| Create infographics
"Za ścianą cały czas słychać płacz dziecka. Dorośli też tam są, ale nie reagują. Ostro imprezują". Takie zgłoszenie odebrały pracownice socjalne z Rejonowego Ośrodka Pomocy Społecznej Bartodzieje. To był początek lutego 2013 roku.
Socjalne pojechały na miejsce. Pod adres, który wcześniej nie był im znany. Do skromnego mieszkania w bloku przy ul. Skromnej.
Czytaj: Skatował synka, bo przeszkadzał mu w grze na komputerze
Siniaki nie tylko na buzi
W łóżeczku w drugim pokoju leżała śliczna dziewczynka z siniakami na buzi.
- Córka się uderzyła - przekonywała matka 4-miesięcznej Karolinki.
Konkubent 20-latki - tata małej - też przedstawiał taką wersję.
Pracownice pomocy społecznej nie uwierzyły. Zaczęły oglądać dokładniej maluszka. Były w szoku. Obie równo.
- Przecież dziecko nie mogło zrobić sobie siniaków na całym ciele - mówiły. Inne obrażenia też zauważyły.
Kobiety wezwały pogotowie i powiadomiły policję.
Okazało się też, że Karolinka ma zwichniętą nóżkę. Prawdopodobnie to skutek pobicia. Policja potwierdziła przypuszczenia. Badania wykazały, że dziewczynka była od dłuższego czasu maltretowana. Mała pacjentka w szpitalu spędziła dwa tygodnie.
Rodzice w radiowozie
Matka i ojciec Karoliny trafili do radiowozu, a ich córka po opuszczeniu szpitala - do domu dziecka. Sąd zdecydował o oddzieleniu jej od rodziców.
Początkowo oboje rodziców było podejrzanych o znęcanie się nad córką.
Ostatecznie jednak tylko matka małej, Natalia S., usłyszała zarzuty prokuratorskie: znęcania się i uszkodzenia ciała. Młoda kobieta dostała dozór policji. Wcześniej nie potrafiła racjonalnie wytłumaczyć, dlaczego biła córkę. Podejrzewano u matki chorobę psychiczną, ale ta nie została stwierdzona. Partner młodej kobiety wystąpił w sądzie jedynie w charakterze świadka.
Ulotnili się
Para nie zagrzała miejsca na długo w Bydgoszczy. Zanim doszło do tragedii, 20-latka i jej chłopak mieszkali w naszym mieście przez kilka tygodni.
Przyjechali z Sadek w powiecie nakielskim. Gdy tam mieszkali, już korzystali ze wsparcia opieki społecznej, bo oboje pochodzą z biednych rodzin, tzw. nieporadnych życiowo. Przeprowadzając się do Bydgoszczy myśleli, że odetną się od korzeni. Biedy, bezrobocia i problemów.
Na pomoc swoich rodzin młodzi nie mogli liczyć. Nawet nie chcieli.
Kłopoty dopiero jednak się pojawiły. Właśnie w dużym mieście. Młodzi ludzie chcieli się usamodzielnić. Zamieszkali razem z noworodkiem w wynajętym mieszkaniu w bloku. Natalia miała zajmować się dzieckiem, a młody ojciec - poszukać pracy.
| Create infographics
| Create infographics
2-letni Marcelek to obecnie rówieśnik Karolinki.
O chłopcu z Włocławka zrobiło się głośno w zeszłym miesiącu. Policja dostała zgłoszenie 16 lutego. Obrażenia, które maluch posiadał, świadczyły o tym, że był ofiarą pobicia. Miał m.in. obrzęk mózgu. Chłopca w stanie ciężkim przewieziono do szpitala w Toruniu, na oddział intensywnej terapii.
Mały nie odzyskał przytomności. Rokowania lekarzy były złe.
19-latek, sprawca pobicia, najpierw utrzymywał, że chłopczyk spadł z kanapy podczas przewijania. Młody mężczyzna usłyszał zarzut ciężkiego uszkodzenia ciała. Decyzją sądu 19-latek trafił na razie na trzy miesiące do aresztu.
Sąd rodzinny rozpoczął też procedury ograniczenia praw rodzicielskich matce obu chłopców.
Młodszy brat Marcela, Alan, trafił do placówki opiekuńczo-wychowawczej przynajmniej na czas rozwiązania problemów w rodzinie i ustabilizowania jej sytuacji.
Czytaj: Szanse 2-letniego Marcelka na przeżycie są coraz mniejsze
Koniec imprezy
Nie udało im się. Pracy nie było, ale były imprezy.
Młodzi rodzice mieli zwrócić się do ośrodka pomocy społecznej, ale ośrodek - uprzedzony już przez tę samą placówkę w Sadkach - szybciej dowiedział się, że ci ludzie przebywają teraz w Bydgoszczy.
Socjalne miały przyjść na wywiad środowiskowy. Przyspieszyły wizytę, gdy otrzymały niepokojący telefon od sąsiadów młodej rodziny.
Gdy sprawa pobicia ujrzała światło dzienne, młodzi rodzice zniknęli.
- Szybko po incydencie ulotnili się - wspominają pracownice Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. - Nie wiadomo, gdzie się podziewają.
Dziecko przeszło kilkumiesięczną rehabilitację. Karolina, w porównaniu do rówieśników, miała lekkie opóźnienie rozwoju. Ale je nadrobiła.
Rodzice zostali pozbawieni władzy rodzicielskiej. Nieoficjalnie wiemy, że nawet nie próbowali się starać o powrót córki do domu. Ustaliliśmy także, że 20-latka rozeszła się z ojcem dziewczynki.
Latem zeszłego roku pojawiła się pewna rodzina, która półtora roku wcześniej widziała w telewizji reportaż o tej dziewczynce.
Jest dobrze
Czytaj: Niemowlak pobity przez ojca? Sąsiedzi nic nie słyszeli
Jest szczęśliwy finał.
- Dziewczynka wreszcie znalazła nowy dom - mówi Renata Dębińska, dyrektor MOPS. - Tak zdecydował sąd. Cieszymy się, że dziecko może wychowywać się w normalnej rodzinie. To będzie sprzyjało jego rozwojowi.
Nowi rodzice Karolinki chcą zachować anonimowość.