Teraz rodzice muszą dzwonić domofonem i czekać aż ktoś wpuści dzieci. - Placówka jest przed nami zamknięta - opowiada mama sześciolatka. - Jednak prawdziwe problemy są, gdy skończą się lekcje. Kłębimy się na zewnątrz i wypatrujemy swoich pociech. Nauczycielki, które powinny zadbać o to, aby tylko uprawnione osoby odbierały uczniów, przy tak licznej gromadzie nie są w stanie tego zrobić.
Rodzice twierdzą, że wcześniej nikt z nimi nie konsultował takiego rozwiązania. Dopiero w zeszłym tygodniu dyrekcja zorganizowała spotkanie, na którym wypracowano kompromis. - Od teraz młodsze będą odbierane z drugiej strony, gdzie znajduje się boisko, ale to i tak nie rozwiązuje wszystkich problemów - uważa mężczyzna. - Dobrze, że podczas lekcji szkoła jest zamknięta i nikt postronny nie może do niej wejść. Ale dlaczego rodzice po zakończeniu zajęć nie mogą zabrać dzieci?
Teren podstawówki nie jest ogrodzony, a wiele osób korzysta również z basenu, lodowiska i placu zabaw, które się przy niej znajdują. - Chodzi nam przede wszystkim o zapewnienie uczniom bezpieczeństwa - wyjaśnia Małgorzata Rogowska, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 65. - Bywały sytuacje, że nieznajomi wchodzili, aby skorzystać z toalety. Kilkukrotnie musieliśmy również wzywać policję, ponieważ osoba z zaburzeniami psychicznymi próbowała wtargnąć do budynku. To nie jest tak, że zabroniliśmy rodzicom wstępu. Mogą wejść swobodnie, gdy chcą porozmawiać z psychologiem i wychowawcą. Mogą również odebrać dzieci ze świetlicy.
Bądź na bieżąco ze studniówkami w twoim mieście. Dołącz do wydarzenia na Facebooku tutaj
Zobacz także. Czy w tych kreacjach gwiazdy ponownie pojawiłyby się na czerwonym dywanie?
źródło: Agencja TVN/x-news
Zapraszamy na nasz facebookowy profil o studniówkach tutaj