Pomysł z organizacją referendum zrodził się po tym, jak radni stosunkiem głosów 8:7 nie zgodzili się na wprowadzenie do porządku obrad projektu obywatelskiego dotyczącego reformy oświaty w gminie Gniewkowo. Grupa z Pawłem Mikuszewskim na czele rozpoczęła zbiórkę podpisów w sprawie referendum. Pod wnioskiem musiało podpisać się około 1200 osób.
Pisaliśmy o tym tutaj:Projekt mieszkańców Gniewkowa poległ. Jest odpowiedź: - Referendum
Organizatorzy w pewnym momencie jednak zamilkli. Jak się okazuje, zrezygnowali z organizacji referendum. Dlaczego?
- Podczas zbierania podpisów pod inicjatywą referendalną natknęliśmy się na kilka problemów, które skutecznie utrudniły nam sprawne przeprowadzenie tego projektu - tłumaczy Paweł Mikuszewski. Przekonuje, że ratusz nie zgodził się na zamieszczenie materiałów referendalnych na swoich stronach internetowych oraz w urzędowych gablotach. - Mimo że nie dano mieszkańcom szansy na zapoznanie się z informacją źródłową, zamieszczono w lokalnej gazecie "Gniewkorama" artykuł odnoszący się do tej informacji, atakujący uzasadnienie przeprowadzenia referendum. Trzeba zaznaczyć, że niektóre stwierdzenia autora artykułu mijały się z prawdą - komentuje Mikuszewski.
Zapewnia, że w połowie maja niewiele podpisów brakowało do wymaganej liczby. - W pewnym momencie doszedłem do wniosku, że w przypadku takiego zmanipulowania mieszkańców nieprawdziwymi informacjami trudno będzie zachęcić ich do pójścia do urn, tym bardziej, że z terminów procedowania wniosku wynikało, że referendum miałoby się odbyć w połowie sierpnia. W takim stanie rzeczy, nie złożono wniosku o przeprowadzenie referendum - tłumaczy.
Burmistrz Adam Roszak przyznaje, że nie zgodził się na zamieszczenie materiałów referendalnych, gdyż zawierały one informacje wprowadzające mieszkańców w błąd. Dziwi go powód rezygnacji z referendum. Przekonuje, że Paweł Mikuszewski mógł skorzystać z innych dróg kontaktu z mieszkańcami: wywieszki w sklepach czy w gablotach sołeckich. Sprawy szerzej nie chce komentować. - Mamy wiele ważniejszych spraw, jak choćby przygotowywane inwestycje, które poprawią życie mieszkańców - wyznaje.
Oto pełna treść stanowiska Pawła Mikuszewskiego:
"Podczas zbierania podpisów pod inicjatywą referendalną, natknęliśmy się na kilka problemów, które skutecznie utrudniły nam sprawne przeprowadzenie tego projektu.
Nie dano nam możliwości, aby zgodnie z wymogami ustawowymi, poinformować mieszkańców Gniewkowa o powstałej inicjatywie. Pomimo wysłania w formie elektronicznej do UM pisma zatytułowanego obwieszczenie, informującego o zamiarze przeprowadzenia referendum, administrator strony UM oraz BIP nie opublikował go, a nawet nie wskazał formalnie, dlaczego tego nie uczynił. W "administracji" UM są ponadto dwie gabloty, w których też odmówiono wywieszenia materiałów referendalnych. Wspomnę tylko, że dla inicjatora referendum, przekazanie informacji mieszkańcom, to wymóg ustawowy.
Mimo jednak tego, że nie dano mieszkańcom szansy na zapoznanie się z informacją źródłową, zamieszczono w lokalnej gazecie "Gniewkorama" artykuł odnoszący się do tej informacji, atakujący uzasadnienie przeprowadzenia referendum (mam wrażenie, że było to wymierzone w moją osobę). Trzeba zaznaczyć, że niektóre stwierdzenia autora artykułu mijały się z prawdą. Takie działania spowodowały dużą nieufność w społeczności lokalnej, a w samym tylko Gniewkowie ludzie, z którymi rozmawiałem o poparciu dla idei, reagowali słowami, że myśleli, że to wszystko tylko tak na żarty.
W pewnym momencie, jako organizujący zbiórkę podpisów (których w połowie maja b.r. mieliśmy już prawie wymaganą ilość), doszedłem do wniosku, że w przypadku takiego zmanipulowania mieszkańców nieprawdziwymi informacjami trudno będzie zachęcić ich do pójścia do urn, tym bardziej, że z terminów procedowania wniosku wynikało, że referendum miałoby się odbyć w połowie sierpnia. W takim stanie rzeczy, nie złożono wniosku o przeprowadzenie referendum"
Artykuł, na który powołuje się Paweł Mikuszewski można znaleźć w kwietniowym numerze "Gniewkoramy", który dostępny jest tutaj