Zobacz wideo: Budowa nowego kampusu Akademii Muzycznej może się rozpocząć

Przepełnione kubły na śmieci na ulicach Bydgoszczy, smród, a podobno w niektórych rejonach nawet szczury na ulicach - tak w trzech sektorach odbioru odpadów komunalnych w Bydgoszczy wyglądała rzeczywistość, kiedy przetarg wygrała dolnośląska firma Komunalnik. Spółka z Dolnego Śląska jeszcze przed 1 kwietnia 2020 roku, bo wtedy zaczęły obowiązywać dwie umowy, próbowała zorganizować swój oddział w Bydgoszczy, pojawiły się śmieciarki i ogłoszenia o pracy. Tyle że nic z tego nie wyszło, Komunalnik albo przyjeżdżał po śmieci za późno, albo wcale.
Worki na śmieci w błocie
W sierpniu 2020 roku problemy z wywozem odpadów były już tak poważne, że miasto wypowiedziało Komunalnikowi umowę na obsługę jednego z najtrudniejszych sektorów - Śródmieścia, Bielaw i Bocianowa. Problem w dwóch kolejnych sektorach - m.in. Nowym Fordonie i Osowej Górze - jednak nie zniknął. Rada Osiedla Osowa Góra nawet zaczęła zbiórkę podpisów pod petycją do władz miasta o rozwiązanie umowy z Komunalnikiem. Czytaliśmy w niej m.in.: "W związku z niepokojącą sytuacją na Osowej Górze w Bydgoszczy związaną z nierzetelnym wykonywaniem pracy przez firmę Komunalnik apelujemy o zmianę odbiorcy odpadów. Mieszkańcy osiedla są bardzo niezadowoleni, a wśród skarg powtarzają się nieterminowe wywozy śmieci, zbyt mała liczba worków przekazywanych przez firmę do segregacji, a także sposób ich pozostawiania na posesjach – są rzucane często w błoto i wodę”. Podobne kłopoty były też m.in. na Czyżkówku. W niektórych miejscach nie dość, że nie dostarczono pojemników do części posesji, to jeszcze reklamacje kierowane do miasta niczego nie poprawiały.
Komunalnik tłumaczył kłopoty między innymi czasem pandemii.
Rok temu, w styczniu, władze Bydgoszczy powiedziały "dość". Podczas sesji Rady Miasta Rafał Bruski, prezydent miasta, poinformował o wypowiedzeniu umowy z Komunalnikiem na dwa pozostałe sektory. To był koniec interesów miasta z dolnośląską firmą.
A pieniądze z kar zostały...
Już w czasie działalności - albo bardziej jej braku - Komunalnika ratusz obciążał dolnośląską firmę kosztami tzw. wykonania zastępczego. To sytuacja, w której miasto z własnego budżetu płaci za w tym przypadku niewykonaną usługę, a potem należności dochodzi od winowajcy.
- Miasto Bydgoszcz w zakresie gospodarki odpadami komunalnymi, w związku z nierzetelnym wykonywaniem umowy na transport i odbiór odpadów komunalnych przez jednego z wykonawców, zleciło w 2020r. 8231 wykonania zastępcze, zaś w 2021r. - w okresie styczeń-luty - 3004 wykonania zastępcze. Wszystkie koszty związane z realizacją tej usługi wyniosły ok. 600 tys. zł i zostały potrącone z wynagrodzenia wykonawcy. Były to działania interwencyjne, niezbędne do zapewnienia należytego porządku oraz zapobieganiu zagrożenia epidemiologicznego w związku z czasem pandemii na terenie trzech sektorów miasta. W przypadku, kiedy wykonawca realizowałby swoje zadania należycie, nie byłoby takiej konieczności - informuje Marta Stachowiak, rzeczniczka prezydenta Bydgoszczy.
Wykonanie zastępcze to jedno, a kary za to, że Komunalnik nie wywiązuje się z umowy, to drugie. W przypadku kar z ust włodarzy Bydgoszczy padały kwoty niemałe, oscylujące w okolicach 4,3, do 4,5 mln zł. Oczywiście dolnośląska firma ich nie płaciła. Dotąd miasto z naliczonych kar nie zobaczyło ani złotówki. Sprawy są w sądzie. Ten na razie zdecydował o zabezpieczeniu 2 mln zł. Niedawno do sądu trafiła kolejna sprawa.
Obsługą prawną spory z Komunalnikiem zajmuje się wybrana przez władze miasta wyspecjalizowana kancelaria prawna z Poznania. Budzi to wątpliwości wielu radnych opozycji, uważających, że stronę miasta w konflikcie powinien reprezentować Zespół Prawny Urzędu Miasta Bydgoszczy. A tak - ile adwokaci z Poznania zarobią, zależy od tego, ile z Komunalnika uda im się wycisnąć, bo ich wynagrodzenie to prowizja.
Odwołanie do KIO
Przypomnijmy, że spółka z Nysy nie wygrała przetargu na obsługę trzech sektorów w Bydgoszczy od razu. Miasto musiało przeprowadzić powtórna ocenę ofert, bo tak nakazała Krajowa Izba Odwoławcza, do której wystąpił Komunalnik. Bydgoski ratusz na początku bowiem wykluczył dolnośląską firmę z przetargu, zarzucając jej, że w ofertach podała rażąco niska cenę.
Po lawinie skarg władze Bydgoszczy myślały w połowie 2020 roku o całkowitym zerwaniu umowy z Komunalnikiem, ale skończyło się na podpisaniu aneksu zakładającego przejęcie przez miejską spółkę ProNatura sektora ze Śródmieściem i Bielawami od 1 września. Jesienią 2020 na wywóz śmieci z czwartego sektora ogłoszono nowy przetarg - wygrała ProNatura, jej konkurentem był tylko Remondis. Pierwsza zaproponowała cenę ponad 21 mln zł, druga - ponad 28 mln. Umowa obowiązuje do końca przyszłego roku.
Ubiegłoroczny przetarg na Nowy Fordon i Osową Górę też wygrała ProNatura.