innego miejsca na targowisko? To, choć ciasne, już się przyjęło i wątpliwe jest, czy przeniesienie na inny, może wygodniejszy i bezpieczniejszy komunikacyjnie teren byłoby skuteczne. - Miasto nie ma własnego gruntu, na którym można by było urządzić taki plac do handlu - mówi burmistrz. - Ale poprzemy działania potencjalnego inwestora, który chciałby taki plac chciały urządzić.
Jolanta Młodecka