Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzina z Witoldowa poszukuje psa. Jasnowidz z Człuchowa twierdzi, że Dziubek żyje

Adam Lewandowski
I  jak nie pokochać tak sympatycznego Dziubka?
I jak nie pokochać tak sympatycznego Dziubka? nadesłane
Pani Weronika z rodziną i przyjaciółmi od miesiąca poszukuje swego psa. Ktokolwiek wie... proszony jest o kontakt. Nagroda czeka

Dostała go w prezencie na swe dwudzieste urodziny. Studiowała wtedy w Toruniu i nie za bardzo wiedziała, jak przyjmie psa mieszkająca w Witoldowie rodzina.
- Były wielkie podchody, ale jak mama i tata go zobaczyli, pokochali go chyba bardziej niż ja - wspomina Weronika Rafalska.
- Dziubek to wspaniały mix, skrzyżowanie rasy gończy polski z mieszańcem - mówi pani Weronika. - Dowiozłam też później do Witoldowa jeszcze labradora, którego właściciel chciał oddać do schroniska, i przybłędę, którą ktoś podrzucił pod moje drzwi... I te trzy psy były u mamy i taty w Witoldowie jeszcze miesiąc temu... Niestety, od miesiąca nie ma najukochańszego Dziubka.

Dał się pokochać od razu
- To była miłość od pierwszego spojrzenia - wspomina Piotr Głowacki, mieszkający w Witoldowie ojciec pani Weroniki. - Dziubek czekał na mnie, jak wracałem ze sklepu, wystarczyło, że usłyszał moje auto i od razu otwierał sobie drzwi i przybiegał do mnie... Żona jeszcze bardziej w nim zakochana. Ten pies miał tylko jedną wadę - lubił od czasu do czasu pójść w długą. Widywany był wiele kilometrów od domu. Zawsze wracał. Kiedy zaginął miesiąc temu, sądziliśmy, że wróci. Bo przecież Dziubek zawsze wracał... Boże, ile przez ten miesiąc naszukaliśmy się go! Schodziłem pieszo lasy i pola, zaglądałem do każdej studzienki, stawu, bo chory był, jeszcze zostały tabletki, których nie zdążył zjeść, więc może gdzieś tam leży... Z tysiąc ulotek zostawialiśmy w sklepach, na poczcie, rozwieszaliśmy na drzewach i słupach ogłoszeniowych. U jasnowidza w Człuchowie też byliśmy...

To były smutne święta
- W święta wiązaliśmy mu na szyi kokardę i siadał z nami przy stole - wspomina pani Weronika. - Te święta Bożego Narodzenia były bez naszego Dziubka bardzo smutne... Do Człuchowa wzięliśmy z sobą obrożę i kocyk Dziubka. Pan Jackowski zapewniał nas, że nasz Dziubek na pewno żyje. Że ktoś go przygarnął. Wskazał miejscowości w gminie Sicienko. Najpierw, że w Trzemiętówku i Trzemiętowie. Potem w Nowaczkowie, Piotrkówku, Smolarach. Wszędzie tam byliśmy. Docieraliśmy do sołtysów, sklepów, chodziliśmy od domu do domu. Bo pan Jackowski powiedział, że przebywa u rodziny, która składa się tylko z ojca i syna. Docieraliśmy też do hycli gminnych, do wszystkich schronisk dla zwierząt. Otrzymywaliśmy też informacje, że widziano go w Sośnie, Wtelnie...

Po trzech miesiącach
- Odwiedził mnie myśliwy, któremu uciekały trzy psy - opowiada pan Piotr. - Szukał każdego jak my. Jeden odnalazł się dopiero po 3 miesiącach. Wierzę więc, że i nasz się znajdzie.
- Sąsiadka mojej teściowej jest radiestetką - opowiada pani Weronika. - Wahadełko też wskazało, że Dziubek żyje, że jest godzinę pieszej wędrówki od domu... Nadzieja w "Pomorskiej", że ludzie przeczytają o naszym Dziubku i odezwą się. Wyznaczyliśmy nagrodę: 1000 zł. Prosimy o kontakt z moim ojcem, tel. 880 984 880.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska