Odwaga i poświęcenie - takimi określeniami można opisać tych, którzy zdecydowali się zostać rodziną zastępczą dla dzieci, które potrzebują ciepła ogniska domowego, opieki i uwagi. Na terenie naszego powiatu jest 49 takich rodzin, do których w ubiegłym roku trafiło łącznie 76 dzieci. - Te rodziny są bardzo dobrze przygotowane do tego, by sprawować jak najlepszą opiekę nad wychowankami, którzy przeszli trudne sytuacje - mówi Elżbieta Maziarz, dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Więcborku.
Podczas spotkania z okazji Dnia Rodzicielstwa Zastępczego pani dyrektor i wicestarosta Andrzej Marach podziękowali tym rodzinom za trud ich pracy i życzliwość.
Wśród chwastów dostrzegam piękne kwiaty
Gdy 8 lat temu małżeństwo Anita i Mieczysław Kaproniowie czekali na decyzję radnych powiatu o utworzeniu Rodzinnego Domu Dziecka w Wąwelnie (gm. Sośno), wiedzieli, z jakimi problemami będą musieli się zmierzyć. - Znamy dzieci, które mają do nas dołączyć, ponieważ były u nas w pogotowiu rodzinnym. Na pewno nie będzie to łatwe zadanie, ale nie boimy się, bo wiemy, co nas czeka - tak w 2011 roku na łamach Gazety Pomorskiej wypowiedział się pan Mieczysław. Wtedy to do jego pięcioosobowej rodziny miało dołączyć 4 wychowanków. Radni przed utworzeniem tej powiatowej placówki byli podzieleni. W końcu państwu Kaproniom udało się. A jak jest dzisiaj?
Przez te wszystkie lata małżeństwo miało pod swoją opieką 17 dzieci. Są dla nich ciocią i wujkiem. - Bywało różnie - opowiada pan Mieczysław. - Przeżyliśmy gorsze i lepsze chwile. O tych złych nie chcę pamiętać. Wolę skupić się na tych dobrych, bo to one mnie motywują - przyznaje.
Więcej wiadomości z Sępólna i okolic na: pomorska.pl/wiadomosci/sepolno-krajenskie/
Dziś pani Anita i pan Mieczysław mają czwórkę własnych dzieci i wychowują szóstkę, które trafiły pod ich opiekę: trzy dziewczynki i trzech chłopców. Najmłodsza ma 3 latka, a najstarsza jest już pełnoletnia. - Będzie z nami nadal mieszkać, ponieważ myśli o studiach - mówi dumny Mieczysław Kaproń.
Tak, z tego jest dumny. Razem z małżonką cieszą się, gdy ich podopieczni nie zejdą w życiu na złą drogę. A różnie toczą się losy tych dzieci.
- Jeden, gdy wejdzie do ogrodu, widzi same chwasty. Ja jestem tym, który dostrzega te piękne kwiaty.
Dlatego Kaproniowie wolą mówić o tych szczęśliwych chwilach, dzięki którym wiedzą, że to, co robią ma sens. - Te dzieci nie miały dobrych wzorców. Naszym sukcesem jest to, jeśli one podczas pobytu u nas nabywają umiejętności, których nie miały. Gdy dziecko trafia do adopcji z jednej strony jesteśmy smutni, bo czeka nas rozłąka, ale z drugiej - o to właśnie chodzi w prowadzeniu tego domu. Dzieci mają trafić do dobrych rodzin. I to jest nasza zapłata - podsumowuje.
Flash INFO, odcinek 17 - najważniejsze informacje z Kujaw i Pomorza.
