Sobotni mecz na Alfredo di Stéfano Stadium rozpoczął się bardzo źle dla gospodarzy. Już w 9. minucie czerwoną kartkę obejrzał Eder Militao, bo sędzia David Jimenez słusznie ukarał nadmierną ostrość Brazylijczyka. Mimo gry w osłabieniu Królewscy potrzebowali zaledwie czterech minut by wyjść na prowadzenie, bo celne podanie Toniego Kroosa wykorzystał Marco Asensio.
Jak się okazało był to jeden z tylko dwóch celnych strzałów, które Los Blancos oddali tego popołudnia. Z minuty na minutę gra w przewadze gości dawała o sobie znać, a Thibaut Courtois miał coraz więcej pracy. Levante dopięło swego jeszcze przed przerwą, a w 32. minucie wyrównał Jose Morales i sytuacja podopiecznych Zinedine'a Zidane'a zaczęła się komplikować.
Po zmianie stron Real Madryt był jednak jeszcze słabszy i miał szczęście, że nie stracił więcej bramek. W 64 minucie szansę na zdobycie gola z rzutu karnego miał Marti Roger, ale słabo uderzoną piłkę z 11 metrów zdołał wybić Courtois. W 78. minucie Hiszpanowi udało się jednak zrehabilitować - pokonał bramkarza gospodarzy i dał swojej drużynie zwycięstwo.
Real Madryt ma więc obecnie aż siedem punktów straty do Atletico Madryt, a Los Colchoneros mają jeszcze dwa zaległe mecze do rozegrania. Już w niedziele Królewscy mogą stracić też pozycję wicelidera, bo jeśli Barcelina wygra z Athletikiem Bilbao, to zrówna się punktami z Los Blancos.
